O dziaderstwie napisała Agnieszka Holland. Ten tekst już ma parę dni i był pewnie linkowany przez wszystkich. Ale warto wrócić i się na chwilę zatrzymać. Z kilku bardzo ważnych powodów
Agnieszka napisała kilka stron fundamentalnej krytyki patriarchalizmu. Opis – bardzo przecież skrótowy – jest również po mistrzowsku wyczerpujący. Być może nie pokazuje wszystkich aspektów wykluczenia zafundowego kobietom przez samców, ale jednak opisuje całość.
Mój Boże, ileż mam sam grzechów na własnym mocno spracowanym sumieniu… Taka niewinna przecież scena sprzed kilku rewolucji. Był 1979 rok, wrocławski Studencki Komitet Solidarności – jego uczestnicy mieli być relegowani ze studiów. Pisano oświadczenie w odpowiedzi. Ciasny, zatłoczony pokój, gęsty dym papierosów, jakaś rewolucyjna muzyka z fatalnych taśm na kiepskim kaseciaku, wszyscy gadają jedno przez drugie, rewolucyjna gorączka.
Wszyscy po części przerażeni – chłopcy wylani ze studiów trafiali do wojska, którego, jak więzienia, nikt z nich nie brał w ogóle pod uwagę myśląc o własnym życiu. Po części podekscytowani romantycznym wątkiem opozycyjnego bohaterstwa. Na poły przerażeni, na poły szczęśliwi, bo właśnie odnaleźli swoje miejsce w historii i historia w dodatku się do nich odezwała..
W końcu oświadczenie było gotowe i ktoś powiedział „dobra, to teraz trzeba to dać dziewczynom do przepisania”. I wtedy szału dostał Leszek Budrewicz, który zaczął okropnie wrzeszczeć. Był tak wściekły, że początkowo nikt nie rozumiał, o co mu chodzi. Ale i potem, kiedy już z wolna zaczął jako tako artykułować, też długo nie docierało. Leszek wrzeszczał, że nie chce mieć niczego wspólnego z ruchem, który dzieli ludzi na tych od pisania i tych od przepisywania. „Sam, kurwa, przepisuj” – no, tak jakoś się darł. Dziś to jest kompletnie zrozumiałe – wtedy kompletnie nie było. Również dla „dziewczyn”.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Nie szukajmy sporów tam, gdzie nie mają one żadnego sensu
Ten szok zapamiętałem. Oczywiste dziś słowa Leszka były wtedy odkryciem. A przecież ta scena była niewinna. Były inne, wszelkiej niewinności już pozbawione, w których „bohaterowie” tej rewolucji brali, „co im się należy” od owych „dziewczyn”. Powiedziałbym na podstawie własnej pamięci, że nie istnieje niewinny samiec – choćby był nawet tak fantastyczny jak Leszek. Sam z pewnością nie jestem niewinny. #MeToo…
Jeśli Agnieszka Holland pisze, że każdy dzisiejszy atak kobiet na dziadersów jest zrozumiały i usprawiedliwiony, to moim zdaniem ma rację – choć nie jestem pewien, czy to chciała powiedzieć. Powiedziała jednak dość wyraźnie. Błąd Kuczyńskiego nie tyle na tym polegał, że Kuczyński swoją „dziaderską” wrażliwość ujawnił, ale, że potem brnął w dyskusje. Powinien zamiast tego stać w milczeniu z tymi kubłami pomyj na głowie… Tak – też uważam, że powinien.
Kiedyś Agnieszka pół żartem wypowiedziała pogląd, że politykę da się uzdrowić wyłączając na dwie kadencje czynne prawo wyborcze dla mężczyzn, pozostawiając bierne. To niezbyt realny pomysł, ale ja najpoważniej uważam, że jak najbardziej słuszny. To byłoby nie tylko sprawiedliwe, ale – myślę sobie – również po prostu skuteczne. Świat nie byłby potem taki sam, byłby na pewno lepszy.
PRZECZYTAJ TAKŻE: List do granatowego bandyty
Czy Agnieszka Holland uważa, że dla dziadersów nie ma litości w tej rewolucji? Jej tekst jest nie o tym. Pisze tylko tyle, że szokujący i zły jest ten instynkt każący wdeptać w ziemię wszystkich, którzy odstają. Za to jestem jej ogromnie wdzięczny. Wiem też, że sprzeciwiając się wdeptywaniu w ziemię, trzeba zachować świadomość tej ogromnej wartości, jaką jest zrodzona właśnie samoświadomość tej „rewolucji” i jej nieodwracalna już podmiotowość. Dziadersi oczywiście powinni tekst Agnieszki brać za wzór. Wiedzieć, że „rewolucja”, która ich wbija w ziemię jest mimo to oczywiście w taki nieco biblijny sposób, a więc być może okrutnie, ale przecież sprawiedliwa. I dobrze zasłużona w całej znanej nam przeszłości. Dziaders może dziś najwyżej grzecznie podnieść paluszki i cicho poprosić o głos. Nie ma prawa żądać wysłuchania. I już.
Agnieszka pisze o konflikcie pokoleń. Tu akurat myślę, że definicja jest niezbyt prawdziwa. Po pierwsze te konflikty często bywają pozorne. O pokoleniu kontestatorów lat 60-tych i 70-tych tak pisano. Todd Gittlin – jeden z przywódców ówczesnej amerykańskiej Nowej Lewicy a potem przenikliwy historyk – pokazał, że było na odwrót. Że idee kontestacji były kontynuacją ideałów rodzin, z których kontestatorzy się wywodzili, czasem zarzucając rodzicom po prostu hipokryzję albo kunktatorstwo. Po drugie rozziew między pokoleniami przyspiesza i powiększa się w wyniku zmian cywilizacyjnych tak bardzo gwałtownie, że np. Mead i Postmann piszą wprost o utraconym dzieciństwie. Tzn. pisali – jeszcze przecież dobrze przed końcem ubiegłego stulecia. Co by napisali dziś?! Zerwanie więzi dotyczy wszystkich z nich – nie tylko międzypokoleniowych i nie przede wszystkim ich.
ZOBACZ TAKŻE: Wzajemna pomoc. Zbiórka pieniędzy dla ofiar prześladowań politycznych
Szacunek dla starszych, który opisuje Agnieszka, tylko dlatego nie jest z jej strony afirmacją patriarchalizmu, że starsi z tych legendarnych czasów potrafili w jej wspomnieniu słuchać młodych. Myślę, że to wyidealizowany obraz, a i dzisiejsi dziadersi też próbują słuchać uważnie – i to wcale nie pomaga. Jeśli poważnie potraktować jej tezy z końcówki tego arcyważnego tekstu, to trzeba sobie zdać sprawę, że kulturowo nie znamy świata bez tych wszystkich pozrywanych więzi. Nie wiemy, czy umiemy w nim żyć i czy umiemy przeżyć. Pytanie jak sobie z tym poradzić, jest już zupełnie inne niż wszystkie pytania o patriarchat, dziadersów i tożsamość podmiotowych kobiet. Mam kilka propozycji odpowiedzi na kryzys polityki. Ale na to pytanie odpowiedzieć zupełnie nie umiem. A ono jest pilne jak jasna cholera. I prawdopodobnie równie poważne wyzwanie tworzy jak kryzys klimatyczny. Na wiele sposobów możemy zginąć ugotowani. Chyba jednak nie przesadzam.
fot. flickr.com
1 thought on “#meToo”
Te tytuły brzmią jak komunistyczne parole z lat 50-tych. „Opozycja” powraca do źródeł. Wprawdzie „kułaków” zastąpili „dziadersi”, a „walkę i dyktaturę klas” zastąpiła „walka i dyktatura płci”, ale model, styl i charakter jest absolutnie podobny i rozpoznawalny.
Wypierdalać!!! (Że tak odpowiem w lewicowym stylu)