Setki zatrzymanych na Białorusi. Czy dojdzie do rozlewu krwi? Komentarze i prognozy

Przez cały weekend na Białorusi milicja zatrzymywała ludzi, którzy spontanicznie wychodzili na ulice miast, aby zaprotestować przeciwko fałszowaniu wyborów prezydenckich, które mają się tam odbyć 9 sierpnia

Milicja i jednostki specjalne zatrzymywały ludzi we wszystkich miastach obwodowych Białorusi, a nawet miasteczkach rejonowych — najbardziej spektakularne zatrzymania miały miejsce w 10-tysięcznych Hancewiczach w obwodzie brzeskim. Tam w sobotę około dwudziestu osób przyszło, żeby wziąć udział w łańcuchu solidarności — i co najmniej dziesięciu pokojowych demonstrantów zatrzymała milicja, przeklinając i używając siły.

Według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Białorusi, w nocy z 19 na 20 czerwca sporządzono około 270 protokołów wykroczeń, głównie z powodu naruszenia porządku publicznego lub organizowania masowych zgromadzeń


PRZECZYTAJ TAKŻE: Białorusini zbierają podpisy i śpiewają „Mury”


Tegoroczna kampania wyborcza jest bardzo brutalna — podkreślają niezależne media białoruskie, wskazując na prześladowania działaczy i uczestników kampanii wyborczej, masowe naruszania praw człowieka, naciski i zastraszanie ludzi w związku z ich udziałem w kampanii wyborczej.

– Społeczeństwo białoruskie co najmniej od lat 90. nie było tak aktywne politycznie — pisze publicysta portalu TUT.by Arciom Szrajbman. — Ludzie ustawiali się w kolejkach w kilkudziesięciu miastach, stojąc przez 6—7 godzin, żeby podpisać się pod kandydaturami opozycjonistów. Protesty odbywają się w wielu miastach, nawet tam, gdzie nigdy ich dotąd nie było. Po raz pierwszy od wielu lat Białorusini składają wnioski, aby dostać się do komisji wyborczych.

Szrajbman podkreśla, że głównych rywali Łukaszenki w wyścigu do prezydentury  — Siarhieja Cichanoǔskiego i Wiktora Babarykę — władze dyskredytują w myśl tradycyjnego scenariusza: wszczynają postępowanie karne, tworzą wizerunek przestępców, oskarżają o pracę dla zagranicznych agentów (wcześniej Zachodu, a dziś już Rosji) i codziennie o tym przypominają w telewizji.

– Pojawiła się potrzeba nowych twarzy, społeczeństwo domaga się czynnego udziału w procesach politycznych, chce zmiany władzy. A kierownictwo kraju nadal działa tak, jakby nic się nie zmieniło ani w kraju, ani na świecie — zwraca uwagę politolog Arsenij Siwicki na łamach gazety „Salidarnaść”.

Publicysta Juryj Drakachrust policzył, że Łukaszence przed pandemią ufało zaledwie ok. 30 proc. Białorusinów (w Mińsku — 24 proc.). Należy zakładać, że po spowolnieniu gospodarki, nielogicznych decyzjach władz w związku z pandemią i pojawieniem się nowych, popularnych alternatywnych kandydatów oceny wyraźnie spadły.

– Saszo [zdrobnienie od Aleksander – red.], czy widziałeś już, co o Tobie dziś mówią ludzie? Czy w tych licznych transmisjach z pikiet widziałeś ludzi płaczących — płaczących! — którzy proszą, abyś odszedł pokojowo, abyś nie doprowadził kraju do krawędzi i rozpaczy, do konfliktów i rewolucji! — zwróciła się do Łukaszenki na łamach „Naszej Niwy” popularna białoruska publicystka Światłana Kalinkina.

Zagrożenie ocenia także Arciom Szrajbman: – Obecna dynamika konfrontacji może zbyt łatwo doprowadzić do miejsca, w którym Białoruś jeszcze nie była — do rozlewu krwi — pisze. Zwraca przy tym uwagę, że dzisiaj na ulicę wychodzą ludzie tzw. „niebici”, którzy nie pamiętają represji np. z roku 2010.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Niemieckie służby alarmują – rewolta całkiem możliwa


– W obliczu brutalności policji, w odpowiedzi na pokojowy protest, mogą zareagować znacznie ostrzej niż doświadczony opozycjonista starej generacji. Szok popycha do gniewu. Incydenty już widzimy, np. w Mołodecznie, gdzie ludzie siłą odbijali zatrzymanych z rąk jednostek specjalnych. W Internecie pod filmem z tej walki tysiące aprobujących komentarzy. Przemoc odwetowa, poprzez też obecność sieci społecznościowych, staje się coraz bardziej uzasadniona w oczach ludzi — zwraca uwagę Szrajbman.

Bardziej powściągliwą prognozę na łamach „Zaǔtra twajoj krainy” daje politolog Arkadij Moszes. – Będzie dokręcanie śrub, represje, zastraszanie, emigracja niezadowolonych, zamrożenie konfliktu, pogorszenie sytuacji gospodarczej. Znaczna część Białorusinów nie będzie chciała zadowolić się taką perspektywą. Różnica między nowym społeczeństwem a starym anachronicznym reżimem będzie się powiększać. Nie można jednak dziś mówić o scenariuszu rewolucji czy Majdanu w Mińsku. Reżim ma zasoby, aparat represji i może liczyć na ludzi, którzy mają profity z tego systemu — uważa Moszes.

fot. Igor Isajew

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »