Oto opowieść dla Was, którzy pod wszystkimi postami o uchodźcach, co ciekawe, również na ich rodzimych fanpejdżach piszecie, że mają smartfony i rzucają kamieniami, że dziećmi się zasłaniają, że trzeba było legalnie przyjechać, a najlepiej niech wracają do siebie i że nikt ich tu nie chce
Opowiem wam bajkę. Usiądźcie wygodnie, dajcie szansę sobie i tej historii. Wieczorami oglądacie takie filmy na Netflixie, to może i ta historia przypadnie wam do gustu. To historia, w której Ty, mój drogi odbiorco, jesteś głównym bohaterem. Tak, bohaterem! Ty jesteś Tomem Cruise’m, Bruce’m Willisem, to o Tobie tym razem.
Mieszkasz tam, gdzie mieszkasz: Twój dom, Twój podjazd, winda, auto, Twoja kobieta, synek i córa. Twoja praca – w korpo, warsztacie lakierniczym, lokalnym oddziale urzędu. Pensja ujdzie, dwie trzecie kredytu już spłacone. W Kołobrzegu, Inowrocławiu, Wieliczce, Gdańsku. W Warszawie. Ładne miasto. Dobra lokalizacja, dojazd znośny.
Czasy gówniane, ceny paliw szybują, do lekarza kolejki, i jakby tego było mało, wybucha wojna na Ukrainie, kurde, blisko trochę, ale co tam, gorzej było i jakoś było. Nasi się tam aktywizują z Amerykanami, i jakieś prowokacje przy granicy z Białorusią, ten Łukaszenka cholerny, ale przecież tam jest połowa naszych zawodowych, zresztą Ty jesteś w tym Kołobrzegu, to kawał drogi. Nawet mówiłeś siostrze z Białegostoku we wtorek, że jak coś, to żeby przyjechali do was. A w sobotę Rosjanie odpalili pocisk tam w tę jednostkę pod Słupskiem, od rana tylko to w wiadomościach. Tylko o tym w pracy.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Na naszej granicy znajdują się ludzie, których zabija niewiedza o tym, czym stała się Polska
Ten idiota z drugiego działu w następnym tygodniu już wyleciał z rodziną do Londynu, wyobraźcie sobie! Ale siostra też już dzwoni z Londynu, polecieli ostatnim lotem, loty z Polski już wstrzymane. No, to przesada, ale ona zawsze była panikara, zresztą, co z domem? I, kurde, co z matką?! Zostawili matkę w Białymstoku? Wychodzi, że tak, zostawili, nie było miejsc. A w Białymstoku podobno jakieś napady na ulicach, sklepy pozamykane. W telewizji ogłaszają, że wprowadzają stan wojenny, zarząd wojskowy, godzina policyjna. Następnego dnia banki pozamykane, bankomat nie wydaje pieniędzy. Zawieszono urzędowanie Twojego oddziału, firmy z kapitałem zagranicznym wycofują aktywa, zamykają placówki. W sklepach – u Ciebie, w Kołobrzegu, jakieś pandemonium, puste półki!
Żona zatankowała auto, zuch baba, chociaż to dobre. Siedzicie w kuchni i liczycie, co kto ma właściwie w portfelu, sprawdzacie kieszenie w płaszczach, idziecie do syna zapytać, czy ma jakieś zaskórniaki, że mu potem oddacie – ma, 54 zł. Córka miała odłożone na buty, razem 250 z groszami.
I teraz następują te przerąbane tygodnie chaosu: prąd raz jest, raz go nie ma, po niedzieli nie było przez trzy dni, całe mięso z zamrażalnika szlag trafił. Ludzie na ulicy sobie mówią, co podawali w telewizji, podobno ten rząd wojskowy to już jest inny, jakieś nazwisko, którego w życiu nie słyszałeś, ale wieczorem w wiadomościach to dementowali, akurat był prąd, to słyszałeś na własne uszy. Staracie się z żoną, żeby dzieci nie wychodziły na ulicę, jak raz wróciliście z żoną, musieliście pojechać na wieś po jakieś jedzenie, i syna nie było w domu, żona dostała histerii, sprała córkę po twarzy, że go wypuściła. Syn był dwa domy dalej, nic się nie stało, ale mówi, że ten jego kolega z rodzicami też wyjeżdżają, że uruchomiono loty – na Słowację! No, chyba zwariowali, na cholerę komu Słowacja?!
PRZECZYTAJ TAKŻE: Statuetka „Stojący w imię zasad” dla mieszkańców Michałowa
Ale to już słyszałeś od kolegi z dawnej pracy, że można się ze Słowacji przedostać do Austrii, przez zieloną granicę. Bo, i to już wiesz na pewno, od siostry z Londynu, i nie tylko od niej, do Niemiec się nie da, tam już zasieki, wojsko na granicach i nie wpuszczają nikogo, i podpisali z Czechami jakieś porozumienie, na granicy czeskiej to samo. Już nie jesteśmy w Unii.
Wieczorem siedzicie z żoną i tak, z ciekawości, sprawdzacie z mapą: lądowanie jest w Bratysławie, i tam rzeczywiście rzut beretem do Austrii, spokojnym spacerkiem się dojdzie. I zaraz Wiedeń.
Nocami nasłuchujecie, tak to się już utarło. Jak słychać syreny, to pół biedy, najgorsza jest cisza. Albo brzęk szkła, krzyki. We wtorek było jakieś zamieszanie u sąsiadów, za płotem, nie znacie ich dobrze. Ona strasznie krzyczała. Widać było światła. Chciałeś tam pójść, ale żona cię błagała, żebyś został, żebyś się nie mieszał. Nie chciałeś zostawiać ich samych w domu. Poszedłeś rano, sąsiadów nie było. Drzwi uchylone, zajrzałeś, dom splądrowany. Samochód stoi. Wróciłeś do siebie, żonie powiedziałeś, że sąsiadów nie ma w domu, tylko tyle.
W piątek wyłączono wodę.
Loty do Bratysławy kosztują 1800. Dolarów. Od głowy. Absurd, skąd teraz w ogóle wziąć takie pieniądze, przecież nie masz dostępu do konta!
We wtorek widziałeś tego kolegę z pracy, twarz spuchnięta, prawie czarna, zębów nie ma, ktoś ich napadł, mówił. Też coś mówił o swojej córce i się rozpłakał.
We czwartek Twoja córka wyszła z psem, w samo południe, tylko pod dom, i jakichś trzech typów próbowało ją wciągnąć do samochodu, zaczęła krzyczeć, żona wybiegła, razem się zaczęły szarpać z nimi, to odjechali, broni nie mieli. Dowiedziałeś się o tym, gdy wróciłeś do domu.
Chodziłeś sprawdzić, czy da się sprzedać dom. Da się, ale za ile i komu, to w życiu się nie przyznasz. Nie mówiłeś żonie. Ale na bilety wystarczy, i jeszcze trochę zostanie.
ZOBACZ TAKŻE: Siła książki – Jak rewolucja migracji zmienia świat na lepsze
Pies uciekł w tym zamieszaniu, może i dobrze, chociaż dzieci strasznie płaczą. Nie wiesz, jak będziecie żyć w tym Wiedniu, ale przecież jakoś dacie radę. Wrócicie, jak tu się uspokoi, jak coś będzie wiadomo. Przecież obydwoje znacie angielski, żona nawet troszeczkę po niemiecku. Pójdziecie do pracy, jakiejkolwiek. Dacie radę, siostra z Londynu może coś pomoże na początek, może się uda do niej później dołączyć. Zresztą – o tem potem, jak to mówią. Na razie lecicie!
Nie udało się. Dużo by pisać, ale tak skrótem: Słowacja wprowadziła przy granicy strefę zmilitaryzowaną, granica z Austrią poniżej Bratysławy jest na Dunaju. Próbowaliście się przedostać od Stupavy, a potem dwa razy jeszcze wyżej, od Gajarów, chyba tak to się wymawia, a teraz jesteście w strefie, nie możecie się cofnąć i Austria też nie wpuszcza. Tu jest las, koczują was tu tysiące. Jest kwiecień, co prawda, ale cholernie zimny, a wy macie tylko to, co na sobie, pogranicznicy słowaccy was okradli ze wszystkiego. Kurwa, może już lepiej było zostać w domu, chociaż teraz to nieistotne. Siedzicie w wąwozie, w szesnaścioro, pięć rodzin. Przedwczoraj dotarły do was jakieś miejscowe dziewczyny, dały czekoladę, wodę i śpiwory, powerbank, żeby podładować komórkę. Zrobiły zdjęcia, że opublikują je na fejsie, prześlą do austriackiej prasy, żeby was wreszcie wpuścili – daliście się sfotografować, ale nie chcieliście, żeby z twarzą.
Troje z was choruje, Twój syn i jeszcze dwoje innych dzieci.
Zdjęcie z portalu dw.com, z artykułu autorstwa Aliesia Petrowicza z dnia 11.11.2021
4 thoughts on “Bajka na czasy przejściowe”
żeby tylko chcieli czytać Żeby jakoś do nich dotrzeć
doskonały zabieg psychologiczny. gratuluję pomysłu.chętnie bym opublikowała na swoim portalu…
Fantastyczny tekst i chciałoby się aby pozostał tylko bajką, a nie złowróżbnym proroctwem. Gdy słyszę i czytam o „reakcjach” na emocjonalny wpis nieszczęsnej aktorki, która „pozwoliła sobie na niewybredny i wulgarny atak obrażający bohaterskich obrońców granic” (tu właściwie prawie każde słowo należałoby wziąć w oddzielny cudzysłów) przypominają mi się czasy stanu wojennego sprzed czterdziestu lat. Stanu wojennego bez wojny w tym najbardziej okrutnym znaczeniu, ale z przerażająco aktualnymi „atrybutami”: bezczelna arogancja „rządzących” połączona często z bezdenną głupotą, cenzura, propaganda, weryfikacje, służalczość, zakazy pracy, nieznani sprawcy, dominujące poczucie bezsilności, bezradności i niezgody na „coraz bardziej otaczającą i skrzeczącą rzeczywistość”. Oraz żal i gorycz niewykorzystania szansy emigracji jaka zaistniała przez krótki moment „festiwalu Solidarności” (tej prawdziwej i autentycznej), bo wydawało się, że będzie trwać wiecznie. „300 mil do nieba” to znamienny i znakomity tytuł filmu, który w pewnym stopniu obrazuje ówczesne nastroje, odczucia i determinacje wielu ludzi, którym jednakowoż los oszczędził świstu kul, grzmotu wybuchów, publicznych egzekucji i tortur. Ówczesne „niebo”, nie tylko „ze względów politycznych” nie zamykało się przed tymi, którym udało się uciec z „raju ludu pracującego miast i wsi”, nie odsyłało nawet tych „zbrodniarzy”, którzy prosili o azyl polityczny, a nawet porywali samoloty, żeby z tego „raju” do tego „nieba” przedostać się bez względu na ryzyko i groźne konsekwencje. Nie jest to jedyna różnica „między dawnymi a nowymi czasy”: nie było przede wszystkim Internetu z możliwością błyskawicznego rozprzestrzeniania wszelkich informacji, również tych kłamliwych, bzdurnych, fałszywych i nienawistnych, nie było tak jawnego lekceważenia, deprecjonowania, kontestowania czy wręcz walki z osiągnięciami nauki, samą nauką i ludźmi nią się zajmującymi, nie było tak jawnej promocji kołtuństwa i tak przemożnych wpływów kołtuńskich środowisk.
Od zarania dziejów przewija się motyw postępującego upadku obyczajów i często mówi się o ich zbydlęceniu czy zezwierzęceniu, a przecież dostępne są przeróżne materiały o zachowaniach zwierząt nie tylko okrutnych czyli zgodnych z tzw. prawem naturalnym, ale też empatycznych polegających na wzajemnej pomocy przedstawicieli gatunków na co dzień sobie nieprzyjaznych czy wrogich. Być może dlatego, że zwierzęta nie mają ani żadnej religii ani głupiej, cynicznej czy wreszcie zbrodniczej władzy.
Tak , to ciekawa bajka, scenariusz calkiem mozliwy i prawdopodobny. Intencja autorkki rowniez jasna. Ale male „ale”:
Dlaczego ta polska rodzina zmuszona do opuszczenia Kraju , bioraca pod uwage przyszly powrot jesli sytuacja sie unormuje i mogaca dostac sie do sasiedniej Slowacji, od razu z zalozenia obrala sobie za cel Austrie lub Anglie? Dlaczego nie pozostala na Slowacji, w Bratyslawie, w pierwszym wolnym, spokojnym i demokratycznym kraju o standardzie zblizonym lub lepszym do polskiego, blisko Ojczyzny, gdzie jezyk jest bardzo podobny i adaptacja bylaby latwa. Przeciez nic ich nie zmuszalo do dalszej ucieczki. Tylko nadzieja na lepsze warunki ekonomiczne…
I to wlasnie dokladnie odwzorowuje sytuacje uchodzcow na polskiej wschodniej granicy i nic dziwnego, ze wiekszosc polskich obywateli nie jest nia zachwycona, a raczej zdegustowana.