Dzisiejsza Wyborcza.pl Rzeszów napisała o zadowolonych i niezadowolonych ze wskazania Konrada Fijołka na kandydata na prezydenta. Co ciekawe, obok Patryka Jfyakiego i jego dość prymitywnego ataku, pojawili się także aktywiści miejscy, zwolennicy prawyborów. Nawet zacytowano fragment mojego tekstu. Szkoda tylko, że bez zrozumienia jego istoty…
Dzisiejsza Wyborcza napisała o kręceniu nosem. Owszem, kręcę. Kręcę nosem na narastające partyjniactwo, na pogłębiający się dystans między obywatelami i ich reprezentantami; na to, że politycy uparcie ignorują głos mieszkańców, mimo że ci podsuwają im pod nos gotowe pomysły. Przytoczę raz jeszcze fragment mojego tekstu, cytowanego zresztą przez Wyborczą: „Politycy jak ognia boją się weryfikacji przez mieszkańców. Po miesiącu bezproduktywnych przepychanek, na stole oficjalnie pojawiła się, przedstawiona przez Nasz Rzeszów, propozycja prawyborów. Oficjalnie – bo w kuluarach istniała już wcześniej. Została zignorowana, mimo że była to opcja mogąca przynieść tylko korzyści dla przedstawionego dziś kandydata. Był on faworytem i prawie na pewno dostałby największą liczbę głosów. I poza poparciem polityków, zyskałby też ogromny atut w postaci wyrażonego w realnym głosowaniu poparcia obywatelek i obywateli. (…) Dlaczego więc prawybory się nie odbyły? Bo będąc wybranym w prawyborach, Konrad Fijołek przestałby być zakładnikiem szefów partii, a stałby się kandydatem prawdziwie obywatelskim. Uniezależniłby się od polityków. (…) A wbrew szumnie głoszonym od 6 lat deklaracjom, że ojczyzna w potrzebie, że wszystkie ręce na pokład, że musimy stawić czoła wspólnemu wrogowi, interesy partyjne są wciąż na pierwszym miejscu (…)”.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Prawybory w Rzeszowie. Należy to traktowaćjako ważny krok w dobrym kierunku
I to są zjawiska, na które kręcę nosem. Konrad Fijołek wciąż, niezależnie od formy jego wyboru, wydaje się być najlepszym kandydatem z tych, którzy mają szansę na zwycięstwo. I którego brak przynależności partyjnej daje nadzieję, że potrafi być prezydentem bliskim obywatelom. Nie ukrywam, że bardzo na to liczę.
Dobrze by też było, aby media nie tworzyły podziałów tam, gdzie ich nie ma. Konradowi Fijołkowi będzie potrzebne wsparcie wszystkich sił demokratycznych, zarówno partii, które go poparły jak i wszelkich ruchów, stowarzyszeń i inicjatyw, którym zależy na tym, aby Rzeszów pozostał w rękach demokratów. Wsparcie to powinno być poprzedzone konkretnymi i możliwymi do zrealizowania zapisami w programie wyborczym. Zapisami, które sprawią, że dotychczasowe, „carskie” rządy zostaną zastąpione prawdziwie partycypacyjnym sposobem zarządzania miastem. Podkreślam: zarządzania, nie rządzenia. Bo to mieszkańcy powinni rządzić Rzeszowem.
Nawiasem mówiąc, jestem bardzo ciekaw, w jakim stopniu entuzjazm bossów partyjnych ogłaszających kandydaturę przełoży się na zaangażowanie tychże partii w kampanię prezydencką kandydata – na ciężką, niewdzięczną pracę bez towarzystwa kamer i mikrofonów dziennikarzy.
Na zdjęciu: Most Tadeusza Mazowieckiego w Rzeszowie, fot. Darek Bobak