Przypuszczam, że nawet Karol X Burbon, polityczny bałwan do kwadratu, który usiłował cofnąć Francję do epoki sprzed rewolucji, nie zniósłby widoku „konserwatysty” w typie „Jenota”, ale i taki Wolter miałby problem z akceptacją pani prof. Środy jako Marianny wiodącej lud ku wolności. Przy czym rzecz jasna samo porównanie Środy z Jenotem jest obraźliwe dla pani profesor i rozumu. Problem w tym właśnie, że żyjemy w czasach powszechnej akceptacji plucia na rozum.
Szczęściem u „nasz” dominuje w mainstreamie Realpolitik w typie duetu Robson/Michalski, który waży równo i sprawiedliwie faszystów i „lewicę”. Marsz Niepodległości skopany przez Kobiety z Mostu! – tak można by tę kłamliwą symetrię streścić odkrywczo, gdyby to nie była prosta kalka z pisowskich mediów. Rzeczony mainstream ma bowiem tego samego wroga, co PiS – społeczeństwo obywatelskie, kobiety i mężczyzn, którzy chcieliby stosowania konstytucyjnych praw, wolności i deklaracji w praktyce, a nie jedynie na piśmie. To nie sama lewica chce tego, chce tego również prawica i środkowica. Chcą tego obywatele i obywatelki, coraz bardziej.
Czy ten wniosek to nadużycie i bezczelna uzurpacja parweniusza? Postaram się dowieść, że nie do końca. Tylko uprzedzam, że nie jestem człowiekiem, który daje odpowiedzi. Moje kompetencje ograniczają się do zadawania pytań (ponieważ nie jestem ani ciut Leninem, odpowiedzi udzielam jedynie prywatnie).
Dwójmyślenie kontra tak-tak, nie-nie
Od samego początku rządów PiS mamy do czynienia z zamachem stanu. Pierwszą jego składową było ułaskawienie Kamińskiego i jego ferajny przed wydaniem wyroku. Potem dublerzy w TK, prokuratura, ustawa „antyterrorystyczna” (antyobywatelska) i pakiet sądowy, itd. Po drodze zbrojne niedopuszczenie opozycji do głosowania w Sali Kolumnowej. To jest kryminał, w każdym normalnym państwie, gdzie istnieje trójpodział władzy i korpus wiernych Konstytucji urzędników, PiS zostałby powstrzymany. Ale nie u „nasz”, gdzie jednocześnie politycy i autorytety spoza polityki mówią: to zamach stanu!, i potem grzecznie siedzą w ławach poselskich lub kierują kolejne adresy do „pana prezydenta”.
W proteście przeciw bezczelnemu bezprawiu na ulice wychodziło tysiące ludzi, życzliwie opisywanych przez mainstream, póki byli przezeń sterowalni. Kiedy zaczęli zaś podważać prawo do zarządzania krajem przez partie i mityczne elity, biada. Elity, w skład których wchodzi prawem inercji Jenot i Pawłowicz, ale i taki pan Król, gentelman co to to nazywa Podleśną „nowotworem” i znajduje bandę obrońców.
Nie można społeczeństwu wysyłać sprzecznych komunikatów: albo władza PiS jest nielegalna, albo jest legalna. Albo uznajemy, że władza wybrana demokratycznie ma prawo łamać prawo, albo nie. Tymczasem komunikat mediów i polityków opozycji jest niejednoznaczny. To grzech, który powoduje, poprzez legitymizację władzy przez współuczestnictwo w niej, choćby symboliczne, postawy: wszyscy jesteście siebie warci, ale jak PiS kradnie, to się przynajmniej dzieli. Tymczasem sytuacja jest taka, że, przynajmniej ta aktywniejsza część społeczeństwa, czego dowodzą sondaże, domaga się jednoznacznego opowiedzenia się po stronie i praktykowania wartości takich jak: empatia, bezinteresowność, ideowość, a nie cwaniactwo i spryt z gabinetów pełnych gorzały, Banasiów, ale i cygar i wina.
W tym kontekście szczególnie boli, że koło ratunkowe rzucane przez ruchy obywatelskie przyzwoitym w miarę partiom w postaci propozycji prawyborów czy paneli obywatelskich, generalnie otwarcia na tych bezpartyjnych, ale aktywnych i pozytywnych, jest deptane tylko właściwie z tego powodu, że partie nie chcą oddać jednego przywileju: władzy nad listami kandydatów, co daje im władzę nad klientelą, a co jest całkowicie sprzeczne z duchem konstytucji i jej treścią (władza należy do obywateli).
Dylemat żaby
Alegoria w postaci żaby, która nie czuje, że siedzi w podgrzewanym garnku, jest zużyta jak buty pani Jachiry po kampanii wyborczej. My jesteśmy tą żabą i Jachirą jednocześnie. Nas gotuje PiS, a buty mamy zdarte od protestów, z których wynika tyle, że Jachira jest w fasadowym Sejmie, a Biedroń pieprzy o tym, że to „świątynia demokracji”. Niech się, mać, zapyta Nitrasa czy Szczerby, co to za świątynia.
Owszem, przychodzi pora na zadanie pytania: czy warto brać udział w państwie PiS, jeśli nasz udział w nim jedynie je żyruje? Owszem, należy pogratulować opozycji parlamentarnej pomysłu zwrócenia się do OBWE w sprawie pisowskiego ponownego „liczenia głosów”. Owszem, należy jej pogratulować także wniosku w sprawie niekonstytucyjnej izby SN. Tylko: czy to wystarczy, żeby zatrzymać PiS? Osobiście wątpię, bo to jakby grać w szachy z tym, kto gra w dupniaka. Kop to szach i mat.
De facto zawsze zdusi de iure.
Ja wybieram Rejtana
Czyli konieczność budowania państwa obywatelskiego obok państwa bezprawia PiS, wspólnoty sąsiadów mimo tego, że dzielnicą władają gangsterzy. Nie, nie przekonują mnie nawoływania do tego, żeby z nimi negocjować i szukać porozumienia, bo wiem, że nigdy tego nie będą chcieć serio, chyba że będą słabi i zadrżą o własną skórę. A na razie są pełni pychy i mają pełnię władzy.
Z naszym przyzwoleniem żyjemy więc w kraju-pokrace, gdzie wolność oznacza według władzy jedynie wolność do nienawiści. Odmawiam. Nie będę nikogo nienawidzić.
Kajetan Wróblewski
fot. Pixabay
2 thoughts on “Pokraka”
Czy ja czegoś nie doczytałam czy w tym tekście nie jest napisane jak ta niezgoda konkretnie ma się przejawiać? Na czym ma polega ć nie branie udziały w państwie PiS? Przestajemy płacić podatki?
Ach, żeby w opozycji powstał koncept wolności jako wolności od nienawiści.
To co prawda na marginesie, ale takie mam marzenie.