Jak białoruska opozycja wyłaniała wspólnego kandydata przeciwko Łukaszence i co z tego wyszło

Po prawybory partie sięgają nie tylko w Polsce, ale i w całym naszym regionie. Ostatnio zorganizowane były przez opozycję na Węgrzech i na Litwie. Nie zawsze to narzędzie cieszy się zaufaniem obywateli, a partiom najczęściej zarzuca się kontrolę nad decyzją wyborców. Jak na Białorusi

Pięć białoruskich ruchów i partii opozycyjnych ogłosiło na konferencji prasowej w poniedziałek 27 stycznia, że w nadchodzących wyborach prezydenckich, wspólny kandydat białoruskiej opozycji wyłoniony zostanie w procedurze prawyborów.

Do umowy przystąpiły: obywatelski ruch na rzecz praw człowieka „Za Wolność”, niezarejestrowana konserwatywna Białoruska Chrześcijańska Demokracja, Białoruska Partia Socjaldemokratyczna („Hramada”), konserwatywny Białoruski Front Ludowy (Partia BNF) i centroprawicowa Zjednoczona Partia Obywatelska.

Prawybory białoruskiej opozycji przewidują konkurencję na czterech płaszczyznach z systemem punktowym: głosowanie obywateli podczas podróży kandydata do regionów (30 punktów), głosowanie przez Internet (30 punktów), głosowanie na podsumowującym Kongresie Sił Demokratycznych (30 punktów). Ruchy i partie same przyznają uczestnikom kolejne 10 punktów wsparcia.

Na konferencji prasowej ogłoszono wymagania wobec kandydata. To m.in. obrona niepodległości Białorusi; obrona społecznych i ekonomicznych praw obywateli; opuszczenie struktur prorosyjskich, a także wsparcie dla rozwoju języka i kultury białoruskiej.

Emocjonalne reakcje w białoruskim Internecie wywołały dodatkowe warunki stawiane przez opozycję kandydatom, m.in. niewypowiadanie się przeciwko „tradycyjnym wartościom rodzinnym” oraz poszanowanie dla praw wierzących, i jednocześnie wsparcie dla świeckiego państwa.

Podczas poprzednich dwóch kampanii prezydenckich białoruska opozycja nie zaproponowała wspólnego kandydata. W 2005 r. Kongres Sił Demokratycznych wyznaczył wspólnego kandydata przeciwko Łukaszence, którym został Alaksandr Milinkiewicz. Jednocześnie z umowy wyłamała się socjaldemokratyczna „Hramada”, która wystawiła własnego kandydata

Realizację przez opozycję pomysłu prawyborów krytykują białoruscy publicyści. Walery Karbalewicz w blogu dla radia Swaboda wskazuje, że obywatele w prawyborach będą mieli wpływ tylko na 30 punktów, zaś kolejne 70 punktów będzie zależeć od działaczy samych partii.

„Partie opozycyjne nie tylko otrzymały pakiet kontrolny, ale także mechanizm, który zapewnia gwarantowany wynik. Wygra jeden z liderów partyjnych. Kandydat obcy ludziom z zewnątrz” – pisze Karbalewicz. – „Należy jednak pamiętać, że początkowo to był pomysł otwarcia. Wybór wspólnego kandydata za pomocą ogółu społeczeństwa. Biorąc pod uwagę fakt, że obecnie z Internetu korzysta ponad 70% Białorusinów, można zorganizować szeroką dyskusję poza mediami państwowym, porozmawiać o przyszłości Białorusi z całym społeczeństwem” – dodaje.

Jak pisze Karbalewicz, oryginalny pomysł został zmarnowany – w sytuacji coraz większego niezadowolenia Białorusinów z rządów Łukaszenki, nie ma komu przemówić do „zwykłego człowieka z ulicy”.

„I coś jeszcze” – czytamy. – „Wspólny kandydat ma zapowiedzieć wycofanie się z OUBZ i Państwa Związkowego z Rosją. Większość Białorusinów dzisiaj nie popiera tej propozycji. A wspólny kandydat powinien szukać drogi do większości wyborców. Czy może jest tak, że nikt już nie stawia takiego zadania: zwyciężyć w wyborach?” — pyta Karbalewicz.

cyt. za Radyjo Swaboda, Nasza Niwa

fot. Pixabay

O autorze

1 thought on “Jak białoruska opozycja wyłaniała wspólnego kandydata przeciwko Łukaszence i co z tego wyszło

  1. Jak się zbiorą w sobie to proporcje mogą być odwrotne, chyba, że te spotkania w regionach to tylko wśród partyjnego koleżeństwa będą. A poza tym to niczego nie wiem o oczekiwaniach białoruskiego społeczeństwa, ani o białoruskich politykach opozycyjnych, więc resztę przyjmuję na wiarę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »