Projekt ustawy opublikowano w piątek wieczorem. Zmieni kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia. Najważniejsza zmiana dotyczy mandatów za wykroczenia
Jeśli ustawa wejdzie w życie, nie będzie już można odmówić ich przyjęcia, co skutkowało koniecznością złożenia przez policję wniosku o ukaranie do sądu i oczekiwaniem na jego orzeczenie. Teraz to osoba ukarana mandatem będzie mogła odwołać się do sądu. Nie zwolni jej to od obowiązku zapłacenia grzywny zaś sąd będzie mógł orzec na jej niekorzyść, to znaczy wymierzyć karę bardziej surową od nałożonej mandatem.
W uzasadnieniu projektu napisano, że„odmowa przyjęcia mandatu niejednokrotnie ma charakter impulsywny i nieprzemyślany, a w konsekwencji powoduje konieczność podjęcia szeregu czynności związanych z wytoczeniem oskarżenia”. Myśli tej autorzy nie rozwinęli, nie dowiemy się zatem skąd czerpią wiedzę o powodach, dla których obywatele wolą jednak by o ich winie i odpowiedzialności rozstrzygał sąd a nie policjant.
ZOBACZ TAKŻE: Abonament na demokrację
To oczywiście stek bzdur. Nie chodzi o usprawnienie postępowania i odciążenie sądów. Projekt wychodzi naprzeciw problemowi nie tyle systemowemu co politycznemu. Uczestnicy antyrządowych protestów masowo odmawiają przyjmowania mandatów, a sądy nie zgadzają się na ich karanie. W miażdżącej większości spraw wywołanych policyjnymi wnioskami o ukaranie zapadają orzeczenia umarzające postępowanie lub uniewinniające protestujących. Natychmiastowa wykonalność grzywien i sformalizowanie dwustopniowej procedury odwoławczej, mają spowodować zniechęcenie do demonstrowania niezadowolenia z władzy w przestrzeni publicznej, zaś wśród tych, którzy to jednak zrobią, rezygnację z kwestionowania mandatów.
Jeżeli sądy nie widzą powodów by karać uczestników antyrządowych zgromadzeń, zrobi to policjant.
Profesor Karol Modzelewski powiedział, że państwo policyjne to takie państwo, w którym policjant stoi nad sędzią. Ta władza nie ma już żadnego innego pomysłu na rozwiązywanie i zarządzanie konfliktami społecznymi niż sięganie po środki represyjne. W perspektywie doraźnej to oczywiście problem. Jednak w perspektywie długoterminowej, jeżeli przyjąć założenie istnienia obiektywnego schematu procesów historycznych, oznacza to jej schyłek. Jak długi i jak społecznie kosztowny, to już inne zagadnienie.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Obywatele RP złożyli zawiadomienie w sprawie tortur policji
Policjanci, którzy zgodnie z projektem ustawy, po jej wejściu w życie nakładać będą mandaty na obywateli, muszą pamiętać jednak, że na mandatach widnieć będzie ich podpis. To oni, nikt inny, ponosić będą teraz pełną odpowiedzialność za konsekwencje stwierdzenia popełnienia przez obywatela czynu społecznie szkodliwego, zawinionego i zabronionego przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia pod groźbą kary. Ponosić też będą pełną odpowiedzialność za natychmiastową wykonalność nałożonych mandatów.
Z samej istoty władztwa publicznego, a takim będzie rozstrzyganie policjanta o popełnieniu wykroczenia, wynika obowiązek działania w zgodzie z Konstytucją i w taki sposób, który nie podważa zasad ustrojowych państwa. Nakaz działania na podstawie i w granicach prawa, poszanowania godności człowieka, jego praw i wolności, zakaz nierównego, dyskryminującego traktowania – kierowane są wprost do funkcjonariuszy publicznych. Policjant podejmuje działania w wyznaczonych przez prawo granicach. Aby ustalić te granice, dokona wykładni prawa. Działania i decyzje podejmowane w oparciu o wykładnię dokonaną z pominięciem kontekstu konstytucyjnego będzie przekroczeniem uprawnień lub niedopełnieniem obowiązków, a przy spełnieniu pozostałych przesłanek, przestępstwem przewidzianym przez kodeks karny.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Trump, Kaczyński i problem słusznej sprawy
Orzecznictwo i doktryna przywołują liczne przykłady odpowiedzialności karnej za działania w ramach kompetencji, lecz niezgodnie z prawnymi warunkami podjętej czynności. To między innymi wykorzystanie i nadużycie kompetencji, zachowania mające jedynie pozór legalności, uzasadniane przez odwołanie jedynie do wykładni językowej wybranego fragmentu aktu normatywnego, z całkowitym pominięciem kontekstu normatywnego, w jakim przepis funkcjonuje.
Skończą się pogadanki typu „wykonuję tylko polecenia przełożonych”, „przecież to sąd rozstrzygnie”. Nałożenie mandatu za czyn nie będący wykroczeniem będzie przekroczeniem uprawnień i działaniem na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. Będzie indywidualnym przestępstwem popełnionym przez funkcjonariusza publicznego. Przestępstwem ściganym z urzędu, umyślnym, ale w pewnych wypadkach także nieumyślnym.
Nie pomoże tłumaczenie, że mandat nałożony został na polecenie przełożonych. Policjant nie ma obowiązku wykonywania rozkazów i poleceń, jeśli ich wykonanie łączyłoby się z popełnieniem przestępstwa. Ma wynikający z ustawy obowiązek odmówić wykonania takiego rozkazu lub polecenia. W przypadku popełnionych przez funkcjonariuszy publicznych przestępstw nie ściganych z przyczyn politycznych, bieg przedawnienia jest zawieszony do czasu ustania tych przyczyn. A żadna władza nie trwa wiecznie.
- Radosław Baszuk, adwokat, wspólnik w warszawskiej kancelarii „Baszuk Czernicka Baszuk”. Specjalizuje się w prawie karnym i dyscyplinarnym. Od kwietnia 2018 roku współpracuje z zespołem ObyPomocy.
Tekst opublikowany został na blogu „Tak to widzę”