Skłócenie z Brukselą, antyniemieckie pokrzykiwania z Nowogrodzkiej, napięcia nawet z Waszyngtonem – to z pewnością nasuwało Kremlowi pomysł prowokacji wobec Polski na granicy z Białorusią. Byłaby ona jednak nie udana, gdyby pierwszych uchodźców przyjęto i od razu współpracowano z Unią Europejską w dyslokacji – Kazimierz Wóycicki o sytuacji na granicy z Białorusią
Putin jest jednak dobrym psychologiem i rozpracował, jak manipulować prezesem z Nowogrodzkiej. Skoro PiS od dawna straszył uchodźcami, to było do przewidzenia, że wysłanie parę tysięcy uchodźców na granicę wywoła w PiS histerię. I sprawdziło się. PiS ogłosił, że mamy powtórkę z 1939 roku i z roku 1920, bowiem jak politycy PiS już nie wiedzą, co robić, to wiadomo, że będą odwoływać się do wielkiej historii.
Usłyszeliśmy więc od geniusza nowomocarstwowej myśli politycznej, chodzi mi o Kaczyńskiego (proszę posłuchać jego wystąpień w przeddzień i dzień 11 listopada), o Polsce atakowanej z obu stron, tzn. również z Zachodu, z Brukseli, Waszyngtonu, dodać by można również z Czech. Polsce silnej jak nigdy, wystawionej jednak na godzinę próby.
Wtórował mu w tym jego pupil Morawiecki mówiący o wewnętrznych agentach tak dla Polski niebezpiecznych. Dodam, że nie mówił o Korwinie czy Braunie. Najwyraźniej miał na myśli demokratyczną opozycję, której jedną z głównych postaci jest były przewodniczący Komisji Europejskiej Donald Tusk. Donald Tusk zresztą, by dopełnić swoje „zdrady”, wezwał Unię i przywódców krajów unijnych do solidarności z Polską i prosił o pomoc. On jedyny. PiS tego nie uczynił. Polska broni się sama, bowiem jest mocna rządami PiS.
Dość żartów. Polska, czy tego PiS chce, czy nie, już otrzymuje strategiczne wsparcie z Unii. Tylko unijne sankcje wobec Łukaszenki mogą kacyka z Mińska oraz satrapę z Kremla skłonić do uległości. PiS nie chce, by było to zbyt widoczne. Pamięć o kryzysie migracyjnym w 2015 roku z pewnością ma wpływ na reakcje Unii Europejskiej. Pamiętać jednak należy, że wtedy chodziło o ponad milion ludzi uciekających przed wojną w Syrii. Obecnie chodzi o kilkanaście tysięcy osób, sprowadzanych samolotami na Białoruś. I liczba ta nie może się poważnie powiększyć.
To daje miarę obecnego kryzysu. Kryzys jest poważny, związany jest z prowokacją, ale nie ma powodu do histerii. Intencje Łukaszenki i Putina nie ulegają wątpliwości, należy jednak na tę prowokację reagować proporcjonalnie do zagrożeni. Tylko, że PiS chce wykorzystać prowokację Łukaszenki do własnych celów w polityce wewnętrznej.
Pisowska telewizja krzyczy o potrzebie zwarcia narodowych szeregów, jednocześnie i nieustannie atakuje i szczuje na demokratyczną opozycję. Kreml wie, jak manipulować Kaczyńskim, bowiem łatwo zgadywać reakcję populisty (Putin sam jest populistą), populisty myślącego przede wszystkim o utrzymaniu władzy.
Polityka PiS wobec tego kryzysu jest manipulatorska i nieudolna. Nieudolna jest jednak również prowokacja Łukaszenki. To trzeba też wziąć pod uwagę. Polska z pomocą krajów zachodnich granicę obroni, należy tylko sobie życzyć, aby przynajmniej w dysponowaniu własnymi siłami władze PiS wykazały się sprawnością i kompetencją. Chodzi przecież o naszych żołnierzy na granicy. Zarazem winniśmy być w najwyższym stopniu uwrażliwieni na narastający tuż za naszą granicą kryzys humanitarny. To jest konieczne – uwrażliwienie na kryzys humanitarny.
Gdyby Warszawa uruchomiła we własnych konsulatach punkty dla potencjalnych uchodźców z możliwością otrzymania pod odpowiednimi warunkami polskiej wizy, byłby to krok z pewnością poważny, krzyżujący plany Łukaszenki. Przyjęcie kilku – kilkunastu tysięcy osób nie stanowi dla Polski problemu. Wiek XXI będzie wiekiem migracji, a Polska i Europa się przed tymi migracjami nie uchronią, trzeba umieć na nie reagować.
Prowokacja na granicy z Białorusią to próba uczynienia z migracji politycznej i hybrydowej broni. Trzeba umieć się przed tym bronić. I obronić się można tylko razem z Unią Europejską przestrzegając humanitarnych zasad, które Europę czynią Europą. Z Europą i jej wartościami PiS jest, niestety, na bakier i utrudnia to rychłe rozwiązanie obecnego kryzysu.
O autorze
Kazimierz Wóycicki
Historyk i dziennikarz (BBC, Życie Warszawy), wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego, zajmuje się stosunkami polsko-niemieckimi i polsko-ukraińskimi.