Ile list? Obywatele RP proszą o stanowisko
Pytanie powinno w zasadzie brzmieć „dlaczego nie prawybory”, ale problem jest szerszy. Najpierw jednak trzy konieczne porządkujące uwagi wstępne.
Po pierwsze, jedna lista jest możliwa tylko przy lojalnym wsparciu autorytetów. Liderzy opinii od lewa do prawa muszą przestać bujać w obłokach i powiedzieć prawdę: nie mamy dziś normalnej polityki, bo Polska jest na skraju autorytarnej przepaści. A wyborców wyraźnie lewicowych czy konserwatywnych nie prosimy o akceptację zgniłych kompromisów na kolejne dekady, tylko o postawienie Polski i jej przyszłości ponad inne, nawet ważne wartości, na jedne wybory. Wspólna platforma wyborcza to inspirujący program stworzenia nowej, konstytucyjnej umowy społecznej. Gdy ustalimy takie demokratyczne zasady gry, powrócimy do gorących sporów o ważne polityki publiczne.
Po drugie, nie dajmy się zwieść sondażom. Jesteśmy na samym dole pandemicznego kryzysu. Jak kreatywny księgowy komasujący wszystkie straty w i tak kiepskim roku, Jarosław Kaczyński postanowił też, że jesień 2020 to relatywnie najlepszy dla niego czas, by spłacić kościelnej hierarchii dług za lata lojalnego poparcia, wprowadzając całkowity zakaz aborcji. Ale wybory przewidziane są za dwa i pół roku. W 2023 r. sytuacja może wyglądać całkiem inaczej. Możliwe jest dynamiczne odbicie światowej gospodarki, które napędzi eksport i koniunkturę w Polsce. Ponadto, w państwie wyborczego autorytaryzmu (ang. electoral authoritarianism) władza w znacznej mierze kontroluje kampanię wyborczą. Możemy być pewni, że na bój z opozycją PiS rzuci cały aparat państwa, w tym kolejne przejmowane media. Parę miesięcy brudnej, nierównej walki w kampanii może zniwelować dzisiejszą przewagę opozycji.
Po trzecie, opozycja potrzebuje więcej niż 231 mandatów w Sejmie, żeby odwrócić pisowską rewolucję. Jest niemal pewne, że PiS „na odchodne” przepchnie ustawę przenoszącą prokuraturę pod nadzór Prezydenta. Trzeba zatem zakładać, że opozycyjny rząd będzie miał przeciwko sobie zarówno Prezydenta Dudę odsyłającego każdą ustawę do zamrażarki Pani Sędzi Przyłębskiej jak i prokuraturę skoncentrowaną na szukaniu haków na liderów opozycji. Taka ubezwłasnowolniona koalicja demokratyczna będzie idealnym argumentem dla Beaty Szydło, by w 2025 r. wystartować w wyborach prezydenckich pod hasłem „zrobienia porządku z tym bałaganem.”
Maciej Kisilowski jest profesorem prawa i strategii na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Wiedniu.
Fot. OKO.press
Pytanie powinno w zasadzie brzmieć „dlaczego nie prawybory”, ale problem jest szerszy. Najpierw jednak trzy konieczne porządkujące uwagi wstępne.
… Z podobną bezwględnością z jaką Kasprzak oceniał partie spojrzę na działania opozycji pozaparlamentarnej. Chociaż przedstawiają się jako zaangażowani obywatele będący przeciwieństwem zawodowych polityków też są po prostu politykami. Walczą jednak w pierwszym rzędzie nie o rządzenie, ale o wejście do polityki parlamentarnej. Nie czarujmy się taki jest Hołownia, taki jest Śpiewak i taki wreszcie jest Kasprzak.
Najlepsze rozwiązanie — jedna wspólna lista ze względu na system d’Honda oraz ze względu na to, że jest możliwe i pożądane ustalenie dwóch wspólnych płaszczyzn pójścia do wyborów. Praworządność, przywrócenie praworządności i przywrócenie mocnego miejsca Polski w Unii Europejskiej.
Czy nie wypadałoby tak dla przyzwoitości spróbować raczej odpowiedzieć na pytanie – co za tymi listami ma stać?
Prawybory wywołują te same pytania: jak je wynegocjować? jaki przyjąć klucz? kto może w nich uczestniczyć z czynnym i biernym prawem głosu? Uczestniczyłem w słynnych prawyborach Platformy Obywatelskiej w 2001 roku i wrażenia mam jak najgorsze. Nie wiem, czy lepszą (choć też niełatwą) metodą nie jest jednak żmudne negocjowanie i próba dojścia do porozumienia w sprawie podziału nieszczęsnych „jedynek”, „dwójek” itd.
Demokratyczna lista musi mieć Jacek Żakowski Ile list? Pytanie jest kluczowe i odpowiedź jest prosta.