W wtorek 11 lipca odbyła się rozprawa karna Pawła Olejniczaka. Sędzia Małgorzata Rutkiewicz-Rząsa odczytała zarzut prokuratora dla Warszawy Woli, który oskarżył Pawła o to, że: 10 października 2021 r. znieważył słowem obraźliwym i opluł funkcjonariuszy podczas pełnienia obowiązków służbowych. Paweł nie przyznał się do winy
Na rozprawie nie było ani prokuratora, ani przedstawicieli policji, ani rzekomo znieważonych policjantów, którzy nie stawili się mimo wezwania sądu.
Paweł składając szczegółowe wyjaśnienia powiedział:
– Sytuacja, której dotyczy oskarżenie miała specyficzny przebieg. Było to w dniu wielkiej manifestacji w obronie wolności mediów, zorganizowanej przez Donalda Tuska. Wiec, jak powszechnie wiadomo, odbywał się na Placu Zamkowym w Warszawie. Po jego zakończeniu spora grupa, kilkudziesięciu lub nawet kilkuset osób, udała się w spontanicznym przemarszu na ul. Nowogrodzką, aby okazać prezesowi, co myślą o poczynaniach władzy. Na wysokości ulicy Towarowej podeszło do mnie kilku policjantów żądając podania danych osobowych lub okazania dowodu tożsamości. Nie miałem przy sobie dokumentów i nie zamierzałem w obecności osób postronnych podawać swoich danych. Tym bardziej, że nie było żadnych powodów do legitymowania mnie. Policjanci nie przedstawili się i nie chcieli lub nie umieli podać podstawy faktycznej do przeprowadzenia procedury legitymowania mnie na ulicy. Kazano mi wyjąć wszystkie rzeczy osobiste i położyć na chodnik. Odmówiłem. Funkcjonariusze postanowili więc przewieźć mnie na komisariat policji na ul. Żytniej. Nie stawiałem oporu, mimo tego policjanci chcieli mi skuć ręce kajdankami, z tyłu, za plecami i ktoś zaczął wykręcać mi rękę. Zostałem przyciśnięty do ściany, twarzą do szyby wystawowej, wykręcano mi rękę z tyłu tak silnie, że poczułem ból i w bezwarunkowym odruchu użyłem słów: „Złamiesz mi rękę baranie”. Nie widziałem do kogo kierowałem te słowa, ponieważ nie widziałem, kto mi tę rękę wykręca. Skutego, zapakowali mnie do wozu policyjnego i ponownie szarpali mi skute za plecami ręce. Musiałem przyjąć pozycję pochyloną, w tym czasie funkcjonariusz Partyka dwukrotnie uszczypnął mnie w sutek. Z całą pewnością celowo. Wtedy powiedziałem do niego: „Co robisz baranie”. Gdy już siedziałem w wozie, ten sam funkcjonariusz Partyka uderzył mnie pięścią w twarz.
Moje słowa były odruchem na ból i wyrażały obawę przed tym, że funkcjonariusze po prostu zrobią mi krzywdę. Jeszcze w trakcie marszu na Nowogrodzką byłem świadkiem, jak policjanci wyciągają ludzi z tłumu, rzucając ich na ziemię i ogólnie zachowywali się agresywnie wobec tych osób. Widząc to doszedłem do wniosku, że policja działa na jakieś polityczne zlecenie, a nie jest tam po to, żeby ochraniać marsz, jak to do powinna czynić w przypadku zgromadzeń. Marsz spontaniczny, pokojowy również jest zgromadzeniem, które podlega ochronie prawnej.
Sędzia spytała o zarzut plucia na funkcjonariuszy. – To jest ewidentne kłamstwo i nie przypominam sobie takiego zachowania kiedykolwiek, wobec kogokolwiek – odpowiedział Paweł Olejniczak. Paweł podał swoje dane na komisariacie dopiero w obecności swojego obrońcy adw. Radka Baszuka.
Na rozprawie adw. Baszuk domagał się wezwania na kolejny termin świadków – funkcjonariuszy. Podkreślił , że chce zadać im pytania w związku z tym prosi sąd o ustalenie ich jednostek macierzystych i zwrócenie się w tej sprawie do wydziału kadr Komendy Stołecznej Policji. Obrońca wniósł również o dołączenie akt ze sprawy wykroczeniowej, w której Paweł Olejniczak był obwiniony, w tych samych okolicznościach, o blokowanie jezdni i odmowę wylegitymowania się. Sprawa zakończyła się w czerwcu tego roku uniewinnieniem Pawła [Napiszemy o niej wkrótce – red.].
Kolejny termin sprawy karnej został wyznaczony na 28 września.