Zasady postępowania służące ochronie i zabezpieczeniu nieletnich według chrystusowców

Biuro prasowe Sądu Najwyższego poinformowało, że 9 stycznia sędzia Henryk Pietrzykowski rozpatrzył pozytywnie wniosek o zmianę składu sędziowskiego w głośnej sprawie kasacyjnej zakonu chrystusowców. Pierwotnie rozprawa miała odbyć się 20 grudnia. Została odwołana, ponieważ ofiara księdza-pedofila wnioskowała o zmianę składu orzekającego

Zdaniem pani Katarzyny [ofiary byłego zakonnika Romana B. – red.] istniała obawa o bezstronność sędziów. Jak informowała na Facebooku, wszyscy trzej sędziowie powołani do tej sprawy są w jakiś sposób powiązani z kościołem – prof. KUL, były radca reprezentujący kościół przeciw ofierze pedofilii i sędzia, która niedawno orzekała na rzecz parafii w procesie o zasiedzenie. Wszyscy zostali nominowani przez neo-KRS.

Nowy skład sędziowski i data rozprawy zostaną wyznaczone przez tego samego sędziego co poprzednio, czyli sędziego Dariusza Zawistowskiego.

Rzecz dotyczy głośniej sprawy, którą opisała w 2017 roku „Gazeta Wyborcza”. Ksiądz Roman B. z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej wywiózł 13-letnią dziewczynkę z rodzinnego domu i przez kilkanaście miesięcy więził ją i gwałcił. Skazany został na cztery lata więzienia, ale dopiero po opisaniu sprawy przestał być księdzem. W 2018 r. zapadł prawomocny wyrok przyznający kobiecie 1 milion zł zadośćuczynienia od zakonu oraz rentę w wysokości 800 zł miesięcznie. Zakon złożył jednak skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.

Podstawą złożenia przez chrystusowców kasacji do SN jest jakoby brak ich wiedzy na temat przestępstw księdza Romana B. Według nich gwałcił on ofiarę „prywatnie” i nie mogą ponosić za niego odpowiedzialności. W obliczu lektury wydanego przez zakon dokumentu „Zasady postępowania służące ochronie i zabezpieczeniu nieletnich” twierdzenie to wydaje się być nieprawdziwe. Tekst jest dostępny na oficjalnej stronie chrystusowców.

Milcz i ukrywaj

„22. Zaleca się Współbraciom, aby – niezależnie od sytuacji w jakiej się znaleźli, gdyby ktokolwiek z osób świeckich zarzucał im popełnienie czynów, o których mowa w niniejszym dokumencie – zachowali zawsze milczenie wobec tych oskarżeń, nie wdając się pod żadnym pozorem w dyskusje z takimi osobami, mając na uwadze, że często sytuacje takie stanowią prowokację i są nagrywane, albowiem ich celem jest odebranie dobrego imienia Kościołowi.”

Chrystusowcy konsekwentnie zachowywali milczenie na temat księdza-pedofila. Po wyjściu z więzienia Roman B. poddał się sądowi kościelnemu na mocy automatycznej procedury. Nie wiadomo jednak, jaki zapadł wyrok w tym procesie kościelnym. Na pytanie Justyny Kopińskiej, która opisała sprawę w „Dużym Formacie”, rektor chrystusowców ks. Andrzej Łysy odparł, że „to są jakieś insynuacje” i rozłączył się. Podobnie rzecznik prasowy Towarzystwa Chrystusowego ks. Jan Hadalski odmówił komentarza i odłożył słuchawkę.

Dziennikarka zapytała więc w Metropolitalnym Sądzie Duchownym w Poznaniu o wyrok. „My tu nie jesteśmy od pomagania dziennikarzom. (…) W sądzie duchownym, w przeciwieństwie do karnego, nie musimy informować o naszych ustaleniach”. Ten ksiądz również rozłączył się. Można jedynie domniemywać, że ksiądz Roman B. został uniewinniony, skoro pozwolono mu zostać w zakonie przez kolejnych 5 lat.

„23. Również przypomina się współbraciom w przypadku oskarżenia, że zgodnie z polskim prawem karnym mają prawo zawsze zachować milczenie i nie odpowiadać na żadne pytania organów ścigania bez względu na wywieraną presję i obietnicę ze strony organów ścigania, a także mają prawo domagania się niezwłocznego kontaktu z adwokatem, którego poleci przełożony generalny lub wikariusz generalny”.

❌ „40. Należy być bardzo uważnym na wszelkie zachowania prowokacyjne ze strony nieletnich bądź osób czy grup posługujących się nieletnimi w celu prowokacji (…) Jeśli okoliczności tego wymagają wikariusz generalny niech skorzysta z koniecznej pomocy prawnej i zapewni taką – jeśli potrzeba współbratu, który jest zaangażowany w sprawę”.

Ksiądz Roman B. miał dwóch adwokatów. Jeden z nich był opłacany przez zakon. Dziennikarce Justynie Kopińskiej gwałciciel powiedział: „Otrzymałem dużo wsparcia od zakonu. Miałem pomoc psychologiczną”. Współbracia udzielili mu u siebie schronienia, gdy zakończył odbywanie kary. W 2017 r., siedem lat po wyroku skazującym, nadal odprawiał msze w Puszczykowie.

Brudy pierzemy we własnym zakonie

 „42. Gdyby na jakimkolwiek etapie formacji początkowej wobec kogokolwiek ze współbraci zaistniało podejrzenie popełnienia czynów, o jakich mowa w tym dokumencie, zostanie przeprowadzona przez jego przełożonych w porozumieniu z przełożonym generalnym gruntowna weryfikacja jego sytuacji (…) Dla ochrony dobrego imienia osób konieczne jest zachowanie dyskrecji”.

Pedofil gwałcił swoją ofiarę na plebanii u księdza Jarosława S., który również należy do zakonu chrystusowców. Ksiądz S. wielokrotnie był świadkiem, jak Roman B. przywoził na plebanię dwunastolatkę. Proboszcza nie dziwił fakt, że ksiądz nocuje z nią w jednym pokoju. Był dyskretny i nie zadawał mu żadnych pytań. Pytany o to przez dziennikarkę powiedział o ofierze: „To nie było znowu takie dziecko”. O gwałcicielu zawsze mówił „brat”.

❌ „18. Jeżeli zarzuty okażą się prawdziwe i pociągnie to odpowiednie postępowanie cywilne lub karne (państwowe lub kanoniczne), przełożony generalny lub wikariusz generalny sam lub przez delegata powinien spotkać się z oskarżonym dla omówienia sposobu udzielenia mu pomocy”. 

Ksiądz Roman B. był zakonowi wdzięczny za wsparcie. Przed sądem mówił: „Moje zgromadzenie zakonne mnie wspiera. Nie myślą o wyrzuceniu mnie z zakonu. Regularnie odwiedza mnie w więzieniu przełożony”.

❌ „38. Dla własnego bezpieczeństwa nie należy udostępniać osobistych komputerów osobom postronnym; nie należy pozwalać nieletnim na swobodny i niekontrolowany dostęp do Internetu w pomieszczeniach parafialnych czy klasztornych; tym bardziej nigdy nie należy pozwalać na taki dostęp w pokojach czy miejscach zarezerwowanych dla wspólnoty”.

W laptopie i telefonie Romana B. znaleziono treści pedofilskie i m.in. dlatego został skazany. Po jego powrocie z więzienia do zakonu przełożeni nie interesowali się tym, co robi w czasie wolnym. Swobodnie korzystał z telefonu i Internetu. Założył konto na Facebooku jako Roman Bee, dodawał do znajomych nieletnie dziewczęta i korespondował z nimi, co zostało udowodnione w policyjno-dziennikarskiej prowokacji.

❌ „46. Wszelkie wątpliwości dotyczące zdolności kandydata do życia w konsekrowanym celibacie, zwłaszcza gdyby proces rozeznania się przedłużał, będą rozstrzygane na korzyść Kościoła”.

Tu rodzi się pytanie, czy wątpliwości te nie powinny być rozstrzygane na korzyść ofiary, a nie kościoła.

W powyższym dokumencie z 2018 r., chrystusowcy nieopatrznie spisali swoje praktyki stosowane od dawna. W przypadku księdza Romana B. zapewnili mu pomoc finansową, psychologiczną i schronienie po wyjściu z więzienia. Nie usunęli ze stanu duchownego. Zrobili to dopiero w 2018 r., gdy sprawą zaczęły interesować się media. Nadal milczą na temat wyroku sądu kościelnego. Nie udzielili żadnej pomocy ofierze.

Wyrok w tej sprawie będzie stanowił precedens, ponieważ po raz pierwszy jest tu poruszana kwestia odpowiedzialności cywilnej Kościoła. W kolejnych takich sprawach sędziowie będą powoływali się na to właśnie rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego.

W kolejce czekają już kolejne ofiary, którym sąd przyznał odszkodowania, a które nie mogą być jeszcze pewne wygranej z uwagi na możliwość złożenia kasacji przez Kościół. Odrzucenie kasacji z pewnością uruchomi lawinę podobnych procesów, natomiast jej przyjęcie zniechęci ofiary księży pedofilów do walki o zadośćuczynienie.

fot. Pixabay

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »