Żyjemy w cieniu pandemii, ale też pod wrażeniem policyjnego linczu na „Czarnuchu” w USA. Wczoraj obchodziliśmy kolejną rocznicę naszego wielkiego wspaniałego zwycięstwa z 4 czerwca 1989, kiedy to udało się zakończyć komunizm, nie kopiąc w drzwi, tylko naciskając klamkę, która wtedy niewątpliwie zapadła
Wrocław, podobnie jak wielu na świecie uczciły też wtedy masakrę upominających się o demokrację na pekińskim Placu Tienanmen, czego pamiątką jest pomnik – Rower z Placu Dominikańskiego we Wrocławiu.
To, co się stało wtedy w Chinach, to fakt do dziś bolesny, tym bardziej, że mordu tego dokonano dokładnie tej samej nocy, kiedy tu liczono zwycięskie glosy wyborcze „Solidarności”.
Tymczasem teraz właśnie komunistyczne władze chińskie zakazały w pobrytyjskim Hongkongu i poportugalskim Macau obchodów pamięci tamtych wydarzeń w Chinach. Po raz pierwszy od roku 1989 i po raz pierwszy od przejęcia – odzyskania Hongkongu i Macau przez ChRL.
W Macau zakazano wystawy pamięci masakry, a w Hongkongu „pod osłoną epidemii” trwają aresztowania organizatorów i uczestników protestów w obronie demokracji i gwarantowanej do 1997 roku dotąd autonomii miasta.
Wiem, z kontaktu z ludźmi stamtąd, że liczy się każdy, najdrobniejszy nawet gest.
Dlatego proszę o taki gest i mam nadzieje na spotkanie przy wrocławskim Rowerze za rok, jak było w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” – w zgoła innych okolicznościach.