Policja przez wiele godzin bezprawnie przetrzymywała Obywateli RP. Potrzebującym odmawiała nawet skorzystania z toalety
Około 20 osób z ruchu Obywatele RP, które stanęły przy trasie tzw. Marszu Niepodległości w Warszawie, z transparentem „Nacjonalizm to nie patriotyzm” i białymi różami, zostały siłowo zniesione z chodnika i od godziny 14.50 były przetrzymywane w kordonie policyjnym na tyłach hotelu Indigo.
Policja w ten sposób chciała wymusić na nich wylegitymowanie się, odmówiła im nawet dostępu do toalety. Odmówiła również wyjawienia nazwiska osoby dowodzącej akcją przeciwko Obywatelom RP.
Po interwencji Hanny Machińskiej, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich i posła Michała Szczerby, uwięzieni w kotle zostali przewiezieni na komendy policji przy ul. Pirenejskiej i Jagiellońskiej, skąd wkrótce zostali wypuszczeni.
– Widzieliśmy nieproporcjonalną liczbę policji, która pokazuje opresyjność zupełnie bez uzasadnienia. Te osoby były bardzo spokojne, one po prostu stały. Przez tyle godzin nikt nie używał siły (i policjanci to powtórzyli), żadna z tych osób nie użyła jakiejkolwiek formy przemocy wobec policji. Nie było potrzeby stosowania takich opresyjnych środków – mówi Hanna Machińska.
Michał Szczerba: – Państwo jest silne wobec słabych, a słabe wobec silnych. Te osoby naprawdę nie zasługiwały na takie traktowanie, naruszające ich prawa.
2 thoughts on “Obywatele RP przez wiele godzin przetrzymywani byli w policyjnym kotle”
Z całym szacunkiem do prawa do protestu oraz jeszcze bardziej prawa do tego protestu, trudno opanować rozbawienie widząc przebieg tych protestów. W pewnym skrócie i uproszczeniu demonstranci są torturowani poprzez legitymowanie osób nieznanych, wypuszczanie osób znanych. no i nie wyciąganie kroków prawnych albo siłowe reagowanie na bezpośrednie bluzgi i potwarze wobec funkcjonariuszy.
Ja uczestniczyłem w rozróbach w stanie wojennym. Krzyczało się wtedy „ZOMO = Gestapo”, „Na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”. No i były potoki kamieni, świec dymnych, gazów łzawiących a nawet pocisków kauczukowych, który przy pechu niektórych na trwałe eliminowały z rozrób. Ale to były rozróby z obu stron kontrolowane i mimo wszystko bez utraty wzajemnego szacunku. Ja bym nigdy żadnemu ZOMO-cowi nie powiedział w twarz „ty gnido, ty tchórzu”. I to nie tylko z poczucia szacunku. Wtedy nic się nie odbywało publicznie, a taki zwrot skończyłby niemal z pewnością wybiciem połowy zębów z piąchy albo z pały, lub jeszcze gorzej połamaniem połowy gnatów i w najlepszym przypadku pobytem w szpitalu.
Nie traćmy umiaru i rozsądku, by uniknąć śmieszności.
Dobry wieczór, jestem dziennikarzem – czy ktoś z obecnych na miejscu zechce porozmawiać?
Comments are closed.