Wokanda: prawo i co prawo znaczy?

Widziane z wnętrza sądowej sali prawo przestaje być abstrakcją. Kiedy służy obronie praw jednostki, staje się potrzebne jak powietrze do oddychania. Wiele jeszcze trzeba zrobić, by prawo stało się takim fundamentem ustroju, który potrafi podtrzymać demokrację. Będzie tak wówczas, gdy każda i każdy z nas będzie mógł przed sądem dochodzić nie tylko praw "politycznych", ale również "zwykłych" - w szkole, w szpitalu, w urzędzie.

Media są ważne

Nie ma "nielegalnych demonstracji". Nie ma "przepychanek z policją". Tych i wielu innych rzeczy nie wiedzą dzisiejsze media. Pomóż nam budować takie, z których opinia kształtuje "kulturę prawną". Niech się dzięki nim znajdzie odważny sędzia - obok tych bohatersko orzekających w sprawach politycznych - który zdecyduje o adopcji przez parę jednopłciową. Niech się znajdzie taki, który uzna, że ustrój polskiej szkoły skrajnie narusza konstytucyjną wolność zarówno nauczania jak indywidualnego rozwoju. Niech normą stanie się finansowa odpowiedzialność państwa za naruszenia prawa do zdrowia przez zatrute powietrze, do ochrony zdrowia przez zrujnowane szpitale. Media kształtują kulturę prawną. O ile same ją mają.
Wesprzyj nas

Wokanda: prawo i co prawo znaczy?

Godność. Joker w ręku obywatela

Leszek Garlicki: – Godności człowieka nie można traktować tylko jako jednego z wielu praw i wolności jednostki. Jest to bowiem ogólna wartość konstytucyjna, stanowiąca źródło, fundament i zasadę całego porządku konstytucyjnego (…) jest to norma podstawowa (Grundnorm) w sensie logicznym, ontologicznym i hermeneutycznym

Jürgen Habermas: – Nieskończona godność każdej osoby zawiera się w roszczeniu, by tę sferę wolnej woli wszyscy inni respektowali jako całkowicie nietykalną (…)  pozostającą poza obszarem możliwości dysponowania nią przez państwo.

Art. 30 Konstytucji RP z 1997 roku tak określa tę normę: Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych

***

Esej jest moim komentarzem – w formie swobodnych uwag – do procesu Sadowski vs TVP, który toczy się od września 2017 roku. Mój pozew o naruszenie godności przez TVP został oddalony przez Sąd Okręgowy w Warszawie, a następnie przez Sąd Apelacyjny. Jednak sam wyrok nie jest tu istotny – ciekawy jest sam spór i argumentacja stron. Tak czy inaczej uzasadnienia obu instancji uważam za błędne, a więc zapowiadam ciąg dalszy.

Z kolei w najbliższy piątek, 26 czerwca 2020, o godz. 9 w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbędzie się rozprawa TVP vs Sadowski. Telewizja zarzuca mi, że naruszyłem jej „dobre imię” stwierdzając w wywiadzie prasowym, że instytucja ta narusza godność człowieka. TVP żąda przeprosin i wpłaty 100 000 zł na Caritas.

***

Pozew o bezpośrednie zastosowanie artykułu 30 Konstytucji RP

Prawo zbudowane jest hierarchicznie – od norm najważniejszych do norm niższego rzędu, które muszą być zgodne z tymi pierwszymi. System prawa w demokracjach zachodnich po 1945 roku został tak skonstruowany, że na samym szczycie znajduje się norma godności człowieka. Jest to norma najwyższa, absolutna i nienaruszalna. Dopiero z tej normy wychodzą jak gałęzie inne normy konstytucyjne, a następnie normy niższego rzędu. Przymiotnik „nienaruszalna”, to nakaz dla państwa – jego organy MUSZĄ zrobić wszystko (przewidzieć, zorganizować, zadbać, zapobiec, itd.), aby nikt tej normy nie mógł naruszyć.

Mimo, że pojęcie godności znane było już w czasach starożytnych, nie zostało ono wpisane do pierwszej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela stworzonej we Francji w 1789 roku. Nie ma go w późniejszych Deklaracjach, nie zostało uwzględnione w projektach Ligi Narodów. Jako naczelna wartość godność uwzględniona została dopiero w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ w 1948 roku, a następnie niemal we wszystkich konstytucjach wolnego świata.


Wracając do pozwu o naruszenie godności przez TVP. Składałem pozew w oparciu o „treść art. 30 i 31 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 roku w związku z art. 21 ust.1 ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji  oraz art. 23, 24 i 448 kodeksu cywilnego”. Natomiast z pisemnych uzasadnień wynika, że sądy rozpatrywały sprawę w zasadzie wyłącznie o przepisy Kodeksu cywilnego, kontynuując w dodatku linię orzeczniczą ochrony dóbr osobistych wywodzącą się z czasów PRL-u. 

Wygląda na to, że żyjemy w różnych epokach i systemach prawnych. Z przepisu art. 8 ust. 2 Konstytucji RP wynika zasada bezpośredniego stosowania jej przepisów, co oznacza, że władze publiczne są bezpośrednio związane także postanowieniami Konstytucji dotyczącymi praw i wolności, co „przesądza o normatywnym charakterze tych postanowień”. Przepis art. 30 Konstytucji RP podlega bezpośredniemu zastosowaniu, a jest to jedyna w prawie norma absolutna więc nie można tego przepisu traktować jako piątego koła u wozu, jak postąpiły z tym przepisem sądy w sprawie XXIV C 919/17.

Jest tu wyraźnie widoczny spór prawny i kulturowy. Sąd: – Prezentowana w pozwie koncepcja naruszenia w sposób masowy godności obywateli nie przystaje do modelu ochrony prawnej udzielanej w przypadku zagrożenia lub naruszenia (art. 24). Nie odpowiada również rozumieniu istoty dóbr osobistych w doktrynie i judykaturze.

Tak, ale model i rozumienie godności prezentowane przez sąd odpowiada archaicznym koncepcjom z poprzedniej epoki. Jakby na dowód tej tezy sędziowie w uzasadnieniu pisemnym (w 2020 roku!) powołują się na pracę „Ochrona dóbr osobistych według przepisów ogólnych prawa cywilnego” z… 1957 roku, autorstwa Stefana Grzybowskiego. Nie kwestionuję tutaj dorobku życiowego profesora Grzybowskiego, ale jednak warto zwrócić uwagę na fakt, że w czasach komunizmu doktryna i judykatura w ogóle nie uwzględniały istnienia w systemie prawa takiej burżuazyjnej fanaberii, jak godność człowieka.


ZOBACZ TAKŻE: Godność to prawo fizyki. Obywatel kontra TVP


Profesor Grzybowski tytuł profesora uzyskał w czasach stalinowskich (1949) i pełnił funkcję rektora Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie (1948 – 1952). Sąd przywołuje jeszcze prace prawnicze z roku 1984 i z 1989 roku. Wyrok i uzasadnienie w obu instancjach opiera się na stanie prawnym z czasów Władysława Gomułki. Kodeks cywilny uchwalony został w 1963 roku. Nie wiem, czy sądy nie były w stanie zastosować współczesnej wykładni godności i jej ochrony bezpośrednio na podstawie art. 30 Konstytucji z 1997 roku ze względu na braki intelektualne, czy ze względu na efekt mrożący.

Godność i konstytucyjna ochrona godności człowieka

Nie istnieje jedna prawna definicja godności. Definicje pojawiają się w doktrynie, ale sąd musi definiować godność odrębnie do każdego przypadku. Ogólnie można powiedzieć, że chodzi o to, aby każdy człowiek był traktowany przez innych, w tym przede wszystkim przez państwo, z szacunkiem i poważnie.

Filozoficzna konstrukcja idei godności wywodzi się w znaczącej mierze od Kanta, który ujął ją m. in. w formie znanych postulatów: „człowiek nie jest rzeczą, a więc czymś, czego by można było używać tylko jako środka, lecz musi być przy wszystkich swych czynach uważany zawsze za cel sam w sobie.”. I. Kant, „Uzasadnienie metafizyki moralności”, Warszawa 1971, str. 63, i jako przykład przedmiotowego traktowania, a więc naruszającego godność człowieka, podaje kłamstwo: „to ten, kto ma zamiar dać innym kłamliwą obietnicę, przekona się zaraz, że chce drugiego człowieka użyć tylko za środek, bez względu na to, że człowiek ten zarazem cel w sobie zawiera. Albowiem człowiek, którego przez taką obietnicę chcę użyć do własnych celów, nie może żadną miarą godzić się na mój sposób postępowania względem niego, a więc sam nie może zawierać w sobie celu mego czynu”.

Leszek Garlicki, „Polskie prawo konstytucyjne”, Warszawa 2015, str. 92. „Istotą godności człowieka jest jego podmiotowość (autonomia), a więc swoboda postępowania zgodnie z własną wolą, wewnętrznego samookreślenia i kształtowania otoczenia stosownie do owej autonomii.” oraz Ryszard M. Małajny, Polskie prawo konstytucyjne na tle porównawczym, str.147, o definicji godności „Zwykle wskazuje się, że jej podstawowy sens polega na zapewnieniu każdemu człowiekowi takich ram samorealizacji, by miał on rzeczywistą możliwość działania zgodnego z własną wolą i wynikającym z niej systemem wartości”. Ochrona godności rozciąga się na dwie sfery życia człowieka – ciało i ducha, implikując nietykalność cielesną i nietykalność duchową każdej jednostki.

Po zbrodniach absolutyzmu do systemów prawa weszła konstrukcja trójpodziału władzy. Ale okazała się niewystarczająca, aby ochronić człowieka przed państwem. Po 1945 roku, po zbrodniach faszyzmu i komunizmu, do systemów prawa wprowadzona została norma godności człowieka jako norma absolutna i nienaruszalna, która stoi ponad wszystkimi innymi normami prawa. Godność to joker w ręku obywatela. „Jeśli godność, w konkretnej sprawie, jest pojmowana przez Trybunał Konstytucyjny jako norma prawna, to nie ma ona „konkurencji” z innymi normami konstytucyjnymi. (…) Zatem godność jako prawo zawsze musi „wygrać” w konkurencji z innymi przepisami” (Profesor Mirosław Granat, „Godność człowieka z art. 30 Konstytucji RP jako wartość i jako norma prawna”. Państwo i Prawo, 8/2014. Str. 17). 


ZOBACZ TAKŻE: Sadowski kontra TVP. Sprawa o naruszenie godności


Wykładnia normy zawartej w art. 24 nie może więc być sprzeczna z normą art. 30 Konstytucji. Jednocześnie norma ta przywoływana w powiązaniu z art. 30 Konstytucji nabiera charakteru normy absolutnej. I tu jest różnica między wykładnią z czasów Gomułki, zastosowaną przez sądy, a wykładnią opartą o sens tych norm. Dokonując prawidłowej wykładni tej normy słyszy się krzyki torturowanych ludzi, płacz dzieci oddzielanych od matek na rampie w Oświęcimiu, czuje się zapach dymu i krwi. To przecież dlatego ta norma jest tak wyjątkowa i brzmi tak kategorycznie jak prawo fizyki: godność jest nienaruszalna. Stąd moim zdaniem pozytywista prawny nie jest w stanie dokonać wykładni normy godności i rozstrzygać sporów na jej podstawie. A przecież przyszłość może być równie mroczna jak przeszłość.

Wracając do pozwu. Do naruszenia godności dochodzi w przedmiotowym stanie faktycznym nie tylko poprzez zniesławienie czy znieważenie jednej osoby, którą pokazano na ekranie telewizora, lecz także poprzez instrumentalne, przedmiotowe traktowanie wszystkich obywateli państwa – jako poszczególnych konkretnych osób. Do naruszenia i zagrożenia godności dochodzi tu bowiem poprzez działania polegające na emisji programu, który potencjalnie może dotrzeć do każdego obywatela i tak jest ten przekaz adresowany.

Jeżeli naruszona zostaje godność człowieka przez TVP na masową skalę, to sąd nie może się zasłaniać brakiem przepisów, które jakoby uniemożliwiają osądzenie tak niegodziwego zachowania organów państwa. Bowiem, nawet gdyby się okazało, że sędzia nie może znaleźć w systemie prawa norm niższego rzędu, które umożliwiają osądzenie niedozwolonych działań, to w tym przypadku musiałby wykorzystać instrumenty prawne wynikające z Formuły Radbrucha (istnieje ustawowe bezprawie oraz ponadustawowe prawo).

Sąd oddalając pozew narusza sprawiedliwość w sposób rażący. Takie zachowanie uprawnia obywateli do bardziej zdecydowanych działań w obronie swojej godności – wynika to z faktu, że godność w myśl Konstytucji oraz paktów praw człowieka ma charakter ponadprawny i nie została nadana człowiekowi przez państwo.

Wyrok i uzasadnienie sądów wynikają z tępoty pozytywizmu prawnego. Tymczasem mamy tu do czynienia z przypadkiem z grupy hard cases i należy wykorzystać tu instrumenty niepozytywistycznej teorii prawa. Odsyłam na przykład do lektury profesora Jerzego  Zajadły lub Roberta Alexy.

Zdaniem powoda norma, która pozwala na orzeczenie ochrony wspólnoty obywatelskiej przed naruszaniem jej godności przez TVP istnieje w systemie prawa i może być skonstruowana z łącznego przywołania przepisów prawa konstytucyjnego i prawa cywilnego. Sąd powinien przywołać różne przepisy, w tym art. 30 w całości i bezpośrednio oraz pojedyncze fragmenty przepisów z ustaw niższego rzędu, aby zrekonstruować i zastosować normę godności człowieka i orzec ochronę.

Sposoby naruszenia godności człowieka

Sąd nie radzi sobie ze zrozumieniem istoty godności człowieka oraz możliwych sposobów jej naruszenie i ochrony.

Pozew: „Media publiczne (pozwana), manipulując informacjami, zniekształcając przekaz lub kłamiąc, sterują zachowaniem ludzi. Człowiek traktowany jest tu przedmiotowo, jako instrument do osiągania określonych celów politycznych, co jest naruszeniem jego godności. Jednostki czerpiące informacje o faktach z takich mediów tracą suwerenność, nie są to już osoby wolne – są podporządkowane cudzej woli; obywatele tracą autonomię, często nie zdając sobie z tego sprawy”.

Jeżeli przedmiotem ochrony jest – jak w przedmiotowej sprawie – godność człowieka jako obywatela, to wchodzimy w sferę relacji państwo-obywatel.  W zależności od charakteru konkretnej sprawy możemy mieć tu do czynienia z indywidualnym stosunkiem obywatel-organ państwa albo z relacją w liczbie mnogiej organ państwa-wielu obywateli. W przypadku działalności mediów publicznych masowych mamy do czynienia z tym drugim typem relacji: konkretny program zwraca się nie do pojedynczej osoby lecz z zasady, na podstawie misji, do wszystkich obywateli Polski. Jeżeli przekaz taki nosi cechy manipulacji i kłamstwa, to narusza godność wszystkich obywateli, gdyż zamierza manipulować wolą wszystkich. Sam zamiar – tutaj jako publiczna emisja programu – okłamania obywateli przez państwo stanowi naruszenie godności i rodzi roszczenie do ochrony obywateli. Naruszenie godności polega tu na instrumentalnym traktowaniu obywateli poprzez przekazywanie im nieprawdziwych wypowiedzi, co jest sterowaniem ich wolą, w szczególności wolą wyborców. Przedmiotowe traktowanie człowieka, w tym poprzez manipulacje informacją jest w doktrynie klasycznym przykładem naruszenia godności.


ZOBACZ TAKŻE: Proces Sadowskiego z TVP. Zeznają Krystian Markiewicz i Adam Mazguła


Powód stoi na stanowisku, iż miał prawo wystąpić z takim roszczeniem do sądu powszechnego ze względu na absolutny i niezbywalny charakter godności ludzkiej. Ochrona której domaga się powód, przysługuje zatem wszystkim obywatelom, nawet nieświadomym faktu, że ich godność zostaje naruszona lub zagrożona. Roszczenie to jest zasadne nawet w sytuacji samego tylko „zagrożenia”, a więc nawet gdyby godność obywateli nie została naruszona, lecz realnie i poważnie zagrożona. Istnienie takiego zagrożenia niewątpliwie zostało wykazane w załączonych dowodach – nie tylko naruszenie godności, ale także zagrożenie.

Sąd: – Powód nie ma legitymacji czynnej w zakresie występowania z roszczeniami o ochronę dóbr osobistych przysługujących innym podmiotom prawa – obywateli Rzeczpospolitej Polskiej

Sąd, pierwsza instancja:  – Na wstępie należy wskazać, iż powód nie ma legitymacji czynnej w zakresie występowania z roszczeniami o ochronę dóbr osobistych przysługującym innym podmiotom prawa – obywatelom Rzeczpospolitej Polskiej. Brak jest przepisu, który dawałby taką legitymację.

Taki przepis istnieje w systemie prawa: to art. 30 Konstytucji RP. Ale sąd nie potrafi zastosować tego artykułu bezpośrednio. Teza, że państwo nie może ochronić godności obywateli, bo nie ma przepisu, jest śmieszny i wynika z niezrozumienia normy godności człowieka. Zarzut braku legitymacji może być skuteczny w przypadku każdej innej normy prawa, ale nie w przypadku art. 30: legitymację ma każdy podmiot zdolny do czynności prawnych. Z absolutnego charakteru tego przepisu i przy zastosowaniu wykładni celowościowej z całą pewnością można wywieźć z jego struktury taką normę: „każda osoba posiadająca zdolność do czynności prawnych ma legitymację do wystąpienia do sądu o ochronę godności swojej jak i godności innych osób”.

Każda inna wykładnia ograniczałaby zakres ochrony godności człowieka. Jeżeli przez 30 lat ustawodawca nie skonkretyzował ochrony godności w wystarczający sposób w przepisach niższej rangi, to jest to problem państwa, w tym sądu, a nie obywateli. Domagam się respektowania tej normy, mam jokera i koniec dyskusji. A naruszanie godności poprzez masowe kłamstwa i manipulacje nie jest przecież sprawą błahą.

Sąd ma obowiązek zastosować normy konstytucyjne o ochronie godności bezpośrednio, a przepisy prawa cywilnego powinien zastosować tylko w takim zakresie, w jakim służą tej ochronie. Korpus przepisów prawa cywilnego nie może być przeszkodą w ochronie godności człowieka. Sąd ma tu alternatywę: skonstruować normy o ochronie godności z obowiązujących przepisów prawa konstytucyjnego łącząc je z fragmentami przepisów prawa cywilnego albo orzec bezprawie. Sądy w tym przypadku wybrały to drugie.


Na marginesie. Moim zdaniem norma ta zawiera także możliwość ochrony godności w formie pozwu zbiorowego. Każdy prawnik-pozytywista powie, że prawo cywilne nie dopuszcza takiej formy ochrony. Taki zakaz byłby jednak sprzeczny z art. 30 Konstytucji. Fakt, że przepisy prawa cywilnego z 1963 roku pozostawiają całe obszary życia społecznego bez skutecznej ochrony, nie oznacza, że cały system wywodzący swoje obowiązywanie z normy godności nie dysponuje takimi normami. Oznaczałoby to fundamentalne bezprawie polskiego systemu prawa. Jednak na taką – moim zdaniem bezprawną – wykładnię natknęła się Krystyna Malinowska z Obywateli RP, występując z pozwem przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu w związku z jedną z całej serii jego obraźliwych i stygmatyzujących wypowiedzi o obywatelach popierających opozycję. Sąd oddalił pozew stwierdzając między innymi, że „samo subiektywne odczucie osoby, że wypowiedź jej dotyczy” nie może stanowić okoliczności rozstrzygającej o zasadności pozwu. Tylko, że takich osób są w Polsce miliony.

Jak ochronić przed atakami państwa partyjnego osoby poddane procederowi stygmatyzacji grupowej? Imigrantów, mniejszości seksualne, sędziów i innych? Tylko pozew zbiorowy skutecznie chroni przed atakiem takich czy innych oligarchów partyjnych. I przed odrodzeniem faszyzmu.

Co z godnością osób, które nie wiedzą albo nie rozumieją, że ich godność jest naruszana? Co z ochroną godności osób, które się godzą, aby inni naruszali ich godność? Co z osobami w stanie śpiączki? Co z osobami, które nie chcą problemów z sądem lub nie mają pieniędzy na sąd?


PRZECZYTAJ TAKŻE: Jaki był powód ataku Andrzeja Dudy na mniejszość LGBT?


Metody faszystowskie sprawowania władzy polegają w pierwszej kolejności na stygmatyzacji grup, i na sterowaniu ludzkimi umysłami w sposób masowy.  A więc ochrona godności nie może się tu sprowadzać do ochrony pojedynczej osoby, która ma czas, wiedzę i pieniądze, i chce jej się wystąpić do sądu o ochronę, by następnie czekać rok, może dwa na wyrok. Z punktu widzenia art. 30 takie sytuacje faktyczne i brak instytucji pozwu zbiorowego byłby jawnym bezprawiem, a taką możliwość musimy wykluczyć a priori.

Powód miał prawo wystąpić z takim roszczeniem do sądu ze względu na absolutny i niezbywalny charakter normy godności – przy bezczynności organów państwa. Ochrona taka przysługuje wszystkim obywatelom, nawet nieświadomym faktu, że ich godność zostaje naruszona lub zagrożona.

Prawo o ochronie godności nie może opierać się na wykładni z czasów sowieckich. Państwo nie ochroni godności człowieka, dopuszczając jedynie stare formy ochrony. Tym bardziej, że art. 30 Konstytucji nakazuje skuteczność i nie wyłącza żadnej formy. Akceptacja wykładni, ograniczająca jedną z podstawowych form ochrony, zastosowana przez sądy oznaczałaby zmianę Konstytucji.

Z faktu, iż nie można się skutecznie wyzbyć godności i jej ochrony, wynika, że zgoda pozostałych członków wspólnoty na złożenie pozwu w ich interesie nie jest warunkiem orzeczenia przez sąd ich ochrony. W przeciwnym przypadku sąd będzie tolerował istnienie w systemie fundamentalnego bezprawia. Jeżeli dobro i norma absolutna zostanie naruszona w stosunku do całej grupy, to nie ma znaczenia, kto z jej członków występuje o ochronę. Tym bardziej, że przepisy szczegółowe nie pozwalają według sądów na wystąpienie z pozwem zbiorowym o ochronę dóbr osobistych.

Sąd: Ponadto powód „nie przedstawił żadnego materiału dowodowego na okoliczność treści materiałów prasowych, które jego zdaniem miały naruszać jego dobra osobiste”

Przeciwnie. Przedstawione dowody są różnorodne, pochodzą z różnych źródeł i mają różny charakter: od ekspertyzy naukowej, poprzez relacje mediów zawierające konkretne cytaty z Wiadomości, opisujące kontekst, pisma urzędowe, badania czasów relacji przyznanych partiom politycznym, badania sondażowe oraz nagranie Wiadomości. Dotyczą one stygmatyzacji osób (Adamowicz, Michnik, Mazguła) i grup (uchodźcy, sędziowie, mniejszości seksualne, lekarze, opozycja uliczna). Dotyczą manipulacji faktami poprzez ingerencję w przekaz (Serduszko WOŚP, Podwójna linia ciągła w wypadku Szydło). Dotyczą manipulacji poprzez ukazywanie argumentów tylko jednej strony dyskursu w sferze publicznej. Ekspertyza wykorzystująca metody naukowe do analizy treści przekazu TVP.

Dowody potwierdzają fakty powszechnie znane opinii publicznej. Każdy rozsądny obywatel jest tu świadkiem naocznym – także sędziowie. Fakty powszechnie znane powinny być uwzględnione jako dowody z urzędu. Zarzut, że dowody przedstawiają tylko „opinie” jest więc pozbawiony podstaw.

Jednocześnie jednak sąd odrzucił wniosek dowodowy powoda z dodatkowych trzech nagrań Wiadomości na płytach CD, uzasadniając, że nie miał możliwości technicznych, aby je odtworzyć. Na rozprawie przeciw telewizji nie może zorganizować zwykłego laptopa czy komputera. Sytuacja taka uniemożliwiła powodowi przedstawienie tych dodatkowych dowodów.


Więcej, sąd:  – Sąd oddalił wnioski dowodowe o dopuszczenie dowodu z zeznań świadków wskazanych w piśmie pełnomocnika powoda z dnia 5 stycznia 2019 r. (k. 291-293), gdyż świadkowie mieli zeznawać na okoliczności przykładów manipulacji, a więc oceny materiałów, której oceny dokonuje sąd na podstawie konkretnych materiałów, które do sprawy nie zostały załączone”. W powyższym uzasadnieniu sądu brak jest podstawowej logiki: „przykłady manipulacji”, które mieli wykazać świadkowie nie są przecież „ocenami”, jak twierdzi sąd, lecz właśnie „materiałami”. Przykład nie jest oceną. Sąd nie mógł wiedzieć z góry, w jakiej formie podane zostaną przykłady manipulacji stwierdzone przez świadków, którzy zawodowo zajmują się m. in. monitorowaniem wypowiedzi w mediach publicznych dotyczących ich partii, organizacji lub ich osobiście. Powód składając przedmiotowy wniosek dowodowy  zakładał, że konkretne przykłady zaprezentowane zostaną właśnie w trakcie zeznań, jako ich integralna część, w formie nagrań lub cytatów, ilustrujących manipulacje, które to przykłady mogłyby być zanegowane lub potwierdzone przez pozwaną i sąd. Wniosek dowodowy sformułowany został w sposób nie budzący wątpliwości, przy czym użyte zostały dwa rodzaje zwrotów, określających okoliczności do udowodnienia:

– na okoliczność wskazania przykładów łamania przez Wiadomości TVP standardów mediów publicznych zawartych w ustawach i deklaracjach oraz paktach praw człowieka i obywatela.

– na okoliczność, że Wiadomości TVP manipulują prezentacją informacji w sposób korzystny dla partii rządzącej oraz pomijają lub dyskredytują punkt widzenia opozycji.

Przecież świadkowie mogą posiłkować się urządzeniami audiowizualnymi na poparcie swoich zeznań. Taka sytuacja miała miejsce w równoległym procesie TVP vs Sadowski, gdzie sąd zezwolił świadkowi Krystianowi Markiewiczowi na korzystanie z urządzeń elektronicznych i bezpośrednie przekazanie informacji z takich urządzeń w trakcie rozprawy.

Świadkowie, którzy mieli przedstawić „przykłady kłamstw i manipulacji”: Aleksander Smolar – Fundacja Batorego, Paweł Kasprzak – Fundacja Wolni Obywatele RP,  Danuta Przywara –  Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Grzegorz Długi – Ruch Obywatelski Kukiz ’15, Paulina Henning-Kloska  – Nowoczesna, Dorota Olko – Partia Razem, Magdalena Papier –  Partia Wolność,  Maciej Józefowicz – Partii Zieloni, Piotr Pacewicz – OKO.press, Jan Grabiec – Platforma Obywatelska, Jakub Stefaniak – Polskie Stronnictwo Ludowe, Anna-Maria Żukowska – Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Sądy zbyły milczeniem główny dowód: ekspertyzę naukową

Sądy pominęły milczeniem główny dowód na manipulacje TVP, które prowadzone były w interesie partii Prawo i Sprawiedliwość. Cytat z pozwu:  „Dowodem na to, że programy Pozwanej co najmniej od 8 stycznia 2016r. nie cechują się pluralizmem, bezstronnością, wiarygodnością ani niezależnością redakcyjną, nie jest tylko subiektywne odczucie Powoda, świadczy ekspertyza naukowa pt. „Ekspertyza programów informacyjnych głównych wydań TVP1 Wiadomości, TVN Fakty, Polsat Wydarzenia w okresie od 04.02.2016r. do 11.02.2016r.”, którą wykonali na zamówienie KRRiT naukowcy Maciej Mrozowski, Tatiana Popadiak-Kuligowska,  z Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Odnosząc się do programów informacyjnych TVP – stwierdzili już w 2016 roku m. in. że:

  • Wymóg pluralizmu informacji i punktów widzenia(…) realizowany był w zakresie ograniczonym”(…) Wymóg bezstronności relacji w żadnej istotnej kwestii politycznej nie został dotrzymany.
  • Analiza wykazała, że można w tym przypadku mówić o swego rodzaju  propagandzie sukcesu akcentującej pozytywne efekty działań rządu.
  • Zwraca też uwagę bardzo silna tendencja budowania poczucia zagrożenia ze strony sił zewnętrznych (imigranci, Rosja), jak i wewnętrznych (opozycja, „poprzedni rząd”), co w sumie stwarza obraz świata jako podwójnie oblężonej twierdzy.
  • O tym, że wymóg wyważenia nie jest przestrzegany świadczą wyniki analizy struktury tematycznej newsów, konstrukcji świata w nich przedstawionego, a także wyniki analizy warsztatowej. Wszystkie one w mniejszym lub większym stopniu dowodzą tendencyjności relacji dotyczących polityki, która dominowała w analizowanych wydaniach Wiadomości.
  • Biorąc pod uwagę wszystkie ustalone w analizie jakościowej cechy Wiadomości (TVP) stwierdzić należy, że tę audycję charakteryzują: (a) Wyraźna dominacja w relacjach dotyczących spraw politycznych perspektywy odzwierciedlającej – w konstrukcji relacji i sposobie opisu zdarzeń przez reportera – punkt widzenia i racje „obozu władzy”, tj. partii rządzącej i polityków zajmujących z jej ramienia stanowiska i urzędy państwowe. W badanych newsach nie stwierdzono żadnego przypadku krytycznego stosunku reportera wobec rządu i PiS (str. 102).


Czy niezawisły sąd mógłby nie uwzględnić dowodów naukowych? Czy sędziowie mają wiedzę bardziej wiarygodną od zespołu badaczy, specjalizujących się w badaniach mediów? Sąd przytoczył żadnych argumentów merytorycznych, które by obalały tezę naukowców. Sąd w ogóle się tym nie zajął.

Odesłanie do KRRiTV

Sąd pozwolił sobie na żart: – Natomiast obowiązki nadawcy, w tym pozwanej min. w zakresie sposobu przekazywania informacji, ich rzetelności, obiektywności zostały uregulowane w ustawie o radiofonii i telewizji z dnia 29 grudnia 1992 r. (Dz.U. z 2017 r. poz. 1414). W przypadku kwestionowania rzetelności, obiektywności programu czy programów istnieje możliwość złożenia skargi do Krajowej Rady Radiofonii  i Telewizji.

KRRiTV jest ciałem kontrolowanym przez partię polityczną (co nosi znamiona zamachu stanu) i wielką naiwnością powoda byłoby kierowanie do tego organu skarg na TVP. Decydenci znajdują się w innym miejscu. Ponadto KRRiTV nie jest organem, który zapewnia obywatelom konstytucyjną ochronę godności, a przecież tego domaga się powód w pozwie.

Nie wszystkie problemy i argumenty zostały przytoczone, ale sprawa jeszcze się nie kończy.

O autorze

Poprzednio w Wokandzie

Prawo w internecie

Dane Google Trends - częstość wyszukiwania haseł o sądach odpowiada najwyraźniej wyłącznie użytkowym potrzebom. Im "bliżej ludzi", tym zainteresowanie większe...

Wspieraj obywatelskie media

Od mediów zależy poziom kultury prawnej społeczeństwa, ale także wśród sędziów.
Wesprzyj nas