Złoty Róg #03. Głos publicystów w debacie prezydenckiej

Debata prezydencka, która odbywa się w studiu Obywatele.News nie jest dyskusją publicystów i komentatorów, a kiedy w niej uczestniczą politycy, nie chodzi o ich „przekazy dnia”, czy elementy kampanii. Prowadzę ją w imieniu Obywateli RP i nie chodzi tu o to, by „prowadzić dyskusję”

Chodzi o postulaty, które Obywatele RP złożyli partiom politycznym po to, by stały się one częścią prezydenckiego programu – wizji odnowy demokracji, która zagwarantuje powszechne poparcie obywateli dla ustroju Rzeczypospolitej i która skończy „polską wojnę”. Nikt tu nie udaje bezstronności i jest ważne, żeby to było jasne. Chodzi o próbę negocjacji, o rodzaj „prezydenckiego paktu”, w którym aspirujący do tego urzędu zyskują poparcie w spisanym kontrakcie.

Obywatele.News próbują ten proces pokazać. Zarówno w treści postulatów Obywateli RP, jak w misji Obywatele.News chodzi o to, by polityka odbywała się na stole, a nie pod nim. Złoty Róg jest próbą, która zmierza właśnie do tego.

W tym odcinku poprosiliśmy o komentarz publicystów do dyskusji polityków. Zuzanna Dąbrowska z Rzeczpospolitej, Agata Szczęśniak z OKO.press, Jacek Żakowski z Polityki i Jarosław J. Szczepański z Obywatele.News odnoszą się do spotkania Obywateli RP z Joanną Kluzik-Rostkowską z PO, Maciejem Gdulą z Wiosny i Michałem Kamińskim z PSL/UED. Wygląda jednak na to, że przy wszystkich rzeczach ciekawych i różnych od zwykłych „przekazów dnia”, które wypowiedzieli do nas politycy – takich, które naszym zdaniem od polityków da się usłyszeć tylko u nas – komentatorom jednak nie wydaje się, by te wypowiedzi były w jakikolwiek sposób ważne.

Brak programu – tak oceniają wypowiedzi polityków komentatorzy. Podobnie brzmiał Jarosław Szczepański, który nie dostrzegając interesującej oferty w programowych wypowiedziach polityków uważa jednak po prostu, że żadna debata nie ma większej wartości, skoro jej stroną w parlamencie jest pisowska większość. Co charakterystyczne, to była w całej rozmowie jedyna wypowiedź, która zdawała się współbrzmieć z naczelną myślą opozycyjnych polityków, by najpierw odsunąć PiS, a o demokrację troszczyć się potem.

Dyskusja szybko skoncentrowała się na pytaniu, które sformułował Jacek Żakowski:

Pytanie jak wygrać wybory prezydenckie dla mnie jest kompletnie nieinteresujące. Dla mnie jest interesujące pytanie, jak wygrać demokrację.

Co przy okazji dość dobrze streszcza to, z czym Obywatele RP przyszli do polityków.

Pełna zgoda dotyczyła oceny prezentowanej przez polityków optyki, w której opozycyjny prezydent rozsadzi władzę PiS i umożliwi ewentualne reformy kraju – zdaniem komentatorów jest to niebezpieczna, prymitywna wojna plemienna, z której nie ma dobrego wyjścia. Nie ma też specjalnej nadziei na jej przełamanie. Dalej już jednak zgody nie było.

Pozwolę tu sobie subiektywnie skomentować różnice, które prawdopodobnie nie są wprost czytelne, kiedy się ogląda nagranie ze spotkania. Po pierwsze uderza w wypowiedziach przekonanie, że polityka dzieje się w głowach polityków, że nic nie zmieni się, dopóki na przykład – jak o tym mówił Jacek Żakowski – w umysłach polityków nie pojawi się poczucie klęski ich dotychczasowego myślenia. Rzecz w tym, że jako aktywiści ruchów obywatelskich przychodzimy do polityków w nieco innej sprawie. Chcemy mianowicie sami artykułować polityczne oczekiwania i jeśli tego trzeba, wywierać nacisk w tej sprawie, wierząc, że tym naciskiem może się stać po prostu zorganizowana opinia publiczna. Mediów potrzebujemy do tego, by tę organizację opinii wspierały. Stąd ów przebijający w rozmowie fatalizm – choć jest dobrze uzasadniony np. wynikami wyborów, czy danymi z sondaży – jest dla nas trudny do zaakceptowania. W największym skrócie chodzi nam o to, by ci, którzy formułują postulaty obywatelskie, stali się podmiotami w polityce, choć nie są partiami i sami nie kandydują.

Po drugie wszędzie tam, gdzie w dyskusji mowa była o „demokratycznym otwarciu”, o obywatelskim udziale w polityce, czy nawet o sądach wydających wyroki w imieniu i w interesie społeczeństwa, a niekoniecznie państwa – we wszystkich tych wątkach dominowało przekonanie, że chodzi bardziej o demokratyczną kulturę niż o systemowe regulacje dotyczące ustroju. Brzmiało to tak, jakbyśmy naprawić polską demokrację mogli w zasadzie wyłącznie poprzez działania edukacyjne.

Szczególnie ostro rysuje się ta różnica w stosunku do referendów. Referenda mają w Polsce zasłużenie złą prasę. Bywają rzeczywiście narzędziem niebezpiecznym, co pokazał np. Brexit. Ale jesteśmy również po doświadczeniach irlandzkich. Abstrahując od szczegółów kontrowersji z Jackiem Żakowskim, który w referendach widzi narzędzie manipulacji i domaga się deliberacji – bo to akurat jest dokładnie treścią postulatów Obywateli RP – podkreślenia wymaga inna rzecz. W Polsce referenda nie osiągają przede wszystkim oczekiwanej frekwencji i z wyjątkiem trwającego dwa dni i intensywnie promowanego referendum europejskiego żadne – łącznie z konstytucyjnym – nie osiągnęło 50% progu koniecznego, by je uznać za stanowiące. Ale nigdy w Polsce nie pozwolono obywatelom zdecydować w sprawach naprawdę ważnych, jak choćby rozpalające społeczne emocje prawo aborcyjne, jak to zrobiono w Irlandii. Gdybyśmy wiedzieli, że nasz głos będzie stanowiący – poszlibyśmy do urn powszechnie. A przynajmniej taką się da mieć nadzieję.

Mamy przy tym w Polsce do czynienia z ogromnym kryzysem wiarygodności politycznej reprezentacji, co powoduje tę charakterystycznie niską frekwencję wyborczą i odbiera mandat parlamentarzystom do decydowania we wszystkich podobnie zapalnych sprawach budzących ostre kontrowersje. Jak powiedział w dyskusji ten sam Jacek Żakowski „demokracja wymaga ofiar” – to jest ryzyka podjęcia decyzji nieracjonalnych. W obecnym kryzysie głosowania powszechne są szansą, której nie daje nic innego. Są także koniecznością, ponieważ żadne inne rozwiązanie nie da decyzjom mandatu. A ten jest potrzebny, by po kolejnym buncie populistów nie rozpadło nam się po prostu państwo.   

Co charakterystyczne, podobne kłopoty dawały o sobie znać w trakcie spotkania z aktywistami ruchów obywatelskich w drugim odcinku Złotego Rogu. Wciąż słychać było co i raz powtarzane przekonanie, że jako społeczeństwo nie dojrzeliśmy do tego rodzaju rozwiązań przy równoczesnym bardzo silnym poglądzie, że politycy są w stanie zepsuć wszystko z panelem klimatycznym włącznie.

Cóż, Obywatele RP uparli się robić swoje, a Obywatele.News będą te wysiłki relacjonować. W planach Złotego Rogu debaty:

  • Z ruchami kobiecymi o tym, czy o prawach kobiet i przepisach aborcyjnych w szczególności powinien – jak w Irlandii zdecydować obywatelski panel a potem ogólnonarodowe referendum i czy da się zawrzeć sojusz ruchów i środowisk żądających tego rozwiązania w programie prezydenta, który może panel obywatelski powołać natychmiast po rozpoczęciu urzędowania, a referendum ogłosić bez pytania PiS o zgodę po zakończeniu prac panelu.
  • Z ruchami ekologicznymi o panelu klimatycznym, który jest naczelnym postulatem w sprawie klimatu – czy to nie prezydent powinien być w polskich warunkach adresatem tego przecież politycznego żądania, skoro również w tej sprawie może podjąć decyzje.
  • Z ruchami obywatelskimi, organizacjami społecznymi i środowiskami ekspertów o sferach koniecznej naprawy ustroju państwa, w których o rozwiązaniach mogliby w głosowaniu powszechnym zdecydować obywatele.

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »