Uwolniony po pięciu latach piekła w rosyjskim łagrze Ołeh Sencow via Obywatele.news podziękował Polakom za wsparcie, które strumyczkiem wpadło do wielkiej rzeki żądań światowej opinii publicznej i dało mu wolność. Mam jednak nieodparte wrażenie, że to my, „zwykłe Polki i zwykli Polacy”, powinniśmy podziękować jemu. Z głębokim ukłonem.
To prawda, wiele moich współobywatelek i wielu współobywateli podpisywało apele w sprawie uwolnienia najsłynniejszego politycznego więźnia Putina. Ukraińskiego artysty, reżysera i aktywisty aresztowanego przez rosyjskich okupantów Krymu 11 maja 2014 roku i skazanego potem przez kafkowski sąd putinowskiej „dobrej zmiany” na 20 lat katorgi w kolonii karnej na dalekiej północy Rosji, jakże dobrze znanej i Polakom, i Ukraińcom od wielu pokoleń, zsyłanych tam carskimi, potem bolszewickimi, a teraz prezydenckimi ukazami. Uwolnionego po pięciu latach piekła w rosyjskim łagrze, 7 września tego roku. Człowieka, który nie poddał się żadnej presji. Głodował 145 dni. Znacznie dłużej od „naszego” Herlinga-Grudzińskiego, który opisał ów „Inny świat” łagrów.
Daniel Olbrychski pisał w jego sprawie list do Nikity Michałkowa, Lech Wałęsa zgłosił do nagrody Nobla, Europa dała nagrodę Sacharowa, demokratyczny Internet gotował się hasztagiem #freesentsov.
Można powiedzieć: zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby go uwolnić. Mamy wręcz prawo do tego, żeby podziękowania Sencowa przyjąć za oczywistość, przecież: gdybyśmy wszyscy nie pisali na FB i Twitterze, to pewnie by siedział dalej, ale…
…czy na pewno?
Czy na pewno jesteśmy autentycznymi współsprawcami tego dobra – uwolnienia jego i 24 ukraińskich marynarzy, zwolnionych „przy okazji”? Czy może już te nasze wszystkie akcje podpisywania listów, demonstracje pod ambasadami różnych dyktatur, „demokratur” oraz „suwerennych”, fasadowych demokracji są po prostu budowaniem naszego samozadowolenia, a nie realnym wpływem na dzieje? Czy jeszcze opinia publiczna coś może, czy już nie może nic? Czy wobec zbrodni i podłości coś znaczymy, czy liczy się tyko wola jednego satrapy, w tym wypadku takiego z łapą na kurku z gazem i ropą, któremu przyjdzie ochota pokazywać się znowu z Trumpem i Merkel na zjazdach najważniejszych graczy globem?
Czy nasze zdanie się liczy, a wysiłek nie spełza na niczym?
Czy warto jest w ogóle brać udział w polityce, choćby chodząc na wybory? Nie lepiej zająć się tym, co nam bliższe, naszą chatą z kraja? Dręczy mnie niepewność, w jaką wprawiają mnie tego typu pytania.
Tej niepewności jednak pozbywam się natychmiast, kiedy patrzę na zdjęcia Oleha Sencowa w objęciach córki, która wita go na lotnisku po pięciu latach tortur.
Przypominam sobie i Wam, że on nigdy nie chciał publicznie opowiadać o torturach, jakich sam doświadczył w niewoli, a o których opowiadał jego współwięzień, skazany w wyniku równie pokazowego procesu na 22,5 (zwróćcie uwagę na tę końcówkę: pół roku! – jakby 22 lata było za mało dla autorytarnej, skrupulatnej „sprawiedliwości”) roku łagru Mykoła Karpiuk: – Przez cztery noce nie dawali spać, podłączali pod prąd elektryczny. Ale kiedy sam przez to przechodzisz – to jedno. A kiedy słyszysz, jak znęcają się nad innymi… I ten krzyk gliniarza: Na kolana! Nie spać! A ten biedak jęczy, prosi: Dajcie mi papier, napiszę wszystko, co chcecie. Po prostu dajcie mi się przespać. (za Polsat.news)
Chcę więc wierzyć, że jednak to również dzięki nam, nie tylko z fanaberii dyktatorów, dzieje się dobro. A przynajmniej nie można zaniechać działania w takim przekonaniu, gdyż jego brak oznaczać będzie zgodę na podłość jako normę władzy.
Przesłanie Sencowa
Jeśli otworzycie sobie hasło Sencow w Wikipedii, możecie tam sobie zobaczyć, w tabelce po prawej stronie, pod jego zdjęciem, kuriozalny zapis: „Lata aktywności: 2011–2017”.
Otóż, wbrew temu, Ołeh żyje, ma się dobrze, choć na pewno na jego twarzy – widocznej na udostępnionym przez nas nagraniu – można dostrzec ślady strachu, wyczerpania torturami i głodem, beznadzieją (on jeszcze w czerwcu nie wierzył w uwolnienie, planował następną głodówkę – jak zwykle z żądaniem uwolnienia wszystkich więźniów politycznych). Sencow działa nadal w imię solidarności z innymi więźniami, którzy pozostali w putinowskich kazamatach. Obecnie przebywa w Berlinie, gdzie w znajdującej się w dzielnicy Tiergarten siedzibie Bundestagu przekonuje niemieckich polityków do konsekwentnego przeciwstawiania się uznaniu dyktatur za normalność. Prymatowi ekonomii zysku nad ekonomią wartości. Tamże właśnie spotkała się z nim Ludmiła Kozłowska, szefowa walczącej o przestrzeganie praw człowieka Fundacji Otwarty Dialog, sama deportowana bezprawnie przez rząd PiS z Polski, czego bezprawność potwierdziły prawomocnymi wyrokami polskie sądy oraz szereg państw Unii Europejskiej.
Ludmiła nagrała podziękowania Sencowa dla Polaków na prośbę męża, Bartosza Kramka, którego „zmarudziłem”, żeby przekazał wyrazy mojego, mam nadzieję: naszego, najgłębszego szacunku dla Oleha. Za niezłomność w obronie wolności, demokracji i przyzwoitości. Za najlepiej rozumiane człowieczeństwo. Bohaterstwo bezsilnych, które zwycięża przemoc wszechwładnych. Za rzadko w stosunku do potrzeb.
Kajetan Wróblewski, Obywatele.news