W połowie maja – maj miesiącem książki, zdrowia psychicznego lub zakochanych – jedni patrzyli ze smutkiem i bólem serca na agonię Trójki. To byli jej wierni, nawet od 50 lat słuchacze. Inni cieszyli się, że odchodzą z niej dziennikarze, przez których spadała słuchalność Trójki, która po 5 latach pełnej władzy PiS-u w mediach, stała się nareszcie „zdekomunizowanym”, „demokratycznym i pluralistycznym” medium, którego słuchacze słuchają z przyjemnością – to prezes PR Agnieszka Kamińska
Twórcą tego sukcesu – według pani Agnieszki Kamińskiej lub katastrofy – według reszty świata – był Tomasz Kowalczewski, kiedyś dziennikarz i reporter, który skończył jako dyrektor Trójki.
Wydawać by się mogło, że to już wszytko, co warto o tej sprawie powiedzieć. Dalej sprawy miały potoczyć się jak zwykle. Z jednej strony będziemy słyszeli, że nareszcie kolejny bastion – komunizmu, kolesi, kasty, totalnej opozycji, nienawistników, wrogów PiS-u, dziennikarzy polskojęzycznych, hejterów, którzy nie mogą pogodzić się z demokratycznym wyborem większości Polaków – padł i wreszcie zwyciężyła w Trójce normalność, za którą głosowali Polacy wybierając PiS, a z drugiej strony zapadnie cisza, przerywana czasami pełnym smutku westchnieniem.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Nie da się obalić rządu przy pomocy Listy Przebojów
Tomasz Kowalczewski zdołał nawet odkryć manipulacje i oszustwo, które towarzyszyło Liście Przebojów oraz zapowiedzieć audyt listy przebojów. Pojawiły się informacja o tym, że Marek Niedźwiecki sprzedawał w latach 90. miejsca na liście przebojów po 20 tysięcy za 3. miejsce. Nowszego cennika póki co nie było.
Wyglądało na to, że już pozamiatane. Z bijącym sercem czekałem na konferencję prasową, w trakcie której minister sprawiedliwości oznajmi, że ten Pan Który Sprzedawał miejsca na Liście Przebojów, już tego nigdy robić nie będzie i poinformuje o powołaniu w prokuratorze specjalnej komórki, która przeprowadzi śledztwo w tej sprawie. Zapewne tworzyli by ją ci sami prokuratorzy, którzy szukają pedofilii wśród celebrytów.
Konferencji prasowej ministra sprawiedliwości niestety nie było. I już dzisiaj wiadomo, że nie będzie. Bardzo żałuję. Zamiast tego mieliśmy efekt niedźwiedzia.
Wszyscy wiedzą co to efekt motyla – ruch skrzydeł motyla w Chinach powoduje tornado w USA – ale mało kto wie, co to efekt niedźwiedzia.
Efekt niedźwiedzia to nagły i nieoczekiwany ryk wściekłości zwierzęcia, które potulnie znosiło walenie pałką po głowie. A jak już jednak ryknęło, to ci od pałki się zdziwili. A jak się jeszcze odwinie i sam machnie łapą, to oni wpadają w bojaźń i drżenie.
Ten niedźwiedź to zarówno dziennikarze, jak i słuchacze.
Dziennikarze w mediach narodowych nie mają lekko, jak chcą być rzetelni i uczciwi. W pokorze znosili wiele. Ale to okazało się za dużo. I zaczęli się zwalniać, w ilości i jakości, które u jednych wzbudziły entuzjazm, u drugich zdziwienie i przerażenie. To kolejna już fala zwolnień, tym razem jednak wygląda na to, że ostatnia. Bo w Trójce po niej już nikt nie zostanie.
Słuchacze skrzyknęli się i wzięli ostro do roboty.
Skutki tego są: kary dla protestujących i ponad miliona złotych na koncie Radio Nowy Świat. Już na pewno to radio rusza w czerwcu. Na początku w Internecie, a potem, kto wie.
Takiej reakcji chyba nikt się w PiS-ie nie spodziewał.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Wiadomości z pierwszej ręki i drugiej nogi. Nowy repertuar
Standardowa reakcja PiS-u w takich chwilach to krzywy uśmiech marszałka Terleckiego i komentarz w rodzaju, jak chcą, niech się zwolnią i tak ich nikt nie słuchał.
Rekcja na dziś, to odwołanie Tomasza Kowalczewskiego ze stanowiska dyrektora.
Przepraszam, rezygnacja wymienionego wyżej ze stanowiska dyrektora, i pogłoski, że pani Agnieszka Kamińska też za chwilę zrezygnuje.
Oby. Chociaż przyznam szczerze, że wątpię aby pod rządami tego, kto ją zastąpi, radio zachłysnęło się wolnością od nacisków politycznych.
Chociaż, podobno, jak niektórzy mówią, wolność i prawo do podejmowania samodzielnie decyzji obiecano nowemu dyrektorowi Programu 3. Kubie Strzyczkowskiemu.
Nie podano tylko jak długo będzie się on cieszył tą wolnością i czy ogóle. Póki co, jak ratuje wizerunek Polski jako kraju bez cenzury ma obiecaną wolność.
Czy obietnica będzie dotrzymana?
Ja osobiście wątpię. I to mnie smuci.
Nie, nie tylko dlatego, że lubiłem Trójkę, ale dlatego, że wygląda na to, że coraz częściej będziemy mieli w Polsce do czynienia z efektem niedźwiedzia. Lista tych miejsc, w których nie tyle trzeba będzie przywracać normalność, co ratować je przed katastrofą – jest coraz dłuższa. Za chwilę będą potrzebni tam ludzie od czarnej roboty, ratowania od katastrofy. Obieca im się nawet, że teraz, tutaj już będzie można robić jak się powinno, a nie jak partia każe. I komuś obieca się, że będzie już mógł. I wielu uwierzy.
A przecież PiS jest uczciwy: jak obiecuje, że zabroni to zabroni, a jak obiecuje, że pozwoli to obiecuje.
I niech mi nikt w przyszłości nie mówi, że nie wiedział o tym. Bo przecież już dawno Zwykły Poseł powiedział, że nikt ich nie przekona, że białe jest białe a czarne jest czarne.
fot. Wikipedia