4 czerwca 1989 roku miałam 24-godzinny dyżur, dzień i noc spędziłam w szkole na Stabłowicach we Wrocławiu. Urny z oka nie spuszczałam. Głosujących liczyłam. Miałam latarkę na wypadek przewidywanej niespodziewanej awarii prądu. Zgodnie z instrukcją
Nad ranem 5 czerwca do nas dotarło: wzięliśmy wszystko, co było do wzięcia. Wsiadłam do malucha i z wynikami wyborów pojechałam do Navigii (dziś już wyburzonej), gdzie mieścił się sztab Komitetu Obywatelskiego Solidarność. Za mną drugi mąż zaufania jechał drugim autem z duplikatem kopii. Do końca bowiem nie wierzyliśmy, że ONI czegoś nie zachachmęcą.
W Navidze trwało wielkie świętowanie, bo samochody nadjeżdżały z całego miasta, z każdego wychodzili ogłupiali jak my ludzie z tym samym komunikatem: wzięliśmy wszystko!
Pamiętam też, że tej nocy licząc głosy słuchaliśmy radia, które doniosło, że czołgi rozjechały demonstrantów na Tiananmen…
Małgorzata Porada – Labuda
- Wpis pochodzi z Facebooka autorki, publikujemy za jej zgodą jako przypomnienie naszej wyjątkowej podejrzliwości i zapobiegliwości w tamtych czasach. Dzisiaj to wspomnienie nabiera innego wymiaru.
fot. Facebook/Małgorzata Porada-Labuda