Przedstawiciele nieformalnego Ruchu Protestujących Maturzystów składają do Sądu Okręgowego w Warszawie wniosek o zobowiązanie Rady Ministrów oraz Ministerstwa Edukacji Narodowej do podjęcia działań, których celem będzie ochrona prawa do życia i zdrowia uczniów oraz nauczycieli, którzy mieliby uczestniczyć w nadchodzących egzaminach. Do egzaminu maturalnego zostało zaledwie 25 dni
26 marca, trzech maturzystów: Karolina Zielińska, Maciej Wrabec i Adam Kudyba, napisali list do rządu, w którym domagali się określenia jasnej decyzji w sprawie losu tegorocznych matur z powodu oczywistego zagrożenia, jakim jest rozwijająca się w Polsce pandemia.
Zapalnik buntu
W ciągu niespełna 13 dni pod ich listem, umieszczonym na portalu naszademokracja.pl, podpisało się ponad 42.000 osób, głównie uczniów, ich rodziców i nauczycieli. Jednak, gdy tylko licznik z podpisami przekroczył 20.000, co nastąpiło 30 marca, inicjatorzy petycji wysłali pismo wraz z podpiętymi podpisami do kancelarii premiera oraz zaczęli się organizować. – Nasza petycja okazała się zapalnikiem buntu. Uczniowie mają dość arogancji ministra edukacji. Nie pozwolimy narażać naszego i nauczycieli zdrowia w imię politycznych gier. Postanowiliśmy więc powołać nieformalny Ruch Protestujących Maturzystów – mówi Maciej Wrabec, jeden z inicjatorów protestu.
Narodziny buntu
W środę, 25 marca, warszawska maturzystka Karolina Zielińska dodała na Facebooku post, w którym wylała swoją frustracje spowodowaną brakiem konkretów w sprawie nadchodzącej matury. Rzuciła pomysł zorganizowania protestu online. Po paru godzinach odezwał się do niej między innymi Maciej Wrabec, uczeń z Wrocławia, który pomógł w organizacji akcji, i już po kilkunastu godzinach Adam Kudyba, Maciek Wrabec i Karolina Zielińska napisali „list maturzystów do rządu”, który opublikowali jako apel w serwisie naszademokracja.pl , zakładając przy tym nieformalny ruch protestujących maturzystów.
Ponieważ w swoim apelu do premiera maturzyści lojalnie ostrzegli, że jeżeli w przeciągu 7 dni od wysłania listu nie dostaną odpowiedzi na pytania, które zadali, to podejmą kolejne działania. Postanowili z nimi nie zwlekać, zwłaszcza, że do tradycyjnego terminu nie zostało wiele czasu.
Z grubej rury
– Rozważaliśmy różne formy protestu, ale za radą prawników uznaliśmy, że trzeba od razu walić z grubej rury. Postanowiliśmy posłuchać prawników i składamy do sądu pozew licząc na to, że ten nie pozwoli na organizowanie matur w szczycie pandemii – mówi Maciej Wrabec.
W praktyce oznacza to, że maturzyści zamierzają wystąpić do Sądu Okręgowego w Warszawie z powództwem o ochronę ich życia i zdrowia przeciwko tym, którzy odwlekają podjęcie decyzji w sprawie egzaminów. Zanim to jednak nastąpi jeszcze dzisiaj kilkoro z nich złoży do tego do samego sądu wniosek o nakazanie organom władzy podjęcia „niezwłocznie wszelkich możliwych działań mających spowodować wyeliminowanie istniejącego aktualnie stanu zagrożenia dóbr osobistych Uprawnionych, czyli wstrzymanie procesu przygotowania matur w ogłoszonym terminie”.
Solidarni z młodszymi
Maturzyści zwracają uwagę na to, że podobny problem dotyczy ósmoklasistów, dla których egzaminy końcowe zaplanowano na 21 – 23 kwietnia, a więc w samym środku pandemii. Mając świadomość podobieństwa sytuacji, również rodzice ósmoklasistów podejmują kroki prawne zmierzające do ochrony życia i zdrowia ich dzieci i składają indywidualnie stosowne wnioski o zabezpieczenie.
W przygotowaniu i opracowaniu wniosków maturzystom i ósmoklasistom pomagali rodzice – prawnicy. W ten sposób starają się uchronić swe dzieci przed narażeniem na zbiorowe zakażenie.