Jaka idea przeważy w dyskusji dotyczącej rozliczenia rządów PiS?


Czerwona strefa to za mało, by to zatrzymać. Może szykują coś grubego? Przed nami krytyczny tydzień – mówią rządzący. Ale z jakiego powodu? Pandemii, protestów?

Szczepan Twardoch nie był znany z radykalnej retoryki. Jednak na Fb tak mocno podsumował wyrok tzw. Trybunału Konstytucyjnego: – Żadne życie nie zostanie tym orzeczeniem uratowane. Wiele żyć zostanie zniszczonych. Nie wierzę w triumf sprawiedliwości, bo życie jest chaosem, tym niemniej wbrew rozumowi mam nadzieję, że spotka was za to, tępe skurwysyny, godziwa odpłata. I jeszcze: – Kiedy nieudolność w zarządzaniu krajem w kryzysie staje się zbyt oczywista nawet dla samych rządzących, rządzący postanawiają tę nieudolność przykryć, zamaskować, rozpalając wojnę kulturową, której skutki będą straszne.

Ciekawe, jak bardzo słuszne są komentarze pod jego wpisem. Jeden z nich jest taki: – Nie spotka. Nie mamy w Polsce tradycji rozliczania rządzących. Będzie jakiś nowy okrągły stół, jakiś zgniły kompromis. Złodzieje z PiSu dożyją swoich dni na bocznym torze, ale ze swoimi milionami.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Pracuj Głową. Katolicka Polska? A może Irlandia – na sposób kataloński


Doktryna wahadła w historii polityki to nic nowego. Jaka więc idea przeważy w przyszłej dyskusji dotyczącej rozliczenia rządów Prawa i Sprawiedliwość? W weekendowej „Wyborczej” Marcin Matczak sugeruje na przykład, by w przyszłości nie dopuścić do wendetty. Chociażby do oddania ministerstwa sprawiedliwości mecenasowi Giertychowi, skłonnemu do rewanżu na obecnym aparacie władzy za swoje krzywdy. Choć przecież nie jeden Giertych doznał krzywd i, wolno sądzić, znalazłoby się wielu bardziej skorych do wszczęcia rozliczeń.


Komentator, pod wpisem Twardocha, miał niestety odrobinę racji. Jesteśmy skorzy do oddzielania kreską tego, co było od tego, co jest. Jesteśmy skłonni, w krytycznym czasie, do koncyliacji. Co jest dobre, ale czasem złe. Może próba znalezienia złotego środka byłaby słuszna, choć zbyt wielu ludzi doznaje dziś krzywdy ze strony pisowskiego aparatu władzy.

W przeciwieństwie do Twardocha, Zbigniew Hołdys należy do tych osób ugodowych raczej. Ale to on właśnie na Twitterze napisał 14 października: – Jeśli kiedyś PiS przegra wybory, jeśli wówczas będzie jakaś opozycja, jeśli opozycja będzie w posiadaniu listy aktów bandytyzmu politycznego i kryminalnego PiS, i jeśli wówczas nie wsadzi do więzienia wszystkich winowajców plus siewców nienawiści (np. z TVP) – wygrana nie ma sensu.

O autorze

2 thoughts on “Jaka idea przeważy w dyskusji dotyczącej rozliczenia rządów PiS?

  1. PiS sobie uczciwie zasłużył na „Trybunał Norynberdzki” za łamanie praworządności. Problem jest, jak sądzeniem chcą się zająć przedstawiciele ideologii ludobójczych, jak zwolennicy aborcji w aktualnej „opozycji”. To relatywizuje całą sprawę i nadaje więcej moralnej racji nieludzkiemu reżimowi pisowskiemu w stosunku do reżimu równie nieludzkiej tzw. „opozycji”.

  2. Ja do niedawna byłem za koncepcją „redekomunizacji”, wychodząc z założenia, że nierządy PiS-u są realnie procesem rekomunizacji Polski. W wielu dziedzinach nastąpił wręcz wierny nawrót do totalitarystycznych praktyk PRL-u. Np. media są nawet parszywcze, bardziej łajdackie i służalcze wobec władzy niż w czasach PRL-u. W praworządności i całym wymiarze sprawiedliwości możemy mówić nawet o „restalinizacji” systemu. Są też inne paralele. Rekomunizacja systemu oświaty (powrót do 8 klasowego systemu), powrót do całkowitej fasadowości podstawowych instytucji państwa jak parlament, który stracił swoje podstawowe funkcje deliberatywne, na rzecz nieformalnych i nielegalnych ośrodków kierowniczych w państwie, czyli wodzowskiej, opartej na kulcie jednostki i bezwzględnym posłuszeństwie „kierowniczej partii”. To wszystko i jeszcze parę innych rzeczy to jest czysta recydywa reżimu komunistycznego.

    Zatem zacząłbym od redefinicji IPN-u z reaktywowaniem pionu prokuratorskiego oraz komisji do spraw badania zbrodni przeciwko narodowi polskiemu, który ponownie podjęłyby się procesu redekomunizacji poprzez lustrację środowisk prokuratury, sędziowskich, pseudo KRS-ów, kadr kierowniczych mediów, również r politycznie motywowanych stanowisk w przedsiębiorstwach państwowych z odpowiedniki konsekwencjami karnymi. Przy czym nie kierowałbym się tutaj metodyką „zemsty”, ale solidnej oceny poziomu nadużyć, winy i poczynionych szkód. Sprawcy kierowniczy powinni powędrować na lata do więzień za zbrodnie przeciwko praworządności i państwu, ale sprawcy oportunistyczni, czy marginalni powinni ponosić konsekwencje finansowe, czy zawodowe w stopniu proporcjonalnym do winy. Wszyscy członkowie, akolici i kolaboranci partyjnych organizacji przestępczych powinni solidarnie i całym majątkiem odpowiadać za poczynione szkody. Np. uważam, że za cały okres nierządów wszystkie pieniądze podarowane mediom publicznym powinny być państwu przez członków i wspólników organizaji przestępczej zwrócone, a nawet abonamenty płacone przez obywateli powinny być obywatelom zwrócone.

    Problem w tym, że PiS nie wziął się znikąd, a jest tylko ukoronowaniem patologicznego systemu dyktatury partyjnej w Polsce, który od dziesiątków lat uprawia bezprawie. Dlatego elementarna sprawiedliwość i praworządność musiała by uwzględnić rozliczenie nie tylko PiS-u, ale całokształtu tzw. „klasy politycznej” i zdegenerowanych organizacji partyjnych. Może nie za ostatnich 30 lat, ale za jakimś okresem przedawnienia np. 10 lat. A więc dzisiejsza „opozycja” w żadnym przypadku nie może być sędzią.

    W praktyce oznacza to, że państwo polskie będzie nadal niedemokratycznym państwem bezprawia, niezależnie od tego, czy przy kierownicy zasiądzie PiS, czy „opozycja”. A ostatnio mam nawet wrażenie, że ta „opozycja” jest już bardzie ordynarna, nieludzka i gardząca prawem, niż ten cały PiS. Aktualne protesty są tego dobitnym wskazaniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »