Generał Pytel idzie na skróty

Gen. Piotr Pytel, fot. „O służbach”

Nie ma ani potrzeby, ani sensu dyskutowania z główną tezą wywiadu Donaty Subbotko z Piotrem Pytlem w Gazecie Wyborczej z 10/11 września 2022. Pogląd o tym, że politycy Prawa i Sprawiedliwości działają, świadomie czy nieświadomie, w interesie Kremla wydaje się bezsporny. Widać to po skutkach, takich jak stopniowa izolacja Polski w Unii Europejskiej czy antagonizowanie relacji polsko-niemieckich, także w obszarze polityki obronnej

Jednak jak na moje oczekiwania wobec generała Służby Kontrwywiadu Wojskowego i byłego szefa tej służby, w tym wywiadzie brakuje konkretów. Można odnieść wrażenie, że wszystkiemu co się złego w Polsce dzieje, winna jest rosyjska agentura. Bez bardzo wiarygodnej analizy przypadków, hipoteza taka wygląda mocno karkołomnie.

Jako kluczowy przykład rozgrywania przez rosyjskie (a przy okazji również białoruskie) służby specjalne, polskiej sceny politycznej generał Piotr Pytel podaje portal „Poufna Rozmowa”.

Twierdzi, że również amerykańskie źródła potwierdzają, że powstanie tej strony internetowej jest wynikiem wspólnej operacji służb rosyjskich i białoruskich, której celem jest destabilizacja polskiej sceny politycznej, zarówno po stronie koalicji rządzącej, jak i – w przyszłości – opozycji.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Urojenia Kaczyńskiego; zdrada czy choroba?

Mam bardzo poważne wątpliwości co do wiarygodności takiego poglądu. Pomimo usilnych starań propagandzie rządowej nie udało się wykazać, że którykolwiek z maili publikowanych w „Poufnej Rozmowie” został sfałszowany. Wobec bardzo ścisłej kontroli, wypływających z instytucji rządowych informacji, portal ten jest jednym z bardzo nielicznych źródeł wiedzy, jak wyglądają kulisy PiSowskiego rządu. I jak bardzo cyniczni i zorientowani na własne korzyści są politycy koalicji rządzącej.

Dlaczego rosyjskie i białoruskie służby miałyby pozwalać na dyskredytowanie ekipy politycznej, która realizuje ich cele? Dlaczego rosyjski wywiad miałby mieć interes w ujawnianiu informacji o tym, że spenetrował skrzynki pocztowe kluczowych dla rządu polityków? Takie informacje są dużo bardziej cenne, kiedy ofiara ataku hakerskiego nie jest świadoma, że jej tajemnice trafiły w ręce obcego wywiadu i nadal wykorzystuje ten sam system łączności do przesyłania wrażliwych informacji. Po co wreszcie SWR czy GRU miałyby „palić”, poprzez ujawnienie, informacje które używane po cichu mogłyby dać dużo lepszy efekt, jako materiał do szantażu czy innej formy nacisku?

PRZECZYTAJ TAKŻE: Sondaże i nadzieje

Sprawę serwisu „Poufna Rozmowa” śledzę bardzo starannie od samego początku. Od chwili, gdy na koncie Facebook’owym żony ministra Dworczyka pokazał się komunikat, że konto jej męża zostało zhakowane i doszło do wycieku niejawnych informacji.

Bardzo szybko instytucje rządowe przyjęły wyjaśnienie, że to operacja rosyjskich służb specjalnych i nie będą komentowały ani odpowiadały na pytania wywołane w drodze obcej prowokacji. Ale w ciągu kilku godzin poprzedzających zdecydowany przekaz oskarżający obce służby, kilku dziennikarzy i ekspertów dotarło do przecieków z ABW, zgodnie z którymi służba odpowiadająca za bezpieczeństwo polskiej cyberprzestrzeni nie była przekonana, że to rzeczywista interwencja z zewnątrz. Bardziej prawdopodobne, zdaniem osób cytowanych w przeciekach, były prywatne lub wewnątrzorganizacyjne porachunki. W ślad za taką opinią wśród ekspertów od spraw bezpieczeństwa (bardzo wielu z nich niedługo wcześniej przestało być funkcjonariuszami różnych tzw. trzyliterówek i ma w tych służbach dobre kontakty) zaczęła krążyć plotka, że wyciek danych to zemsta jednej ze współpracowniczek ministra, wobec której szef kancelarii nie wywiązał się z wcześniejszych obietnic.

Nie twierdzę, że to prawda. Ale ta hipoteza wydaje się lepiej uzasadniona niż alarmy o rosyjskiej ingerencji w pocztę rządzących polityków.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak głęboko rosyjskie służby penetrują polski świat polityki?

Obcą interwencję miały uzasadnić także pogłoski o ataku phishingowym, jakiemu miały być poddane różne instytucje państwowe i NGO’sy. Tylko, że taki kamuflaż (do hipotezy takiej „zasłony dymnej” skłania się gen. Pytel w rozmowie z Gazetą) nie miałby żadnego sensu, skoro organizatorzy portalu ujawniającego sami przyznali w trakcie wymiany maili z dziennikarzem Szymonem Jadczakiem, że hasło do poczty dostali od kogoś z otoczenia ministra. Takie wyjaśnienie wydaje się wiarygodne, także dlatego że Wirtualna Polska, na której Michał Dworczyk założył konto pocztowe, stanowczo zaprzeczała, aby ktoś włamał się do ich systemu.

Oprócz agencji rządowych, zwolennicy tezy, że „Poufna Rozmowa” to fragment rosyjskiej operacji, powołują się na raporty amerykańskich ThinkTanków Mandiant (projekt FireEye) i Recordet Future. Obie te organizacje specjalizujące się w cyberbezpieczeństwie śledziły aktywność ewidentnie pracującej dla rosyjskich służb specjalnych Ghostwriter, specjalizującej się dezinformacji dotyczącej stacjonowania jednostek armii amerykańskiej, w ramach zadań NATO, w Państwach Bałtyckich i w Polsce.

Ghostwriter zorganizowała kilka kampanii dezinformujących, poświęconych bardzo konkretnemu, dość wąskiemu zadaniu: dyskredytacji obecności wojsk NATO w Europie Środkowo-Wschodniej, a także różnym formom związanej z tym manipulacji. Na przykład propagowała tezę, że Covid-19 trafił do Państw Bałtyckich dzięki obecności żołnierzy amerykańskich i kanadyjskich. Ani tematy kampanii uruchamianych w sieci przez Ghostwriter, ani metoda działania, nie mają nic wspólnego ze sposobem dystrybuowania „Poufnej Rozmowy”, ani treści rozpowszechniane nie są podobne do tych, które propagują siatki Ghostwritera.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Czy w Sejmie zasiadają dziś posłowie dublerzy?

Co ważne ani Mandiant ani Rcordet Future nie wskazały żadnych dowodów, że „Poufna Rozmowa” jest powiązana z Ghostwriter. Z treści raportów wynika, że nawet nie weryfikowali takiej hipotezy. Natomiast faktycznie Mandiant odnosi się do przypadków przejmowania kont niektórych polityków, przez hakerów. Tylko, że powtarzające, że mogli to być rosyjscy hakerzy, powołuje się na tych polityków, których konta miałyby być shakowane. Jednym słowem twierdząc, że konto Marka Suskiego mogło być zhakowane, aby rozpowszechnić plotki o jego rzekomym romansie z koleżanką partyjną, Mandiant powołuje się na… Marka Suskiego. Z raportu nie wynika, aby autorzy próbowali te gołosłowne zapewnienia weryfikować.

Podobnie jest z weryfikacją powiązań pomiędzy UNC1151 (inna nazwa grupy Ghostwriter) a autorami portalu ujawniającego maile ministra Dworczyka i innych polityków.

Pod głównymi tezami wywiadu Piotra Pytla jestem gotów podpisać się obiema rękami. Widać to po skutkach w polskiej polityce. Zastanawia mnie jednak, dlaczego sam generał, jak i wielu jego byłych współpracowników w innych mediach, nie odnosi się do konkretów. A jest ich sporo: od ciągłego straszenia teczkami SB i ich ewentualnym wykorzystaniem przez spadkobierców KGB, po niejasne relacje polityków PiS z ich rosyjskimi i białoruskimi odpowiednikami (nawet Jarosław Kaczyński przyznał się, swojego czasu do pewnej zażyłości, na początku lat 90-tych, z radzieckim dyplomatą, którego usytuowanie w ambasadzie wskazywało na powiązania z wywiadem).

A jeszcze bardziej podejrzany wydaje się sposób negocjowania umów na dostawy surowców energetycznych z Rosji do Polski czy kulisy transakcji dzielącej Grupę Lotos, czyli kluczowej dla bezpieczeństwa energetycznego Polski w przyszłości. O Lotosie słychać wiele wypowiedzi polityków i ekspertów od spraw gospodarczych wskazujących, że uczestnicy przejęcia Lotosu mogą reprezentować rosyjskie interesy. Tymczasem eksperci od spraw bezpieczeństwa i metod dezinformacji i manipulacji milczą. Niestety, zamiast weryfikować alarmy sygnalistów, łatwiej wypowiadać się na tematy ogólne.

O autorze

Starsze opinie, komentarze, listy