2. Czy programy wyborcze i kampania mają unikać „kwestii światopoglądowych”? Obywatele RP proszą o stanowisko.
Naiwność politycznych kalkulacji obliczonych na uniknięcie kłopotu podnoszenia spraw „kontrowersyjnych” widzimy właśnie w protestach wywołanych zakazem aborcji. Co chcą osiągnąć „centrowi politycy” liczący na wyborczy sukces i unikający „kontrowersji”, by nie zrazić do siebie zwolenników przeciwstawnych poglądów, skoro to właśnie kontrowersje obchodzą nas najbardziej, wiążą nasze emocje najskuteczniej i wobec tego ze stuprocentową przewidywalnością będą cynicznie wykorzystane w każdej kampanii wyborczej i w każdej sytuacji kryzysowej? Czy kluczenie wokół „tematów zastępczych” jest rzeczywiście przemyślaną taktyką, czy przejawem skrajnej politycznej głupoty? Skoro przecież mamy pełną gwarancję, że każda z tych spraw zostanie cynicznie wykorzystana w kampanii?
Prawdopodobnie nie ma wśród nas – Obywateli RP – nikogo, kto nie opowiadałby się za nieograniczoną dostępnością aborcji. A jednak we własnej uchwale programowej nie wypowiedzieliśmy tego poglądu i nie tak sformułowaliśmy postulaty w tej sprawie. Nie o żadną opisaną wyżej taktykę tu jednak chodzi. Stwierdziliśmy bowiem bardzo stanowczo, że nie o światopogląd tu chodzi, a o podstawowe prawa człowieka, decydujące nierzadko o życiu lub śmierci. Uznaliśmy, że prawne rozstrzygnięcia muszą tu mieć charakter bardzo szczególny – nie mogą zależeć od politycznej koniunktury, chwilowej politycznej większości, kaprysu biskupów lub innej wpływowej grupy. Decyzja jednak naszym zdaniem nastąpić musi i musi być trwała, by nie wstrząsała podstawami państwa będąc łatwym narzędziem w rękach politycznych manipulatorów.
Tak zwany „kompromis aborcyjny” uważamy za skandal. W omawianym tu kontekście jednak nie dlatego, że tworzy on w istocie najbardziej restrykcyjne i często po prostu okrutne regulacje, ale przede wszystkim dlatego, że nieznane są strony tego „kompromisu”, zawartego za czyimiś zamkniętymi drzwiami, prawdopodobnie w męskim gronie, należy mniemać, że z udziałem hierarchów kościoła – z całą pewnością zaś ponad głowami polskich kobiet, o których losie zdecydowano.
Naszym zdaniem ze skandalem mamy do czynienia zawsze, gdy słyszymy o kompromisie proponowanym przez polityków. Nie do nich należy tu decyzja, a ilekroć to proponują, nadużywają władzy. System parlamentarnej reprezentacji ma tu swoje ograniczenia: do rozstrzygania problemów tej rangi mamy niezawisłe sądy – gdy w grę wchodzi zwłaszcza konflikt konstytucyjnie chronionych wartości – lub zgodną z Art. 4. 2. bezpośrednio wyrażaną wolę obywateli – jeśli norm gwarantowanych konstytucyjnie brakuje. Uważamy, że wszelkie regulacje dotyczące praw człowieka i podstawowych rozstrzygnięć ustrojowych powinny mieć status szczególny, zastrzeżony dla konstytucji. Nie wolno ich rozstrzygająco głosować w parlamencie. Muszą zostać potwierdzone głosami obywateli. Rozwiązaniem bliskim modelowi jest naszym zdaniem ścieżka zastosowana w Irlandii – deliberacja panelu obywatelskiego, przejmująco głęboka narodowa debata i wreszcie referendum, które w tej sytuacji nie było znaną z brexitu eksplozją populizmu i manipulacji.
Walczący dziś o (re)konstrukcję demokratycznej republiki nie muszą i nie powinni uzgadniać poglądów w żadnej z tych spraw. W najważniejszych dziś politycznych kampaniach – w tym w kampaniach wyborczych – nie chodzi o proponowanie obywatelom partyjnych programów np. w kwestii aborcji. Treścią obietnicy powinien być ustrój gwarantujący obywatelom głos stanowiący i decydujący. Nic więcej. To z tych powodów własnych poglądów – bardzo przecież jednoznacznych w tych sprawach Obywatele RP nie wyrazili we własnych uchwałach programowych. Dlatego, że choć trudno sobie wyobrazić sprawy ważniejsze niż podstawowe prawa człowieka, najpilniejszą sprawą główną jest czyja ma być tu decyzja. Nasz pogląd jest jednoznaczny: obywateli, nie partii.
I przy okazji jest to skuteczny, bo uczciwy sposób wyjścia z kłopotu, jaki sprawiają politykom „kwestie światopoglądowe”.
Wiemy też z całą pewnością, że każda z tych spraw zapalnych jest w istocie bombą, której eksplozje zagrażają podstawom państwa i wspólnocie, której nie da się skleić. Nie mamy innego wyjścia, jak tylko wszystkie te bomby – jedna po drugiej – rozbroić. To trudne zadanie, ale konieczne. Wojny w tych sprawach wszczynają politycy. Pokój musimy zawrzeć, rozstrzygając konflikt, my – obywatele.