Już na samym początku chcę rozwiać obawy czytelników. Nie boję się, że ktoś do mnie zapuka o 6:01 i zostanę zabrany na przesłuchanie, w celu wyjaśnienia czy to ja, czy nie ja, albo czy coś przeczytałem, podpisałem lub powiedziałem. Tego się nie boję. Dlaczego więc się boję?
Boję się państwa PiS-u i radzę innym, aby też zaczęli się bać, z zupełnie innej przyczyny. Boję się państwa PiS-u, ponieważ staje się ono państwem z mgły. Nie, nie tej smoleńskiej. Z mgły, która przesłania nam krajobraz, którego uroda odtwarzana z zakamarków naszej pamięci zachwyca i dlatego nie wiemy, że jesteśmy już w zupełnie innym miejscu. Na smutnej i jałowej pustyni.
Dlatego, że prezydent Andrzej Duda przeleciał się samolotem z Babimostu pod Zieloną Górą do Warszawy. Jeżeli ktoś pomyśli, że to był lot jak lot, i nie mam się czego bać, bo przecież prezydent już bezpiecznie wylądował i nie warto nawet o tym pisać, to powiem mu, że tkwi w śmiertelnym błędzie.
Ten lot był dla mnie ostatecznym znakiem, że muszę się bać i być gotowy na wszystko. I radziłbym każdemu, żeby też się zaczął bać. I był gotowy.
ZOBACZ TAKŻE: Jakie mamy prawa, gdy zatrzymuje nas policja
Co więc w tym locie było takiego niebezpiecznego dla mnie i dla każdej i każdego z nas?
Ano to, że samolot, u sterów którego byli cywilni lotnicy LOT-u, wystartował z prezydentem Andrzejem Dudą bez zgody kontrolera lotów. Kontrolera lotów nie było bowiem już na lotnisku w chwili startu. Na dobitkę pilotująca samolot młoda pani kapitan nie miała uprawnień do lądowania.
W lotnictwie cywilnym takie coś jest nie do pomyślenia. W już nieistniejącym 36 Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego – to był chleb codzienny. Tak, to ten sam pułk, który został rozwiązany po katastrofie smoleńskiej. Było za co go rozwiązać. Nie przestrzegano w nim żadnych procedur i skończyło się tak, jak musiało. Katastrofą. Spektakularną, która zapisała się w naszej historii.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Pantery, a sprawa polska
Zwykle takie katastrofy są jednak mniej spektakularne. Pamiętam, jak w kilka miesięcy po tym, gdy polskie VIP-y zaczęły latać w samolotach cywilnych, lotnicy cywilni wywalili z kokpitu polityków, którzy zaczęli im wydawać polecenia w czasie lotu. Cała Polska najpierw zamarła z wrażenia, a potem zawyła z zachwytu, że nareszcie ktoś robi to co powinien robić. Ale to było kilka lat temu. Teraz to nie do pomyślenia. Jak trzeba, to się nawet na drzwiach stodoły wystartuje i będzie git.
Pani kapitan jest młoda. Chce pewno awansować, zrobić karierę. Kilka lat temu „dawny” Trybunał Konstytucyjny uznał, że „młodzi” sędziowie, asesorzy, właśnie z racji swej młodości, nie powinni być obsadzani w niektórych typach spraw, bo zbyt łatwo mogą ulegać wpływom przełożonych od których zależy ich kariera.
Młody nie zawsze rozumie, że po to, aby się zestarzeć z godnością, nie można zawsze słuchać innych lecz czasami trzeba posłuchać siebie, zdrowego rozsądku i przyzwoitości.
W państwie, które jest ufundowane na katastrofie lotniczej w Smoleńsku, do której doszło z jednego jedynego powodu – zlekceważono wszystkie możliwe procedury – coś takiego, jak onegdaj w czasie lotu Babimost – Warszawa – nie może się po prostu stać. Ale się stało.
Pan prezydent podobno myśli codziennie o prezydencie Kaczyńskim. No, to pewnie i myśli też o tym, jak on zginął.
Tym razem jednak ani katastrofy, ani nieszczęścia żadnego nie było. Dlaczego więc boję się państwa PiS?
Boję się państwa PiS-u, bo oto znów dostałem dowód na to, że w tym państwie, zwanym Polską, nikt nie chce się uczyć na błędach, ustawicznie lekceważy się wszelkie możliwe procedury i nikt nad niczym już nie panuje.
Jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości to niech posłucha co się dzieje w: szkolnictwie, służbie zdrowia, wojsku, nauce i kulturze. Wtedy jego wątpliwości znikną. A jeśli jednak gdzieś jakiś płomyczek nadziei się żarzy, to niech popatrzy na awantury z obsadzaniem kolejnymi żonami i kuzynami kolejnych stanowisk. Nawet tutaj widać, że już nawet nad tym nie panują.
Liczę, ile pan wiceminister finansów ma lat, szacuję jaki jest jego autorytet i autonomia i boję się, że budżet państwa to nie jest już nawet tabelka w Excelu, ale w zwykłym Wordzie.
Boję się nie tego, że to państwo będzie silne jedynie wobec słabych, a wobec silnych słabe – bo tak już jest. „W dół” spycha się ryzyko i kłopoty, trud tego, co powinna zgodnie z prawem i konstytucją zorganizować administracja państwowa, czy w ogólności państwo, każąc nam „zorganizować to sobie” samemu.
Boję się, że tego państwa za chwilę po prostu nic nie będzie. I tak ja kiedyś musiałem zrzucać się na maseczki dla lekarzy, tak będę musiał zrzucać się na badania: czystości w restauracjach i składu sera, który jest w sprzedaży – bo sanepid już nie da rady tego zrobić a ktoś musi.
Ktoś ten ser, żebym po jego zjedzeniu przeżył, musi zbadać, a państwo PiS-u nie ma do tego ani głowy, ani procedur, ani kasy.
A jeść coś przecież trzeba.
fot. Wikipedia
1 thought on “Boję się państwa PiS-u”
To państwo POPiS-u a nie PiS-u. A dokładniej państwo popiskomuchów. Od 30 lat działają świetnie „areszty wydobywcze” a na wyrok nawet w prostych sprawach trzeba czekać nawet do kilku lat. Od 30 lat państwo, spółki państwowe i publiczna telewizja jest tylko łupem dla obleśnych partyjniaków. Od 30 lat rządni niepodzielnie nieodwoływalna demokratyczna dyktatura pseudo-partyjek, w których karierę mogą zrobić tylko łajdacy bez kompetencji i bez kręgosłupa. Nieodwoływalna demokratycznie, bo Polakom odebrano prawo wolnego wyboru i korzystania z biernego prawa wyborczego. Jak w PRL-u. Od 30-lat Polska jest prywatną własnością partyjnych świń, które notorycznie łamią prawo, konstytucję, kulturę i przyzwoitość.
A więc to państwo POPISkomuchów, a nie PiS. PiS jest tylko najdoskonalszym ukoronowaniem i obrazem pozorowanej demokracji i tekturowego państwa.