Wszystkie zjawiska, jakie towarzyszą koronawirusowi, mają głęboko antydemokratyczny charakter. A równocześnie pokazują zagrożenia dla nowej demokracji. Wymienię dzisiaj tylko trzy, w moim przekonaniu najważniejsze, ale sytuacja będzie się jeszcze zmieniała i za czas jakiś wrócimy do tego tematu
Samotność. Mój ośmioletni wnuk wychodzi z domu na plac zabaw. Dzieci wcale się nie bawią, tylko siedzą, nawet ze sobą nie rozmawiają. On jest już po przejściach, spośród których najtrudniej przeżył czerwoną taśmę z napisem: zakaz wstępu do lasu. On rozumie, ile rozumie, ale nic wytłumaczyć mu się nie da. Jego świat dziecięcej niewinności skończył się raz na zawsze.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Lockdown natychmiast
Ale samotność dotyka nas wszystkich. Nie chodzi o fizyczną samotność, lecz o to, że nawet zgromadzeni na placu zabaw nie odzywamy się do siebie lub upijamy na śmierć i też nie odzywamy. Została jeszcze rodzina, ale za moment skończy się zgoda na swobodne poruszanie się i wrócimy do tego, co było. Można wyjaśnić i wyperswadować, że samotność jest bezpieczniejsza, ale jej długofalowe skutki będą dla wspólnoty demokratycznej druzgoczące. Spotkania online, dla mnie, poczucie samotności tylko pogłębiają.
Tracimy więc w przyspieszonym tempie umiejętności porozumiewania się, a władza (nie tylko w Polsce) jeszcze ten proces przyspiesza. Boi się kazać po prostu siedzieć w domu, ale to byłby jej ideał. Zachowuje się zresztą absurdalnie, bo mnoży surowym tonem nakazy i zakazy, a nie umie nic perswadować, wyjaśniać, pomagać. Politycy nie zdają egzaminu w stopniu zaskakującym. A my z naszą samotnością zwyczajną, bo nie wspominam o sytuacjach nadzwyczajnych (ludzi biednych, chorych itd.), zostajemy sami.
Niewiedza. Załamało się na naszych oczach jedno z najważniejszych wyobrażeń stojących u podstaw naszej cywilizacji, czyli idea nieustannego wzrostu oświecenia. Wszystkie choroby – powoli – będą uleczalne, postępom wiedzy nie będzie końca. Wprawdzie ufamy wirusologom (na ogół), ale liczba informacji, jaka do nas dociera oraz fakt, że druga fala będzie gorsza od pierwszej, wzbudzają zwątpienie, co najmniej zamieszanie w naszych głowach. Żadnych postępów w leczeniu nie widać, a może będzie jeszcze gorzej.
Nic dziwnego, że w tych okolicznościach ciemnota podnosi głowę. Nauczono nas szybkich rozwiązań wszystkich problemów, a co najmniej szybkich odpowiedzi, że problemu rozwiązać się nie da. A my teraz jesteśmy kompletnie zagubieni, do czego dokładają się zidiociali politycy, którzy także się pogubili kompletnie i co pewien czas, od Trumpa do Morawieckiego, obiecują proste rozwiązania lub zakończenie pandemii. Zostawiono nas z całkowitą niewiedzą.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Respirator sam z siebie nie leczy
Do tego zaś dochodzi następny czynnik, czyli upadek edukacji i – zwłaszcza – szkolnictwa wyższego na całym świecie. Wiem dobrze, że żadne zdalne nauczanie nie zastąpi tradycyjnego, a moi, nasi studenci będą dysponowali wiedzą w najlepszym razie ułomną. Ponieważ końca nie widać, więc wyrośnie pokolenie niedouczonych młodych ludzi, którzy będą mieli kłopoty ze znalezieniem pracy i swojego miejsca w życiu publicznym.
Samotność zatem i niewiedza działają przeciwko fundamentowi demokracji, czyli wspólnocie opartej na rozmowie. Polityki nie da się zbudować na zdalnej konwersacji. Demokracja się zatem zwija i pod kolejnymi ciosami pandemii grozi jej całkowita destrukcja. Kto bowiem wie, kto dzisiaj rządzi, na jakiej podstawie i jaką ponosi odpowiedzialność?
Politycy są ofiarami i beneficjentami niewiedzy, bo robią, co chcą, a przecież wiadomo, że nie mogą wiedzieć, co powinni robić. Nie widzę wyjścia z tego błędnego koła i nikt go nie widzi. Politycy bowiem, nawet gdyby mieli dobre intencje, działają w świecie niewiedzy i rosnącej gwałtownie agresji przeciwko nim skierowanej.
Bezradność. My, jako obywatele, czy grona obywatelskie, jesteśmy wyjątkowo bezradni. Nie tylko nie wiemy, co mamy zrobić z naszym czasem wolnym, gdzie wyjechać na urlop, ale nie wiemy, co z sobą począć. Spotykać się z przyjaciółmi? Ale z iloma na raz? A co poza tym. My w domu czytamy, ale ile osób w Polsce i świecie może zapełnić czas czytaniem? Co z sobą począć?
To jest dopiero początek całkowitej utraty orientacji przez jednostki. Ani karnawał ani post. Tylko przetrwanie. Trzeba rozumieć protesty pojawiające się na całym świecie, bo ludzie nie widzą, co z sobą począć. Woleliby już, żeby było tak jak dawniej, chociaż wtedy też narzekali, ale już tak jak dawniej nie będzie. Będzie o wiele gorzej. Bezradni, samotni i ogłupiali – oto obraz ludzi i naszych społeczeństwa.
Lektura polecana: Daniel Defoe „Robinson Crusoe”.