Aborcja - temat NIE -zastępczy

I

W „Wielkim słowniku języka polskiego” znajdziemy taką oto definicję:

    • temat zastępczy – sprawa, którą ktoś się zajmuje po to, by nie poruszać ważniejszych i trudniejszych kwestii

Mój własny i przechowywany w mojej głowie „Mały słownik polskiej nowomowy politycznej” zawiera inną definicję:

    • temat zastępczy – związek frazeologiczny używany przez nadawcę komunikatu językowego po to, by wzbudzić u odbiorcy fałszywe przekonanie, że sprawa określona tym terminem jest nieistotna i drugorzędna, mimo że naprawdę jest bardzo ważna.

Zgodnie z taką definicją wypowiedź, że coś jest „tematem zastępczym” pełni wyłącznie funkcję impresywną (ma zmienić sposób widzenia czy ocenę jakiejś sprawy u odbiorcy); pozbawiona jest natomiast funkcji poznawczej (informacyjnej). Upraszczając – taka wypowiedź jest najczęściej świadomym kłamstwem i czystą manipulacją. Ułatwić ma ona tchórzliwą ucieczkę od konieczności zmierzenia się z trudnymi ale prawdziwymi problemami.

Takim właśnie „tematem zastępczym” – czyli problemem ważnym, a jedynie przez manipulatorów przedstawianym jako nieistotny – są kwestie światopoglądowe, a w tym sprawa aborcji. Według większości obywateli mają one fundamentalne znaczenie i przynależą do kategorii praw człowieka. Zarówno dla tych z „prawej” jak i „lewej” strony. I jako takie nie mogą  być zamiecione pod dywan i nieobecne w wyborczych programach.

II

Podejście do aborcji dzieli Polaków. Dzieli też demokratyczną opozycję. Podziały są widoczne także wewnątrz ugrupowań. Na przykład w Koalicji Obywatelskiej obecni są zarówno konserwatyści – ich liberalizacyjny horyzont wyznacza co najwyżej tzw. kompromis aborcyjny, jak i „progresiści” – przekonani, że kobieta powinna mieć prawo do decyzji o ewentualnym usunięciu ciąży do 12 tyg. jej trwania. Ale jakieś wyraźne stanowisko każda partia czy wspólna lista musi zająć.

Prawica (PiS i Konfederacja) ma tu prostszą sytuację. Jej stanowisko to:

    • utrzymanie stanu prawnego po pseudowyroku TK Julii Przyłębskiej (z ewentualną możliwością takiej reinterpretacji przesłanki dot. zagrożenia życia lub zdrowia kobiety, by obejmowała ona wady letalne płodu – ale to z kolei budzi protest Kościoła i pozostających pod jego wpływem ultrakonserwatywnych polityków).

Opozycja demokratyczna jednym głosem nie pozostawia suchej nitki na PiS i TK za ten pseudowyrok („haniebny”, „nieludzki” itd. itp.), ale na pytanie, jak uregulować kwestię aborcji, gdy odsuniemy PiS od władzy, zdaje się proponować różne rozwiązania:

    • przywrócenie tzw. kompromisu aborcyjnego – to stanowisko najbliższe konserwatystom z KO/PO, a także części Polski 2050 i PSL;
    • dodanie do trzech przesłanek zapisanych w tzw. kompromisie aborcyjnym tzw. przesłanki społecznej (co nie byłoby tożsame z prawem kobiety do podjęcia samodzielnej decyzji, a jedynie oznaczałoby możliwość uzyskania przez kobietę pozostającej w trudnej sytuacji materialnej czy osobistej zgody na przerwanie ciąży; takie rozwiązanie jeszcze w 1993 roku, gdy uchwalany był tzw. kompromis aborcyjny, proponował Andrzej Wielowieyski) – takie stanowisko mogliby poprzeć „centryści” z PO, część Polski 2050 i PSL; mogłaby je także poprzeć Lewica, gdyby nie było możliwości przeprowadzenia pełnej liberalizacji ustawy;
    • przyznanie kobietom prawa do podjęcia samodzielnej decyzji o przerwaniu ciąży do 12 tyg. jej trwania – to stanowisko progresywnej części KO, być może części Polski 2050 (Joanna Mucha), ale przede wszystkim Lewicy i protestującej „ulicy”.

Wydaje się, że jedynym wspólnym dla całej demokratycznej opozycji stanowiskiem (ofertą) w sprawie aborcji mogłaby być:

    • wspólna deklaracja, iż po odsunięciu PiS od władzy nowa większość przeprowadzi uczciwe referendum w sprawie aborcji – o tym, że najlepsze lub konieczne będzie przeprowadzenie referendum wspominali m.in. Czarzasty (SLD), Kosiniak-Kamysz (PSL) i Hołownia (Polska 2050).

Być może – jeśli chodzi o stanowisko w sprawie aborcji – poparcie idei referendum jest też jedyną możliwością „ulepienia” z KO, Polski 2050, Lewicy i PSL jednej wspólnej listy wyborczej.

Oferta referendum „nie zamiata problemu pod dywan”, a jednocześnie każdemu ugrupowaniu należącemu do demokratycznej opozycji zapewnia zachowanie własnej tożsamości ideowej (wspólna deklaracja w sprawie przeprowadzenia referendum nie wyklucza prowadzenia odrębnych kampanii referendalnych). Problemem jest tu sprzeciw wobec referendum zgłaszany przez Ogólnopolski Strajk Kobiet i Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (Proponuję zajrzeć do mojego tekstu dot. referendum w „GW”  – i do licznych zamieszczonych w internetowej „GW” polemik. A przy okazji – proponuję też Obywatelom RP, by jedno z pytań dotyczyło sensowności, możliwości i konsekwencji przeprowadzenia w Polsce referendum aborcyjnego. Chodzi rzecz jasna o referendum (1) po odsunięciu PiS od władzy, (2) uczciwe, (3) niezmanipulowane, (4) z uzgodnionymi przez wszystkie zainteresowane środowiska pytaniami).

III

Między politykami (partiami) a wyborcami zawierane są umowy społeczne. Politycy coś tam obiecują, wyborcy deklarują poparcie. Najciekawszy jest tu etap „negocjowania” owych umów. Bywa, że w takich „rozmowach” dominują politycy – to wariant A. Ale bywa też na odwrót: dominującą rolę mogą bowiem pełnić wyborcy – to wariant B.

    • W wariancie A to politycy deklarują wyborcom, co chcą zrobić – i oczekują poparcia wyborców
    • W wariancie B to wyborcy deklarują czego chcą – i mówią politykom, że oddadzą na nich swoje głosy, jeśli ci im to obiecają.

PiS co do zasady działa w wariancie A. W sprawi aborcji także. Może sobie na to pozwolić. Bo jego potencjalny elektorat jest gorzej wykształcony, konserwatywny, starszy i mało zróżnicowany. Mniej skłonny, by swoje oczekiwania ubierać we własne słowa, a bardziej – do przyjmowania prostych rozwiązań płynących od tych, których instynktownie traktuje jak „swoich”.

Potencjalni wyborcy opozycji demokratycznej to w większości rewers wyborców PiS. Stąd opozycja często zmuszona jest do działania w wariancie B. A w sprawie aborcji – zwłaszcza. Bo to wyborcy, a w tym protestująca „ulica”, mówią, jak „w sprawie aborcji” ma być (a według większości ma być tak, jak praktycznie w całej UE), i oczekują od polityków jasnej deklaracji: zrobimy tak, jak chcecie.

IV

Oczywiście w potencjalnym elektoracie opozycji demokratycznej są także wyborcy konserwatywni, którzy w kwestii aborcji najchętniej widzieliby powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego. Rzecz w proporcjach. Wśród potencjalnych wyborców przeważają zwolennicy daleko idącej liberalizacji ustawy aborcyjnej, a mniejszość stanowią konserwatyści. W partiach tworzących opozycję demokratyczną liczniejsi (a może tylko głośniejsi) są politycy konserwatywni.

Tylko kto do kogo ma się tu dopasować?! Wyborcy do polityków, czy politycy do wyborców?

Andrzej Machowski, członek Zarządu SD, wcześniej SKL, UW, UD, ROAD, „Solidarność”, doktor psychologii.

Fot. MonitorKonstytucyjny.eu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory najpóźniej za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund