Możemy uważać, że należymy do narodu. Jest to nasze subiektywne poczucie. Nie ma niczego takiego, jak naród ponad nami, ani – tym bardziej – kierownictwa narodu
Spory o definicję narodu trwają i nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Moim zdaniem najciekawsze są poglądy współczesnego angielskiego filozofa Adama D. Smitha, który wprowadza pojęcie etnosymbolizmu. Pozostawmy jednak definicję w spokoju i powiedzmy jasno: poczucie członkostwa narodowego i obywatelstwo to dwie zupełnie odmienne sytuacje, w jakich znajduje się jednostka. Zostawmy też naród w spokoju (tylko, czy on nas zostawi) i zajmijmy się obywatelstwem.
Z prawnego punktu widzenia jesteśmy obywatelami państwa. Jednak tylko z prawnego, co oczywiście praktycznie ma spore znaczenie (podatki, paszport, itd.). Jednak w świecie publicznym i politycznym obywatelstwo nie ma charakteru prawnego. Jesteśmy obywatelami nie dlatego, że mamy prawo głosować, ale dlatego, że uważamy samych siebie za członków wspólnoty politycznej
PRZECZYTAJ TAKŻE: Notatki prof. Marcina Króla. Państwo narodowe
Co to znaczy i jakie są tego konsekwencje? Jesteśmy obywatelami pod warunkiem, że angażujemy się praktycznie lub tylko intelektualnie czy duchowo w życie publiczne. Jeżeli tego nie czynimy, nie możemy mieć aspiracji do statusu obywatela. Wygłaszanie banałów, czy bezkrytyczne popieranie dowolnej partii politycznej nie czyni z nas obywateli. A zatem na status obywatela trzeba sobie zasłużyć. Nie jest to dar, który spada nam z nieba.
Tym bardziej w demokracji. Obywatel demokracji to zupełnie co innego niż obywatel państwa. Obywatel demokracji ma zobowiązania wobec wspólnoty, obywatel państwa tylko wobec przepisów prawa. Nie zachęcam do łamania prawa, ale uważam, że jest to mniejsze zło niż podważanie wspólnoty demokratycznej. Państwo bowiem nie jest dobrem, a tylko faktem.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Notatki prof. Marcina Króla. Polityka w Polsce
Naturalnie brak niepodległego państwa jest nieszczęściem, jednak jeżeli ono istnieje, to brak wspólnoty w sferze publicznej jest jeszcze większym nieszczęściem. W Polsce dokonano zniszczenia wszystkich wspólnot politycznych. Wydobycie się z tego stanu będzie znacznie trudniejsze niż naprawienie gospodarki. Nawet nowa władza nie zdoła tego uczynić, bo dewastacja poczucia obywatelstwa posunęła się za daleko. To jeszcze jeden powód dlaczego musimy myśleć o nowej demokracji, a nie tylko reaktywowaniu zniszczonej.
Nie „my naród” – jak brzmi zły przekład Konstytucji amerykańskiej, ale „we, the people” – czyli – „my obywatele”.
Lektura polecana: „Eseje polityczne federalistów”.
fot. Wikipedia