Koronawirus w Norwegii. Rząd nie nakłada kar, bo obywatele mu wierzą

We wtorek 21 kwietnia Camilla Stoltenberg, dyrektor Instytutu Zdrowia Publicznego (Folkehelseinstitutet), a prywatnie siostra Jensa Stoltenberg, sekretarza generalnego NATO, ogłosiła, że Norwegia ma pod kontrolą epidemię koronawirusa

Po pięciu tygodniach walki z wirusem wszystko wskazuje na to, że Norwegia poradziła sobie z pandemią. Osiągnięto cel, żeby osoba zarażona wirusem zarażała nie więcej niż jedną osobę. Dziś ten współczynnik wynosi już tylko 0,66. Zakłada się też, że 1% mieszkańców Norwegii jest obecnie zarażona koronawirusem.

Od poniedziałku 20 kwietnia otwarte są tu przedszkola, a w przyszłym tygodniu planuje się otwarcie szkół podstawowych dla klas 1-4 oraz ostatnich klas szkół zawodowych. Matur w tym roku nie będzie. 

Stosunkowo duża liczba zarażonych w Norwegii wzięła się z faktu, że ferie zimowe w tym roku zbiegły się w czasie z rozprzestrzenianiem się wirusa w Europie. Większość zarażonych przywiozła go z pobytu w Austrii lub Włoszech. Podobno wiele zarażeń w Norwegii, Szwecji i Islandii można było powiązać z jednym barem dla Skandynawów w miejscowości  Ischgl w Austrii. Pierwszy zarażony został tu zdiagnozowany 26 lutego, we wtorek po feriach, a 10 marca było już 400 przypadków.

Lockdown i testy

W Norwegii lockdown rozpoczął się 12 marca. Zamknięto szkoły i przedszkola, zabroniono większych zgromadzeń i wykonywania zawodów, gdzie występuje bezpośredni kontakt między ludźmi, takich jak na przykład fryzjerstwo czy fizjoterapia. Kilka dni później zamknięto granice. Wprowadzono kwarantanny dla osób, które miały styczność z zarażonymi. Szkoły i uniwersytety wprowadziły zdalne nauczanie, ale niektóre szkoły i przedszkola pozostały otwarte dla dzieci osób pracujących w służbie zdrowia. Także w wielu firmach namawiano pracowników do pracy zdalnej. 


PRZECZYTAJ TAKŻE: Stan wyjątkowy w Hiszpanii. Argumenty, a nie kary


Po pierwszej konferencji prasowej premier Erny Solberg, 12 marca, pojawiły się pierwsze przejawy paniki w sklepach. Norwegowie w niektórych częściach kraju zaczęli wykupywać produkty spożywcze. Ale trwało to dosłownie jeden dzień. Rządzący szybko przekonali społeczeństwo, że magazyny są pełne i że nie grożą im puste półki w sklepach. 

W Norwegii, w kraju o populacji trochę powyżej 5,3 milionów, zarażonych zostało łącznie 7361 osób. Zmarło 191 osób. To jest zaledwie 2,5% zarażonych, ale wynika to głównie ze stosunkowo wysokiej ilości przeprowadzonych testów. Norwegia jest jednym z krajów, gdzie testów na mieszkańca przeprowadzono najwięcej. 

Dugnad, czyli robimy coś dla wszystkich

Proces walki z koronawirusem jest tutaj często określany jako „dugnad”, czyli forma czynu społecznego. Dugnad to coś, co robimy wspólnie dla nas wszystkich. Samoizolacja osób młodych i zdrowych miała służyć zapobieganiu szerzeniu się zachorowań, by oszczędzić osoby w grupie zagrożenia, czyli osoby starsze i chore, ale przede wszystkim by nie przeciążać służby zdrowia. Dziś wiadomo, że olbrzymią większość osób, które zmarły w skutek koronawirusa stanowiły osoby z domów starców i domów opieki społecznej. Tylko co piąta ofiara koronawirusa zmarła w szpitalu. Średnia wieku tych osób to 85 lat. Wśród osób starszych lub chorych śmiertelność wyniosła 10%, ale wśród młodszych i zdrowych jedynie 1%. 

Szczyt zachorowań przypadł na przełom marca i kwietnia. Wtedy to hospitalizowanych było 320 osób, dziś jest ich tylko 130. W szczycie na oddziałach intensywnej terapii było 110 osób, dziś jest ich około 50. 


Norwegia nigdy nie zamknęła lasów, sklepów czy galerii handlowych. Nie nakazała używania maseczek. Osoby podlegające kwarantannie nie są tu kontrolowane przez państwo czy policję. Stosowane są zalecenia, a nie nakazy. Nie stosuje się grzywien.

Największe zamieszanie wywołał wyjątkowy zakaz wyjazdu do domków letniskowych, położonych z dala od miejsca zamieszkania. Spowodowane to było obawą gmin górskich, że mieszkańcy Oslo i okolic, gdzie zarażonych było najwięcej, przywiozą ze sobą wirusa, i te małe gminy i ich skromna służba zdrowia nie poradzą sobie z dużą ilością zachorowań. Można się z tego śmiać, ale dla Norwegów kontakt z naturą i wyjazdy w góry, szczególnie podczas świat wielkanocnych, jest świętością. W tym roku wszyscy musieli spędzać święta w miastach, co wcale nie okazało się optymalnym rozwiązaniem, bo w parkach i lasach wokół dużych miast pojawiły się tłumy. Innym ciekawym zjawiskiem było wprowadzenie obowiązkowej dwutygodniowej kwarantanny dla osób przybywających do północnych rejonów Norwegii z południowej części kraju. Tu władzy centralnej przeciwstawiły się samorządy. 

Skandynawowie ufają rządowi

Podejście Skandynawów do tej pandemii oparte jest przede wszystkim na zaufaniu między rządzącymi a rządzonymi. Premier Erna Solberg wyrosła podczas tego kryzysu na „męża stanu” i coraz bardziej przypomina Angelę Merkel. Także minister zdrowia z partii konserwatywnej Bent Høie dobrze poradził sobie w swej roli. Duet energicznej Solberg i spokojnego Høie budzi zaufanie społeczne. Ciekawostką jest, że Bent Høie jest otwartym gejem i w zeszłą sobotę wystąpił wspólnie ze swoim mężem, który jest szefem norweskiego towarzystwa turystycznego, w popularnym talk show w telewizji publicznej. Tutaj nikogo nie dziwi fakt, że minister wywodzący się z prawicy jest otwartym gejem, a pojawienie się obu panów w programie telewizyjnym i ich szczerość, zapewne przyniosła jeszcze większą popularność ministrowi zdrowia. 


PRZECZYTAJ TAKŻE: Organizujmy się i współpracujmy, bo państwo już przestało działać


Czas epidemii to czas próby przywództwa. Gdy szef dyrektoratu zdrowia Bjørn Guldvog nagle poddany został kwarantannie, jego miejsce tymczasowo zajął 45-letni lekarz i naukowiec Espen Rostrup Nakstad. Okazał się właściwą osobą na właściwym miejscu. Jego wiedza, ale także otwarty i bezpośredni sposób bycia, bardzo przypadł Norwegom do gustu. Już dziś mówi się, że Nakstad byłby wyśmienitym ministrem zdrowia.

50 miliardów koron na dofinansowanie gospodarki

Bardzo ciekawe jest podejście Norwegii do spraw gospodarki. Tymczasowe bezrobocie wzrosło tu nagle do 10%. Ale rząd od początku obiecał poważne wsparcie dla przedsiębiorców. W przeciągu marca, kwietnia i maja planuje przeznaczyć łącznie 50 miliardów koron na dofinansowanie gospodarki. Wszyscy bezrobotni otrzymają pełne wynagrodzenie przez pierwsze 3 tygodnie. Później otrzymywać będą 80% wynagrodzenia (do pewnego pułapu). Nawet osoby samozatrudnione związane z kulturą otrzymają 80% swojego średniego wynagrodzenia z zeszłego roku. Spłaty podatków przesunięte zostały o dwa miesiące. Zmniejszone zostały niektóre stawki VAT. Bank centralny obniżył także stopy procentowe. 

W zeszłym tygodniu pojawiła się aplikacja w Internecie, gdzie pracodawcy mogą się ubiegać o bezpośrednie i bezzwrotne wsparcie finansowe. Już przeszło 3 tysiące firm to uczyniło. Od poniedziałku są wypłacane pierwsze kwoty. Znowu wszystko oparte jest na zaufaniu. Rząd zapowiada kontrolę wyrywkową, która będzie przeprowadzona później. Wyjątkowa jest też sytuacja w lotnictwie cywilnym. Norweski rząd wystawił gwarancje kredytowe dla trzech największych firm lotniczych. Największa z nich – Norwegian otrzymała gwarancje w wysokości 3 miliardów koron. 


Jeśli chodzi o sytuację w innych krajach skandynawskich i ich zmagania z koronawirusem, sytuacja wygląda bardzo podobnie. Najlepiej jest chyba w Finlandii. Kraj ten był najlepiej przygotowany na pandemię. Zanotowano tu tylko 149 zgonów (2,7 na 100 tys. mieszkańców). Dania też dobrze sobie poradziła z epidemią i powoli się otwiera. Tu na koronawirusa zmarło 394 osoby (6,8 na 100 tys. mieszkańców). 

Szwedzi wybrali inną drogę

Jednak wyraźnie w podejściu do pandemii odróżnia się Szwecja. W tym kraju politycy oddali zarządzanie kryzysowe w ręce epidemiologów. Główny z nich, Anders Tegnhell (ma doświadczenie z walką z ebolą w Afryce), jest przekonany do swoich racji. Uważa, że nie należy zamykać gospodarki kraju. Wystarczy przestrzegać higieny i izolować grupy zagrożone.

Naukowcy szwedzcy uważają, że w Sztokholmie 10% mieszkańców już wytworzyło odporność stadną. Szwedzi nie chcą czekać na szczepionkę. Ale jest to eksperyment na żywym organizmie. Nikt nie wie, jak się zakończy. Jest tu dużo zachorowań, ale ciągle są wolne miejsca w szpitalach. Niestety, nie udało się zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa w domach starców. W Szwecji do tej pory zmarło przeszło 2000 osób (20 na 100 tys. mieszkańców). Są to głównie osoby starsze. Ilość zgonów jest tu trzykrotnie wyższa niż w Danii i aż 8-krotnie wyższa niż w Norwegii. O dziwo, Szwedzi nie przejmują się zbytnio tak wysoką liczbą zarażonych (17 tysięcy) i zgonów. Tutaj zaufanie do rządzących jest wyjątkowo wysokie. 


PRZECZYTAJ TAKŻE: Epidemia koronawirusa. Różne kraje przyjęły odmienne strategie zarządzanie kryzysem


To, co na pewno łączy wszystkie kraje skandynawskie i odróżnia je od Polski, to wysokie zaufanie społeczne. Tu rządzący rzetelnie informują społeczeństwo o sytuacji i wydają raczej zalecenia zamiast nakazów. Wysoka ilość testów i metody śledzenia ognisk zarażeń są też bardzo pomocne. Z drugiej strony rządzeni starają się przestrzegać zaleceń, choć oczywiście zdarzają się wyjątki. W przeciągu kilku dni aż 1,4 miliona Norwegów dobrowolnie zainstalowało na swych telefonach aplikację, która pozwala śledzić rozprzestrzenianie się wirusa. 

Imponujący jest także program pomocy gospodarce. Norwegia jest krajem bogatym i po prostu użyje większych zasobów ze swojego olbrzymiego funduszu emerytalnego, by uratować kraj od zapaści. Obecnie chyba większym zagrożeniem dla norweskiej gospodarki wydaje się być bardzo niska cena ropy naftowej. Obecny budżet układany był przy dwukrotnie wyższej cenie tego surowca. Norweska korona jest też z tego powodu bardzo tania.

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »