Wybory europejskie – uproszczone zasady gry

grafika: Michał M. Majewski

Wybory do Parlamentu Europejskiego to najbardziej proporcjonalne wybory w Polsce. Procent zdobytych mandatów jest prawie taki sam jak procent zdobytych głosów. Na potrzeby przeliczania głosów na mandaty cały kraj jest jednym okręgiem wyborczym. Nie ma problemu nierówności głosu – każda osoba, niezależnie od tego gdzie głosuje (również za granicą) ma taki sam wpływ na wynik.

Na pytanie, jaka jest ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego, większość osób i wszyscy politycy odpowiadają „bardzo skomplikowana”. Politycy chyba tych zasad wyborczych albo nie rozumieją, albo po prostu nie lubią. Najlepiej oddaje to niedawna wypowiedź Władysława Kosiniaka-Kamysza:

To jest bardzo skomplikowana ordynacja, tam nie ma przypisanych mandatów do okręgu. Może się tak zdarzyć, że w jednym województwie jest siedem mandatów, a w drugim są dwa, więc to utrudnia też przejrzystość procesu wyborczego dla wyborcy. Myślę, że musimy popracować w przyszłości nad zmianą ordynacji do Parlamentu Europejskiego, żeby było większe zainteresowanie tymi wyborami.

Wybory do Europarlamentu są najbardziej proporcjonalnymi wyborami, jakie mamy w Polsce. Okryta złą sławą metoda d’Hondta daje wynik, który jest bardzo zbliżony do proporcjonalnego – procent zdobytych głosów przekłada się na prawie taki sam procent zdobytych mandatów. Dla mniejszych partii każdy głos oddany w kraju niezależnie od miejsca ma wpływ na ostateczny wynik wyborów liczony w mandatach europarlamentarzystów. To jest po prostu sprawiedliwa i uczciwa ordynacja wyborcza.

Wyborcze zasady w wyborach europejskich, tak jak są one opisana w Kodeksie wyborczym, faktycznie wyglądają na skomplikowane. Chciałbym przedstawić „uproszczoną” wersję tych reguł, których przyswojenie pozwala łatwiej zrozumieć, jak nasz głos przekłada się na wyborczy wynik.

Polska – jeden okręg wyborczy

We wszystkich wyborach w Polsce kandydatów wybieramy w okręgach wyborczych. Po doświadczeniach ostatnich wyborów parlamentarnych i samorządowych coraz więcej osób dostrzega, że małe okręgi, czyli takie, gdzie wybiera się małą liczbę posłów lub radnych, są dużym ograniczeniem dla mniejszych ugrupowań i powodują, że wybory są proporcjonalne tylko z nazwy. Gdy w okręgu w wyborach samorządowych jest do zdobycia 6-8 mandatów, zdobycie 10% głosów najprawdopodobniej nie przełoży się na zdobycie ani jednego mandatu. Mając to na uwadze, może się wydawać, że wybory europejskie, gdzie w Polsce do podziału są w tym roku 53 mandaty, a okręgów jest 13, będą bardzo faworyzowały największe ugrupowania. To bardzo dalekie od prawdy. W tych wyborach 13 okręgów wyborczych nie odgrywa żadnej roli przy podziale mandatów pomiędzy startujące komitety wyborcze. Możemy o nich zapomnieć. Dla potrzeb przeliczenia głosów na mandaty wyborcze Polska jest jednym okręgiem wyborczym.

Pełna proporcjonalność zamiast d’Hondta

W dniu wyborów, po zliczeniu głosów w komisjach wyborczych, wszystkie głosy oddane na listę wyborczą w całym kraju są sumowane. Te komitety, które przekroczyły próg wyborczy 5% głosów, uczestniczą w podziale mandatów metodą d’Hondta.

Jak działa przeliczanie głosów na mandaty według algorytmu d’Hondta, opisałem w artykule „D’Hondt – wszystko o co głupio było zapytać, a jednak warto wiedzieć. Praktyczny poradnik wyborczy, część 4

Stosując metodę d’Hondta powinniśmy ułożyć tabelkę z kolejnymi ilorazami głosów dzielonymi przez liczby naturalne i dojść do 53. ilorazu, który wyznacza „cenę” jednego mandatu w głosach. Zamiast tego, możemy przyjąć uproszczenie i założyć, że przeliczenie głosów na mandaty jest w pełni proporcjonalne. Jeżeli 100% podzielimy przez 53, czyli liczbę mandatów w Polsce otrzymamy 1,89%. To jest poparcie głosujących, które przekłada się na jeden mandat. W metodzie uproszczonej 1,89% sumy wszystkich głosów oddanych na komitety, które przekroczyły 5%, wyznacza głosy potrzebne do zdobycia jednego mandatu. Jest to dość bliskie przybliżenie metody d’Hondta, bo przy tak dużej liczbie mandatów do podziału, kolejne dzielenia przez coraz większe liczby przybliżają metodę d’Hondta do pełnej proporcjonalności.   

Uproszczone zasady wyborcze – jak zadziałały w 2014 roku?

Jak działają uproszczone zasady najlepiej sprawdzić na wynikach poprzednich wyborów. Ostatnie wybory z 2019 roku były mało ciekawe, bo mandaty zostały rozdzielone pomiędzy trzy komitety. Natomiast wybory z 2014 roku bardziej przypominały naszą obecną sytuację – mandaty zostały podzielone pomiędzy pięć ugrupowań. Wyniki tych wyborów sprzed 10 lat podsumowuje tabela poniżej:

Tabela 1. Przeliczenie głosów na mandaty metodą uproszczoną dla wyników wyborów europejskich z 2014


W pierwszym kroku odrzucamy głosy na te komitety, które nie przekroczyły 5% progu wyborczego, w 2014 było to w sumie prawie 900 tys. głosów. W drugim kroku wyznaczamy liczbę głosów przypadających na jeden mandat. W tym celu dzielimy sumę głosów komitetów, które przekroczyły próg wyborczy (6 171 836) przez 51 (liczbę mandatów, która przypadała Polsce w 2014 roku). Tak uzyskane  przybliżenie to 121 016. W trzecim kroku dzielimy liczbę głosów uzyskaną przez poszczególne listy przez 121 016. Dla Platformy Obywatelskiej takie działanie daje wynik 18,77, po zaokrągleniu 19 mandatów. W metodzie dokładnej 51. iloraz d’Hondta dla tych wyników wyniósł 118 256 głosy. Gdy porównamy nasze przybliżone wyniki z dokładną metodą d’Hondta, zobaczymy, że różnią się one tylko dla jednego komitetu – Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Metoda uproszczona po zaokrągleniu dała wynik 6 mandatów, o jeden za dużo w porównaniu z dokładnymi wyliczeniami.

Dla wyników wyborów z 2019 roku, takie uproszczenie też dałoby błąd w stosunku do metody d’Hondta i też byłby to jeden mandat. Metoda uproszczona, która omija algorytm d’Hondta, nie jest idealna, ale jej wynik jest bardzo bliski prawdziwym wynikom.

Okręgi wyborcze – pomocniczy mechanizm przydziału mandatów wewnątrz listy

Dla większości z nas przeliczenie głosów na mandaty w zasadzie kończy sprawę wyniku wyborów – wiemy, która listy dostała ile mandatów i to jest najważniejsze. Czytelnicy mniej dociekliwi mogą tę część artykułu odpuścić i przejść do podsumowania. Bardziej dociekliwi czytając dalej dowiedzą się jaką rolę w tych wyborach mają okręgi wyborcze.

Aby ustalić, którzy kandydaci zostaną europosłami, brana jest pod uwagę liczba głosów oddanych na daną listę w 13 okręgach wyborczych. Dla mniejszych komitetów wyborczych mandaty przypadną tym okręgom, gdzie zdobyły najwięcej głosów. Poniższa tabela przedstawia wyniki PSL z 2014 roku w poszczególnych okręgach wyborczych:


Z podziału mandatów, który został przeprowadzony na poziomie całego kraju, wiemy, że PSL zdobył 4 mandaty. Cztery okręgi, gdzie PSL uzyskał najwięcej głosów, to okręgi nr 5,7,8,10 i tam przypada po jednym mandacie. W tych czterech okręgach mandat zdobywa kandydat, który uzyskał najwięcej głosów w okręgu. Nie ma znaczenia, czy był na liście „jedynką”, czy startował z dalszego miejsca na liście, liczy się kto zdobył najwięcej głosów.

Podział mandatów dla dużych ugrupowań

Tabela 3. Przydział mandatów pomiędzy okręgi dla dużych ugrupowań na przykładzie KO


Jak wygląda przydział mandatów dla większego ugrupowania, możemy prześledzić w kolejnych krokach w powyższej tabeli. PO w 2014 roku zdobyła 2 271 215 głosów w całym kraju. W pierwszym kroku przeliczamy. jaki procent głosów uzyskała PO w poszczególnych okręgach wyborczych. W drugim kroku mnożymy procent dla każdego okręgu przez 19, bo tyle mandatów ma do podziału KO. Na przykład w okręgu nr 4 (Warszawa i okolice) 308 468 głosów stanowiło 13,6% wszystkich głosów, które uzyskała PO. Po pomnożeniu przez 19 otrzymujemy 2,581 mandatu europosła dla tego okręgu. W trzecim kroku robimy zaokrąglenie liczby mandatów do liczb całkowitych. Po tym zaokrągleniu suma mandatów PO we wszystkich okręgach wynosi 21, czyli o dwa za dużo w stosunku do 19 mandatów zdobytych przez PO w skali kraju. Musimy odrzucić dwa mandaty i w tym celu wybieramy dwa okręgi, gdzie zaokrąglenie w górę było największe. W tym przypadku był to okręg nr 4 i 8 i w tych okręgach odejmujemy po jednym mandacie, tak aby suma dla wszystkich okręgów zgadzała się z liczbą mandatów PO, która została ustalona na poziomie całego kraju. Wynik widzimy w ostatniej kolumnie tabeli. W wyborach w 2014 PO w okręgu nr 8 nie zdobyła żadnego mandatu, a w okręgu nr 11 zdobyła 3 mandaty. Ta dysproporcja wynikała tylko i wyłącznie z dużej dysproporcji głosów zdobytych przez PO w tych dwóch regionach. Nie oznacza to jednak, że głosy PO w okręgu nr 8 zostały zmarnowane. PO w 2014 otrzymała 19 mandatów, co wynikało z sumy głosów w całym kraju, również tych z okręgu nr 8.   

Jako że okręgi wyborcze odgrywają rolę dopiero przy podziale mandatów wewnątrz puli, które zdobyła lista w skali kraju, jest bez znaczenia, jaki wynik wyborczy osiągnęły w poszczególnych okręgach inne ugrupowania. W wyborach w tym roku do podziału są 53 mandaty w 13 okręgach. Możliwa jest sytuacja, gdzie w okręgu będzie przyznany tylko jeden mandat. Mogą być również okręgi, gdzie przyznanych będzie 7 mandatów.

Podsumowanie

Ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego to najbardziej proporcjonalny system wyborczy w Polsce. Przekroczenie 5% progu wyborczego gwarantuje liście wyborczej mandaty, których procentowy udział będzie odpowiadał procentowi zdobytych głosów. Na potrzeby przeliczenia głosów na mandaty cała Polska jest jednym okręgiem wyborczym. Nie ma więc problemu zmarnowanych głosów, tak jak dzieje się w wyborach do Sejmu, gdzie głosy na mandaty są przeliczane niezależnie w 41 okręgach wyborczych. W wyborach do Parlamentu Europejskiego bardzo łatwo jest oszacować przewidywaną liczbę mandatów, które może zdobyć ugrupowanie. Dziś Polska ma 53 miejsca w parlamencie w Brukseli. Dzieląc 100% na 53, otrzymujemy 1,89%. Wielokrotność takiego poparcia wyznacza w przybliżeniu kolejne mandaty, które w wyborach zdobędzie dane ugrupowanie. Lista wyborcza, która uzyska 18,9% głosów, zdobędzie 10 mandatów. Ugrupowanie, które osiągnie wynik 10% głosów, otrzyma 5 mandatów (5×1,89%=9,45%). Stosując to uproszczenie, błąd w stosunku do metody d’Hondta może wynieść +/- jeden mandat.

Wyborcy głosujący za granicą, którzy w ordynacji sejmowej są traktowani jak wyborcy trzeciej kategorii, w wyborach do Europarlamentu są wyborcami pełnoprawnymi. Ich głosy mają taki sam wpływ na wynik, jak głosy Polaków głosujących w kraju.

Turystyka wyborcza w tych wyborach nie ma uzasadnienia, bo siła głosu wszystkich głosujących jest taka sama. Nie ma problemu zmarnowanych głosów w okręgach wyborczych, bo przeliczanie na mandaty odbywa się w skali kraju. Nie ma również powodów, aby głosować strategicznie na partie drugiego wyboru, bo wszystkie ugrupowania, które przekroczą próg wyborczy 5%, otrzymają sprawiedliwą (proporcjonalną) część z puli 53 mandatów.

Dla nas wyborców, to najbardziej przejrzyste wybory. Każdy może zagłosować w miejscu zamieszkania na ugrupowanie pierwszego wyboru i wszystkie głosy w równy sposób zostaną przeliczone na mandaty. To, że politycy mają pewien problem w wyliczeniach, które miejsce, w którym okręgu wyborczym jest „biorące”, to naprawdę jest temat trzeciorzędny. W każdym miejscu w Polsce liderzy partyjni powinni być bardzo aktywni podczas kampanii wyborczej, bo każdy głos się liczy, również w tych okręgach wyborczych, gdzie ugrupowanie ma małe szanse na mandat europosła.

O autorze

Starsze opinie, komentarze, listy