Moja deklaracja wyborcza po debacie z Hołownią
W sprawie, którą chciałem załatwić i postawić twardo – jedna lista w prawyborach, do których zwyżkujący w sondażach Hołownia mógłby skutecznie wyzwać pozostałe partie – usłyszałem odpowiedzi niezupełnie jasne, ale usłyszałem również deklarację rozmów. I tego się będę trzymał. Z nadzieją.
W sprawie ważniejszej – o której myślałem, że jest jasna – usłyszałem natomiast wykład niepokojący, choć oczywiście prawdziwy. Szymon Hołownia powiedział mianowicie, że zapis art 38. Konstytucji RP jest otwarty celowo, by to „wola ustawodawcy” określała zakres ochrony życia. To prawda. Powołał się na tę konstytucyjną intencję sędzia Garlicki zgłaszając odrębne zdanie, kiedy TK uchylił SLD-owską nowelę dopuszczającą aborcję z powodów „społecznych”. Powołał się na nią również sędzia Kieres, zgłaszając odrębne zdanie wobec orzeczenia Przyłębskiej.
Hołownia zatem opowiada się dzisiaj przeciw noweli konstytucji, oczekiwanej przez Strajk Kobiet i gwarantującej prawo do aborcji. Sam nie uważam akurat tej zmiany konstytucji za pomysł dobry – głównie dlatego, że nie umiem sobie wyobrazić dokładnej treści. Natomiast póki żyję będę się sprzeciwiał, by o podstawowych prawach człowieka decydowała chwilowa większość parlamentarna. Tego po prostu nie wolno rozstrzygać parlamentarzystom.
I póki Szymon Hołownia to właśnie mówił, nie miałem żadnych zastrzeżeń wynikających z jego tych lub innych osobistych poglądów o tym, co w sprawie aborcji jest dobrem, a co złem.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Rządowa uzurpacja legalności
Głosy o niezbywalności praw człowieka słyszę jednak w kontekście referendum. Ono ma być niedopuszczalne, bo „praw człowieka się nie głosuje”. Prawa dostępu do aborcji w Polsce jednak nie ma. Nie da się go wywieść ani z Konstytucji, ani z prawa międzynarodowego. Trzeba je wprowadzić. Jak trzeba było np. w Irlandii, gdzie zrobiono to w drodze referendum, albo jak w Szwajcarii jeszcze 1971 roku trzeba było wprowadzać prawo do głosowania dla kobiet i zrobiono to również w referendum, w którym siłą rzeczy głosowali sami faceci.
Moja własna deklaracja w tej sprawie jest taka, że – powtórzę – póki żyję, będę się domagał, by każda władza i każdy parlament działał w granicach jasno wyznaczonych przez obywateli i przez prawo. O prawach człowieka parlamentowi decydować nie wolno. Nie mogą być zależne od politycznych koniunktur. Te granice władzy muszą jasno postawić obywatele.
Te granice należy zatem wyznaczyć w referendum.
Ta deklaracja jest – obawiam się bardzo – deklaracją wyborczą, bo dzisiaj nic nie wskazuje na to, by do kolejnych wyborów partie opozycji poszły inaczej niż zwykle: po to, by się poukładać, policzyć, zadbać o własne miejsca. Trzeba będzie startować przeciw kolejnym Ujazdowskim.
Art. 38 konstytucji brzmi: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.”. Doprawdy, nie wiem, co w tym zdaniu jest otwarte. To, że nie wymieniono w tym artykule literalnie dzieci nienarodzonych, Murzynów i Żydów?
Jeśli to zdanie jest otwarte, to każdy zapis konstytucji i prawa jest otwarty. A więc w sposób dowolny wyinterpretowywany i łamany. Po co nam zatem prawo i państwo prawa?