Sam siebie nie pokonasz

Znowu o Ujazdowskim i nie obiecuję, że jest to ostatni raz. Ponownie posłuchałam panelu w Fundacji Batorego z udziałem pana Kazimierza Michała Ujazdowskiego, tego, w którym rozczulił się nad swoim nieszczęściem, że ktoś go rzekomo odziera z godności, codziennie, jak nikt od 30 lat

Do tego biadolenia odniosłam się parę dni temu, zestawiając je z filmem Roberta Kowalskiego i OKO.press pt. „6… 5… 4… 3…” o demonstracjach obywatelskich przeciwko temu, co m.in. pan Ujazdowski nam skonstruował, w czego konstruowaniu bardzo aktywnie brał udział.

Postanowiłam posłuchać jeszcze raz, bo miałam uczucie, że coś przegapiłam. Na trop naprowadziło mnie przypomnienie archiwalnej rozmowy pana K.M.U. z 2012 r. w programie „Z każdej strony” prowadzonym przez Igora Janke.

W panelu pt. „W jakim kraju chcemy żyć?” uczestniczyli Michał Boni, Sylwia Gregorczyk-Abram z Wolnych Sądów, Mirosław Wyrzykowski (Wydział Prawa i Administracji UW) i prof. Kazimierz Michał Ujazdowski opisany w relacji Video KOD jako kandydat Koalicji Obywatelskiej do Senatu, tak też został przedstawiony przez moderującego dyskusję pana Mikołaja Cześnika. Co przyświecało organizatorom żeby do tej debaty zaprosić akurat pana K.M.U.? Zabijcie, ale nic racjonalnego nie przychodzi mi do głowy, a jedynie same niezbyt mile pachnące pobudki. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że pozostali paneliści czuli swoiste zażenowanie z tego powodu, zwłaszcza, gdy słuchali tego co teraz wygaduje pan kandydat. No, ale skupmy się na tym co mówił w swoich wystąpieniach pan profesor prawa.

Otóż mówił swoją kampanią wyborczą. Czy komitet wyborczy Koalicji Obywatelskiej uregulował należność dla Fundacji Batorego za czas „reklamowy”? Otóż mówił też, że stworzą władzę po wsze czasy. „Jeśli zwyciężymy […], to zbudujemy państwo, które może mieć trwałą większość”. Jak by to powiedzieć… znam te inklinacje pana demokraty z jego poprzedniej formacji. „Jestem przekonany, że ta zmiana polityczna może mieć miejsce” – jestem przekonana, że to jest kalka tego co mówił w 2012 roku Igorowi Janke, a przekonanie swoje wywodzę z tego, że oba filmy mam pod palcem i porównuję. Dalej. Otóż kłamał, że jest codziennie odzierany z godności (w domyśle przez Pawła Kasprzaka), cokolwiek rozumie przez to odzieranie i cokolwiek rozumie przez godność. Otóż pomijał milczeniem wszystkie ważne, a niewygodne pytania. Krótko mówiąc stosował propagandę i manipulację, w sposób do perfekcji opanowany w PiS, tyle, że tym razem w odwrotnym kierunku. Czy mam się cieszyć, że robi to samo tylko na odwrót? Przykro mi, ale mnie to brzydzi. Dla mnie żaden cel nie uświęca środków, nawet jeśli miałby być szczytny, a mam poważne wątpliwości. Śmiał zarzucić Michałowi Boniemu to, że nie stanął w jego obronie. Michałowi Boniemu, którego podobizna zawisła na szubienicy w Katowicach, gdy partia matka pana K.M.U. zrobiła nagonkę na europosłów głosujących za wprowadzeniem procedury art. 7 w sprawie Polski, i którego kumpel pana K.M.U., Grzegorz Schetyna, o mało nie wyrzucił za to z partii. Paradoksalnie, przed tym wyrzuceniem uchroniła pana Michała właśnie owa szubienica. Ale nie uchroniła przed spostponowaniem przez tego małego człowieka, poprzez ustawienie go na „niebiorącym” miejscu w wyborach do europarlamentu. Pan Grzegorz nie zapomina. No chyba, że jest to Ujazdowski.

Napisałam wyżej, że porównuję dwa filmy. Otóż w 2012 roku pan Kazimierz z faktu, że gola dla Polski strzelił Kamil Glik, był łaskaw wywieść następujący ciąg logiczny: Przykład tego, ile można osiągnąć grając niekonwencjonalnie i stawiając na nowy talent do tej pory niezauważony” po wtręcie Igora Janke o analogii do nowego odkrytego talentu czyli prof. Glińskiego rozwija się w To jest reguła uniwersalna, która się sprawdza i jej nie stosowanie oznacza martwotę i wsteczność i nieosiąganie żadnych celów, ale jednocześnie te dni są wielkim blamażem systemu Tuska. Jednym tchem przeszedł więc do niezasuniętego dachu stadionu, co było winą Tuska. Śliczne, prawda? Trzeba mieć talent, albo być wytresowanym, albo jedno i drugie, jak Sasin. Przez system Tuska rozumiem system, który w gruncie rzeczy zachęca do niekompetencji i nieodpowiedzialności, a to m.in. przez tę „martwotę i wsteczność” przecież. Dalej następuje wdeptanie do spodu wszystkich, których ów system Tuska zatrudniał. Co wynika z tego porównania? U Batorego nie pojawił się żaden „system Kaczyńskiego”, który do czegokolwiek zachęca. Pojawiły się jedynie dwie przyczyny odejścia z PiS: coś tam o trójpodziale władzy i coś tam o obywatelskości, że jakiś projekt nie wszedł w życie, ale PO ma go teraz na sztandarach, więc jest super. Poza tym to wszystko jest OK, poza parodią parlamentaryzmu, ale i tu usiłował obronić ideę, że w projektach poselskich (bez obowiązku konsultacji) nie jest istotne, kto się pod nimi podpisuje. Dr. hab. prawa, pan Wyrzykowski, wyjaśnił panu prof. prawa, że jednak ma to znaczenie, w wielce habilitowanych słowach mu wyjaśnił. Co ciekawe, parę zdań później, mówił, że każda ustawa powinna mieć swojego autora z imienia i nazwiska, jak w Unii. Poważnie, nie widział sprzeczności. Ale w końcu co to ma za znaczenie, powiedzieć wszystko można, nikt dokładnie nie słucha, nie pamięta. Otóż panie ministrze: pamięta.

Wracając… Pan kandydat ma rozwiązanie tej parodii, np. takie, że na co drugim posiedzeniu Sejmu, w czwartek (serio!), Sejm, a nawet opozycja, będzie przepytywać premiera. Jak w Anglii, na równych prawach, ale zaznaczył, że może, że kiedyś. Tak rozmarzył się. Dużo w ogóle marzył. Zabrakło mi marzenia o rodzaju kanapek w bufecie, które może, kiedyś. Bo poza tym, opowiadał o proponowanych rozwiązaniach, o których obywatele mówią od znacznie dłuższego czasu niż pan K.M.U. się zbratał z PO, a raczej ze Schetyną, od znacznie dłuższego czasu niż nawet rok 2015. Swoją drogą był łaskaw parokrotnie zauważyć, że przed tym 2015 to nie było fajnie. Jak rozumiem, ma to tłumaczyć wszystko do czego doprowadził. Bo wiecie dlaczego przeprosił się z Kaczyńskim po poprzednim odejściu z PiS? Z powodu katastrofy smoleńskiej! To był impuls, który mu uzmysłowił, że trzeba zmienić rząd na PiSowski i koniecznie z Glińskim. Zgadujmy dlaczego…

Co jeszcze wynika z tego porównania? W jednym i drugim mówił o nowych kadrach, w sensie otwarcia na obywateli, którzy do polityki się nie garną i to powinno się zmienić koniecznie. Wspaniale! Ale jednak wybiórczo. Panu Ujazdowskiemu nie staje już demokracji do tego żeby przyjąć, że to nie on, ani jego kolega z PO (z którym chyba zawarli braterstwo krwi w niechęci do Tuska) decydują kto jest odkrytym talentem, kto może tej „martwocie i wsteczności” zaradzić. Ciekawa jestem do jakiej kategorii zalicza Millera, Sikorskiego, Cimoszewicza, Kowala, Poncyljusza, czyli jedynek w różnych wyborach ustawionych przez swojego kumpla, a do jakiego Michała Wawrykiewicza wystawionego na stracenie? Albo prof. Monikę Płatek? Ups, sorry, haha. U Batorego wiele mówił o obywatelach, o uobywatelnieniu parlamentu, jego prac. No, ale znów raczej za wyjątkiem obywatela Kasprzaka, zwłaszcza popieranego przez Monikę Płatek.

Współpaneliści zachowywali najwyższej próby kulturę, mimo to widać było trudy, którym musieli sprostać. Pan K.M.U. za to, starał się jak mógł pokazać, że jest z nimi absolutnie jedną drużyną, od zarania w ogóle. Jego wysiłki mogłyby nawet wzbudzać współczucie, gdyby nie to, że on cały czas, mentalnie, gra w przeciwnej. Nie wiem czy do PO, ale do obywateli, do demokracji – na pewno.

Nie mam w sobie takich pokładów wyrozumiałości, jak np. Agnieszka Holland, która przytacza przykład przemiany Szawła w Pawła, choć nawet ona ma coraz mniejszą nadzieję. Uważam po prostu, że żeby dokonać takiego przeistoczenia się, trzeba mieć w sobie szczególne cechy, a pierwszymi z nich, bez których nic dalej nie ma sensu, a tym bardziej wiarygodności, są szczerość i pokora. Ten facet nie ma ani jednej ani drugiej. Za to Paweł Kasprzak ma obie, może nawet w nadmiarze.

Nie wiem dlaczego pozostali paneliści wyrazili zgodę na wspólny z Ujazdowskim udział w tej debacie. Może liczyli na samoobnażenie się natury tego człowieka. Poniekąd to im się udało. Ale ja osobiście bardziej oczekiwałabym po prostu chociaż czasowego ostracyzmu wobec tego pana, przynajmniej zdecydowanej karencji w możliwości kandydowania na jakiekolwiek demokratycznie wybierane funkcje, dopóki nie odbębni jakiejś pokuty (to słowo chyba rozumie?). Np. kilku lat wolontaryjnej pracy na rzecz obrony praw osób LGBTQA, albo jakiejkolwiek innej związanej z praworządnością. Cokolwiek. Bo to nie był jakikolwiek czas w jakiejś partii, to był udział w zamachu stanu, do licha! Dlatego nadal odczuwam jego kandydaturę jako siarczysty policzek wymierzony opozycji, tej realnej opozycji, także w partiach, nie tylko na ulicach. Mnie osobiście. I na dodatek coraz silniej piecze.

Panie Ujazdowski, tak Panu zależy na pokonaniu PiS w wyborach? To ustąp Pan. Przecież to widać, że sam siebie nie jest Pan w stanie pokonać.

Ewa Borguńska

PS. Oczywiście każdy może mieć własny odbiór i osobistą opinię o występach pana Ujazdowskiego, dlatego daję linki do omawianych filmów.

Mam nadzieję, że godność pana ministra pozostanie nieurażona.

ilustracja Zack Blanton/Fotolia.com

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »