Czwartego sierpnia rozpoczęło się tzw. „przedterminowe” głosowanie w wyborach prezydenckich w Białorusi. Od wtorku do soboty lokale w całym kraju będą otwarte po kilka godzin (od 10:00 do 14:00 oraz od 16:00 do 19:00) — oddać głos wcześniej można w 5767 lokalach wyborczych, w tym w 44 poza granicami Białorusi. To etap głosowania poprzedzający głosowanie „główne” w najbliższą niedzielę. Jak twierdzą obserwatorzy, to na tym etapie głosowania odbywa się najwięcej machinacji dotyczących „wrzucania” kart wyborczych.
CKW (Centralna Komisja Wyborcza) twierdzi, że w pierwszym dniu przedterminowego głosowania frekwencja wyniosła aż ‼️ 4,98% (w tym w obwodzie homelskim — 7,55%, w Mińsku — 4,77%, w obwodzie grodzieńskim — 3,39%).
W komisjach wyborczych zwykle zasiadają lojalni wobec Łukaszenki członkowie z doświadczeniem pracy podczas podobnych „wyborów”. Z reguły są to pracownicy jednego zakładu pracy — a przewodniczącym komisji zwykle jest ich bezpośredni przełożony. Kiedy lokal zamyka się, przewodniczący może robić, co chce bez reakcji innych członków komisji.
Takie komisje nie dopuszczają do pracy obserwatorów z zewnątrz (mimo, że prawo wyborcze gwarantuje taką możliwość), tłumacząc najczęściej, że na terenie lokalu nie ma miejsca ‼️ Obserwatorzy bywają wypraszani z lokali przez milicję. Białoruscy aktywiści stworzyli kilka platform w Internecie do obserwacji wyborów: chętni po prostu liczą wyborców pod drzwiami lokalu. Jednak takie liczenie ma jedynie znaczenie moralne: na jego podstawie nie ma możliwości udowodnienia czegokolwiek przed prawem.
Białoruskie media opozycyjne relacjonują historię Alaksandry, niezależnej obserwatorki z Homla (miasto z „najwyższą frekwencją” we wtorek). Według Alaksandry, nie wolno jej było wejść do lokalu wyborczego: cały czas spędziła pod drzwiami. Naliczyła tylko 39 osób głosujących, podczas gdy komisja podała, że głosowało 102 osoby ‼️
Alaksandra zapytała zastępcę przewodniczącego komisji, jak to się mogło stać, na co otrzymała odpowiedź, że nie było go przez cały czas głosowania w lokalu wyborczym i że dziewczyna pomyliła się prawdopodobnie w liczeniu.
Alaksandra miała szczęście — dana komisja podała do publicznej wiadomości liczbę głosujących: można było ją zweryfikować, licząc pod lokalem ludzi, którzy wchodzili do środka. Jak piszą białoruskie media, nie wszędzie są pokazywane protokoły dotyczące frekwencji.
„W jaki sposób można sprawdzić frekwencję podawaną przez Centralną Komisję Wyborczą ?” — materiał z takim tytułem zrobiła we wtorek białoruska gazeta „Nasza Niwa”. Treść tego materiału — to jedno zdanie: „Niestety, w żaden sposób ‼️”.
Jednak codziennie do soboty CKW będzie podawała rosnącą frekwencję. Ta „frekwencja” rośnie z każdą nową kadencją Łukaszenki: w 2015 roku wyniosła rekordowe 36,05%, w 2010 r. miała wynosić 23,1%. Rozbudowany aparat państwowy nakazuje także brać udział w głosowaniu „przedterminowym” pracownikom budżetówki — w ten sposób łatwiej jest sprawdzić, kto i na kogo głosował.
Główna rywalka Łukaszenki, Światłana Cichanoǔska, która zbiera wielotysięczne wiece wyborcze, wezwała swoich zwolenników, by nie brali udziału w „przedterminowym głosowaniu”, tylko żeby przyszli do lokali wyborczych w niedzielę. Wówczas, w związku ze wcześniejszym dorzucaniem kart i w związku z mobilizacją wyborców opozycji, frekwencja w lokalach będzie musiała wynieść ponad 100 proc. (realnie w dniu wyborów przychodzi głosować nawet do 70% Białorusinów, podczas gdy „dorzuconych” kart będzie ponad 30 proc.).
„Dowiedzą się o tym jednak tylko członkowie komisji, gdyż protokoły końcowe sporządza samodzielnie przewodniczący komisji. Ale sztab Cichanoǔskiej liczy na zwykłych członków komisji, którzy tym razem mogą poinformować o rzeczywistych wynikach głosowania” — pisze „Nasza Niwa”.
Te wybory prezydenckie po raz pierwszy w historii niepodległej Białorusi odbywają się bez obserwatorów OBWE/ODIHR i z ograniczeniami narzuconymi przez Centralną Komisję Wyborczą ze względu na sytuację epidemiologiczną. Mimo że Łukaszenka wielokrotnie mówił o „zwycięstwie” nad koronawirusem, CKW ogłosiła o podwyższonym zagrożeniu obiecując pilnować restrykcji.