7 lutego, zaskakując wszystkich zainteresowanych, wielka norweska pozarządowa organizacja humanitarna Norwegian Refugee Council ogłosiła, że z końcem lutego zamyka jedyny działający jeszcze ośrodek recepcyjny dla uchodźców docierających do Warszawy z Ukrainy i jej terytoriów tymczasowo okupowanych. Tysiące ofiar wojny miesięcznie zostaną tym samym pozbawione jakiejkolwiek realnej pomocy
Dodatkowo, z kompletnie nieznanych przyczyn, w pismach skierowanych do organizacji pomagających uchodźcom, które korzystają z gościny ośrodka NRC, zapowiedziano, że autobusy ewakuacyjne z uchodźcami będą przyjmowane tylko do końca tygodnia.
To tragiczna wiadomość dla tysięcy uchodźców ukraińskich korzystających miesięcznie z pomocy tego ośrodka (od marca 2022 roku do tej pory przyjął ponad 100 tysięcy osób), z których znakomita większość to kobiety z dziećmi, seniorzy, osoby chore i z niepełnosprawnościami, przeważnie bez żadnych środków na utrzymanie.
Warszawa to największy na świecie hub przesiadkowy dla ukraińskich uchodźców podążających do bezpiecznych krajów Europy Zachodniej, czy jadą oni bezpośrednio z terenów przyfrontowych w Ukrainie, czy autobusami organizacji pozarządowych, które pomagają im wydostać się z terenów okupowanych i samej Rosji (znalazło się tam z konieczności wedle UNHCR ok. 2,8 mln obywateli Ukrainy) przez kraje bałtyckie i Białoruś.
Wedle statystyk naszej fundacji, której zespół współpracuje z organizacjami zapewniającymi relokację międzynarodową uchodźców, takimi jak zarejestrowana w Niemczech fundacja Rubikus, czy ukraińska fundacja Helping to Leave z siedzibą w Czechach, obecnie 95% osób nie pozostaje w Polsce, tylko udaje się dalej, do tych krajów UE i strefy Schengen, gdzie pomoc jest po prostu lepsza niż w u nas.
Ośrodek przy Dworcu Wschodnim zapewnia możliwość niesienia pomocy uchodźcom docierającym do Warszawy pociągami, jak i tym przybywającym autobusami ewakuacyjnymi (średnia zeszłoroczna to 4–5 tygodniowo, w każdym po 50 osób). NRC w swoim piśmie snuje wizję przekierowywania autobusów z uchodźcami do ośrodków prowadzonych przez władze wojewódzkie i umieszczenie plakatów z numerem infolinii informacyjnej na dworcach. Świadczy to o kompletnej nieznajomości rzeczywistości, bo – po pierwsze: nie ma żadnych ośrodków recepcyjnych prowadzonych przez wojewodę, są ośrodki długoterminowego pobytu poza Warszawą, przeznaczone dla tych, którzy chcą w Polsce zostać, a nie z niej wyjechać, po drugie – „drobiażdżek”, żeby gdzieś zadzwonić, trzeba mieć polską kartę telefoniczną (uchodźcy przeważnie nie mają grosza), a tę za darmo otrzymują… w ośrodku przy Wschodniej, po trzecie – w Warszawie pozostało 100 miejsc dla uchodźców tranzytowych i to my ich wozimy w te miejsca odnajętym busem, bo sami nie są tam w stanie dotrzeć, gdyż – znowu pieniądze – nie ma od lata 2022 roku darmowej komunikacji miejskiej dla uchodźców, co zresztą nie rozwiązywało problemu uchodźców chorych czy z niepełnosprawnościami, którzy sami nigdzie bez pomocy nie dojadą, z biletem czy bez. Jeśli uchodźca w ogóle może dostać darmowy bilet komunikacji, to znowu w ośrodku przy Dworcu Wschodnim, przez telefon, z którego nie da się dzwonić (o ile ma telefon), biletu nie dostanie. Po czwarte wreszcie – władze Warszawy od dawna zamknęły dostęp do swoich ośrodków długoterminowego pobytu a takich krótkoterminowych nie ma w ogóle.
Co mają zrobić uchodźcy muszący się tu zatrzymać na kilka dni w oczekiwaniu na dalszy wyjazd? Organizacjom ratującym ich spod kul i okupacji rosyjskiej ledwie wystarcza na kupno biletów (nikt ich nie wspiera) na Zachód, nie mają skąd wziąć środków na zapewnienie podstawowych potrzeb uchodźców, co jest obowiązkiem państwa, które – żeby było ciekawiej – oszczędza na tym, że są oni relokowani dalej, a wydaje więcej, jeśli z braku środków zostają w Polsce. A tym skutkować będzie właśnie zamknięcie jedynego ośrodka recepcyjnego w Warszawie.
Stolica Polski stanie się niechlubnym wyjątkiem wśród stolic państw udzielających pomocy ukraińskim uchodźcom, w Niemczech, Danii, Holandii, Finlandii czy Norwegii są dla nich specjalne ośrodki recepcyjne (zapewniające spanie, jedzenie, pomoc lekarską, opiekę nad dziećmi, seniorami i osobami z niepełnosprawnymi. U nas nie będzie już nic – w stolicy państwa, przez które z oczywistych racji geograficznych podróżuje, podkreślmy raz jeszcze, 90% uchodźców z Ukrainy, a to wiele milionów ludzi – największa migracja w powojennej historii Europy.
Asymetryści od samego początku są obecni w ośrodku prowadzonym do tej pory przez NRC, we współpracy z organizacjami z Ukrainy i całej Europy, pomagamy w relokacji dziesiątek tysięcy ofiar wojny, zapewniając im możliwość dotarcia do krajów, gdzie mogą doczekać końca konfliktu w godnych warunkach. Pomagamy dzień i noc. Konkretnie 689. dzień na Wschodniej, w tym 253. dzień bez żadnych wynagrodzeń i żadnej pomocy finansowej ze strony państwa, samorządu, struktur międzynarodowych czy wielkich bytów „humanitarnych”.
Teraz apelujemy do rządu, władz wojewódzkich, samorządowych, polityczek i polityków, mediów i opinii publicznej o natychmiastową reakcję: w Warszawie musi działać punkt recepcyjny dla uchodźców z Ukrainy, wyposażony w zaplecze noclegowe, wyżywienie i pomocą medyczną. Ofiary wojny napływają do nas każdego dnia, mimo że większość z nas o tym po prawie dwóch latach „zapomniała”. Nie możemy sobie na to pozwolić, to nasz humanitarny, polityczny i prawny obowiązek. Musimy stworzyć koalicję dobrej woli, która pomoże błyskawicznie przezwyciężyć ten kryzys humanitarny. Asymetryści i wszystkie współpracujące z nami NGO-sy służą przy tym pomocą, poświęceniem i know-how.
Niemniej w obecnej chwili potrzebna jest błyskawiczna reakcja rządu RP i natychmiastowe nawiązanie przezeń kontaktu z organizacjami, które faktycznie zajmują się recepcją i relokacją krajową i zagraniczną uchodźców w Polsce.
Kajetan Jan Wróblewski, kierownik programu relokacji międzynarodowej uchodźców
Rastsislau Permiakou, koordynator programu relokacji międzynarodowej uchodźców
Justyna Grabowska, prezeska fundacji Asymetryści
Apel został opublikowany na stronie asymetrysci.pl