Prawie wybory czy tylko referendum?

Od pięciu lat Polska jest topniejącym lodowcem i coraz tu mniej: demokracji, wolności, tolerancji, prawa, Konstytucji, akceptacji dla odmienności i inności,  powietrza. Po prostu zrobiło się duszno i trudno jest oddychać normalnemu człowiekowi na co dzień, a co dopiero takiemu, co chciałby  pełną piersią nabrać tchu w płuca

Optymistyczni pesymiści twierdzący, że jest więcej: pogardy, nietolerancji, brutalności, głupoty, cwaniactwa tkwią w mylnym błędzie. Tego u nas zawsze było wiele, dzisiaj po prostu lepiej to widać, bo nie trzeba tego pudrować a nawet pochwalić się można. 

Przez ostanie pięć lat malała ilość prawa w prawie, Konstytucji w tymże prawie i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Zupełnie już tego towaru zabrakło w związku z wydarzeniem, które się nie odbyło 10 maja. Nie chcę nazywać tego wyborami, ani parodią wyborów, po prostu takiego  słowa nie ma, chociaż  zdarzenie – było, a raczej nie było.

Dno prawne, chciałoby się napisać, ale jestem realistą i wiem, że to ani pierwsze, ani ostatnie dno. A więc żadne dno, tylko nowy standard. 


PRZECZYTAJ TAKŻE: Kasprzak: – Nie ma analogii pomiędzy wyborami 28 czerwca 2020, a tymi historycznymi z 1989 roku


10 maja  był dniem w którym w Polsce udało się nam uniknąć katastrofy. Może tak mówić w ramach budowania zgody narodowej, i wtedy każdy będzie myślał o innej katastrofie. 

Potem było to, co zawsze: rząd zrzucał winę na opozycję za to, czego  nie zrobił, a opozycja chlubiła się tym, że to, co nie udało się rządowi, jest owocem jej starań i wysiłków.  A potem, żeby jednak wybrać, tego którego się nie udało wybrać, czyli prezydenta, opracowano czy też wypracowano – nie wchodząc zbytnio w nieistotne szczegóły – nową ustawę o starych-nowych wyborach.

To co powstało, to nie jest prawo, które zachwyca, ani coś co będzie podawane przez prawników, politologów i nie wiadomo kogo za przykład drogi środka, kompromisu, rozwiązania nierozwiązywalnego, wyjścia z twarzą z kryzysu z którego wydawało się, że wyjść się nie da…


Powstało coś, co dla prawników, których cenię i szanuję, jest prawnym, niekonstytucyjnym potworkiem, tyle że mniejszym i mniej niekonstytucyjnym niż to, co było. Dalej jest niekonstytucyjne, ale jakby mniej.

Trudno to zrozumieć, tak jak trudno zrozumieć, że ktoś może twierdzić, iż kwadrat jest bardziej kołem niż prostokąt. A przecież niektórzy uważają to za oczywiste.

Dla wielu dziennikarzy i polityków jest to jednak rozwiązanie kompromisowe albo –  jak chcą inni – próba uniknięcia kolejnej  kompromitacji. Na pewno coś jest na rzeczy. 

Podpisane już przez prezydenta.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Nowe wybory: czerń i biel


Tak więc 28 czerwca,  i jak pójdzie dobrze albo źle – zależnie od wyników –  2 tygodnie później, będziemy wybierać.

Zaczniemy od tego, że będziemy wybierać co się wtedy dzieje: czy są to wybory, prawie wybory, żart a nie wybory, czy może plebiscyt? A jak już zdecydujemy i wrzucimy kartkę, albo nie, to niezależnie od tego, co my wybierzemy, będziemy mieli w Polsce prezydenta na kolejne 5 lat.

Niezależnie od tego jak to nazwiemy, facet, który zbierze co najmniej 50% głosów i jeszcze 1 będzie miał na to jaka będzie Polska wpływ większy, niż jakikolwiek inny człowiek.

Chcąc uniknąć zarzutów podkreślam, że chodzi o człowieka a nie prezesa.


Jest możliwe, że któreś z tych rozwiązań ocali nas przed koniecznością podejmowania decyzji i sprawi, że nie będziemy musieli zastanawiać się, jak z tego miejsca, gdzie jesteśmy dzisiaj, ruszyć naprzód. I gdzie jest w ogóle ten przód, bo z dna tej dziury to nic nie widać?

Trzeba będzie się jednak na coś zdecydować?

Co robić? Czy jak zwykle błysnąć celną ripostą na Instagramie i zalajkować głos buntu na Fejsie, czy może odwrotnie.

Proponuję zacząć od zrobienia czegokolwiek, najlepiej spokojnie i pomalutku.

Obywatelu i Obywatelko, jeżeli nie podoba ci się ten świat i to, gdzie Polska teraz jest, zrób coś, oprócz zalajkowania i zabanowania w mediach społecznościowych. Masz taką szansę dzisiaj, będziesz miał jeszcze bardziej 28 czerwca.

Jeśli jeszcze nie wiesz, co zrobić pomyśl, masz czas.

Ja już wiem.

Dla mnie to nie będą wybory moich marzeń, ale koszmarny plebiscyt. Ale pójdę, bo mam nadzieję, że mój głos w tym plebiscycie ma jednak jakiś sens. Pierwszy krok, oby w dobrym kierunku.

Zawsze to więcej niż nic. 


O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »