Więcej kompetencji dla gmin. Mirosław Matyja o szwajcarskiej demokracji bezpośredniej

Polecam wysłuchanie rozmowy pomiędzy doktorem Mirosławem Matyją, Tomaszem Korzanem i Andrzejem Zimowskim na temat modelu szwajcarskiej demokracji bezpośredniej i szans jego implementacji w Polsce

Padło tam kilka tez, które dobrze rezonują z programem Obywateli RP i jako takie jest mi bliskich. Przekonanie, że demokracja bezpośrednia jest panaceum na wszelkie bolączki zostało określone jako naiwne – i moim zdaniem słusznie. Mirosław Matyja kilkakrotnie podkreślał, że na szczeblu centralnym mechanizmy demokracji bezpośredniej mają głównie znaczenie kontrolne, jako służące do równoważenia ciał przedstawicielskich i wykonawczych, a przydatność w tworzeniu prawa (a nie odrzucaniu tworzonego przez inne ciała) ujawniają głównie na szczeblu lokalnym.

Zabrakło mi tutaj dyskusji mechanizmów demokracji deliberatywnej, mogących w pewnym stopniu wyeliminować problem „skalowalności” demokracji bezpośredniej z poziomu lokalnego na krajowy. Co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że punktem odniesienia była Szwajcaria, nie zaś Holandia czy Irlandia, gdzie takie mechanizmy już funkcjonują stale. Do uzupełnienia miejmy nadzieję w następnej rozmowie.


Zmiana Konstytucji – co prawda nie sądzę, by problemem była „postkomunistyczność” obecnej (a takie twierdzenie padło), ale rzeczywiście działania PiS ujawniły pewne słabości, szczególnie tam, gdzie poszczególne kompetencje były cedowane na ustawę. Zgadzam się, że na temat zmiany konstytucji – i ordynacji wyborczej – musi odbyć się debata.

Ważna sprawa języka, którego się używa. Słowa takie jak „władza” na określenie ministrów czy posłów tworzą rzeczywistość, w której trudno o podmiotowość obywateli. W pełni się z tym zgadzamy w Obywatelach RP i od pewnego czasu staramy się wylansować termin „administracja” w tym kontekście.


Kilkakrotnie wspomniana była kwestia oddolności i subsydiarnych procedur demokratycznych tych ruchów, które mają na celu budować demokrację bezpośrednią. Niewiele było na temat partii w tym kontekście, ale jedyne dwie znane mi polskie partie, które można za pomocą tych kryteriów ocenić jako demokratyczne, to Polskie Stronnictwo Ludowe i Zieloni. Nawet kolegialnie zarządzane Razem ma w statucie mechanizmy pozwalające zarządowi uchylić dowolną uchwałę niższego szczebla, a Polska 2050 Hołowni, mająca na ustach demokrację bezpośrednią, jest w pełni wodzowska. Z organizacjami społecznymi nie będącymi partiami jest pod tym względem chyba lepiej (zwłaszcza że ustawa o stowarzyszeniach wymusza demokratyczne procedury, w przeciwieństwie do ustawy o partiach), ale niewiele lepiej.

I wreszcie kwestia sposobu przeprowadzenia zmiany. Dyskutanci widzą tu kluczową rolę samorządów i organizacji lokalnych, łączących się w większe struktury. Takie posunięcia są już czynione w wąskich, konkretnych celach, nie jestem jednak przekonana, czy są na tyle sprawcze politycznie, by wymusić tak daleko idące zmiany. Warto jednak pamiętać, że historycznie dużo zmian zaczęło się od samorządów miejskich.

  • Mirosław Matyja, ekonomista i politolog. Od 1989 mieszka w Szwajcarii. Doktor nauk ekonomiczno-społecznych na Uniwersytecie we Fryburgu (1997), nauk filozoficznych na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie (PUNO w Londynie, 2012) i nauk społecznych w dyscyplinie nauka o polityce na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie (2016)

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »