Jak uniknąć w przyszłości Obajtków

fot. TomaszSupel z Pixabay

Zamieszanie wokół, co najmniej niejasnego, pochodzenia majątku Daniela Obajtka, jego matki i brata pokazuje, jak bardzo szkodliwe jest łączenie funkcji publicznych z działalnością gospodarczą. Szczególnie wtedy, kiedy pozycję w biznesie zawdzięcza się nie sukcesami i wieloletnim doświadczeniem, tylko kaprysom polityków

Państwa o bardziej niż w Polsce rozwiniętej gospodarce rynkowej wprowadzają różne procedury, aby ograniczać wpływ polityki na gospodarkę. Nad Wisłą też próbowano. Ale jak widać nie wyszło.

Jest bowiem tylko jeden skuteczny sposób na to, żeby wysokopłatne stanowiska w przedsiębiorstwach nie stawały się alternatywną ścieżką awansu dla polityków, którzy nie zmieścili się na listach wyborczych. Ani nie były synekurami dla członków ich rodzin, jako rodzaj wdzięczności za lojalność. Ten sposób to sprywatyzowanie gospodarki i wyjęcie jej spod reguły partyjnych podziałów łupów po wygranych wyborach.

Taki pogląd przeraża zwolenników państwa opiekuńczego i różnych innych kosztownych, lewicowych mrzonek. Tylko, że ich pomysły na dłuższą metę nie sprawdziły się nigdzie na świecie. Politycznie zarządzana gospodarka nie liczy się z kosztami (bo zawsze można „dosypać” z podatków), a polityczni nominaci zwykle okazują się niekompetentni.

Stąd anachroniczne pomysły łączenia coraz liczniejszych obszarów gospodarczych w wielkie państwowe korporacje. Dzieje się tak w bankowości i ubezpieczeniach poprzez łączenie Pekao SA i PZU i przejmowanie przez tę grupę mniejszych, prywatnych banków (co w efekcie utrudni uzyskiwanie kredytów wielu przedsiębiorcom, ale też zmniejszy oprocentowanie depozytów – co właśnie się dzieje). Łączenie Orlenu z Lotosem i w dalszej konsekwencji z PGNiG, po wcześniejszym przejęciu kiosków Ruchu i wydawnictwa prasowego, to tworzenie jakiegoś azjatyckiego „czebola”, które służy wyłącznie politycznym celom.

ZOBACZ TAKŻE: Kuba Wygnański o unijnym Funduszu Odbudowy – „nowym planie Marshalla”

Podobne tendencje upaństwowienia jak największej części gospodarki widzimy w pomysłach na uruchomienie produkcji miliona aut elektrycznych, ożywienia taniego budownictwa, na przejmowanie infrastruktury poprzez „Polski Holding doświadczonych pandemią hoteli i restauracji”.

A przecież państwo nie będąc właścicielem przedsiębiorstw nie abdykuje w ogóle. Pozostaje regulatorem, który pilnuje przestrzegania prawa (w tym uczciwych reguł konkurencji), dba o bezpieczeństwo energetyczne, ochronę środowiska, pomoc słabszym. Żeby współdecydować o cenie bułek państwo nie musi być właścicielem piekarni.

Będę bardzo bronił mechanizmów konkurencji (często zwanej „niewidzialną ręką rynku”). Wbrew krytykom nie polega ona wyłącznie na obniżaniu kosztów działania, w tym kosztów wynagrodzeń. Nic bardziej mylnego. Każdy rozsądny pracodawca najbardziej ceni dobrze wyszkolony i zmotywowany zespół pracowników i dla jego utrzymania gotów jest dzielić się zyskami nie tylko poprzez wynagrodzenia, ale również akcje pracownicze i inne formy obejmowania udziałów w firmach przez osoby w nich pracujące.

Kryzysogenne są natomiast zaburzenia konkurencji. Tak jak to miało miejsce przed 2008 rokiem w USA, kiedy akcja kredytowa banków musiała rywalizować z pożyczkami mieszkaniowymi udzielanymi przez rzekomo spółdzielcze instytucje finansowe, nie mające prawa wypracowania zysku. W Polsce prawie cudem uniknęliśmy podobnego kryzysu, w ostatniej chwili ograniczając polityczne uprzywilejowanie SKOK-ów. Jeżeli stosuje się różne reguły wobec podmiotów prowadzących praktycznie tę samą działalność, tylko na innych zasadach – to prosta droga do katastrofy.

Tak, jak mieszanie gospodarki państwowej i prywatnej.

fot. Pixabay

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »