Manifest z Port Huron. Zapomniana historia pięknych ludzi

Tom Hayden, jeden z przywódców organizacji Studenci na rzecz Demokratycznego Społeczeństwa

Jeśli wydajemy się dążyć do nieosiągalnego, niech będzie wiadomym, że czynimy tak, by uniknąć niewyobrażalnego

Obchodziliśmy rocznicę Powstania, a ja ni z gruchy, ni z pietruchy o innej rocznicy, w dodatku z opóźnieniem, bo ona przypadała 15 czerwca. 60 lat temu, 15 czerwca 1962 roku (byłem rocznym bobasem) powstała w USA nowolewicowa — tak to określano — Students for Democratic Society. To jeden z początków wielkiej fali kontestacji młodych, najdonioślejszego ze znanych w historii buntów pokoleń

Przyjęto Oświadczenie z Port Huron — manifest organizacji, manifest pokolenia. SDS powstał też w Niemczech, w Anglii, Francji — w wielu miejscach na świecie.

Myślę, że warto przetłumaczyć manifest z Port Huron. Z wielu powodów. Jeden z nich jest taki, że to wcale nie jest lewicowy tekst. Na pewno nie jest lewacki. Co więcej — zbuntowane pokolenie nie odrzucało wartości rodziców. Przeciwnie — chciało nimi żyć naprawdę, jak to często, niemal zawsze zdarza się kontestatorom. Zbuntowane pokolenie odrzucało hipokryzję. To był manifest przyzwoitych ludzi, deklaracja człowieczeństwa. Zapożyczenia z Sartre’a mieszały się tu z cytatami encyklik Jana XXIII…

PRZECZYTAJ TAKŻE: Rozważania o Europie

M.in. Jacka Kuronia pytano o związki polskiego Marca ’68 z kontestacją młodzieży na Zachodzie (to niezbyt precyzyjne określenie, bo ten rok przyniósł wstrząsy właściwie wszędzie, choćby w Meksyku, gdzie dwójka czarnych amerykańskich sprinterów zszokowała wszystkich salutem Czarnych Panter z olimpijskiego podium, a kilka dni wcześniej policja zmasakrowała tam demonstrację studentów, zabijając kilkadziesiąt osób). Kuroń odpowiadał, że to inna rzeczywistość, bo Zachód ma demokrację, a w bloku sowieckim idzie się za to siedzieć. No, nie podobała mi się ta deklaracja Kuronia, bo on w niej kwestionował i cele, i sposób protestu w tamtej rewolcie. Uważał ją za atak na demokrację — nieuprawniony. I zły.

Cóż, kiedy się patrzyło, jak zabijają kumpli na Południu USA w trakcie Freedom Summer i akcji rejestracji czarnych wyborców, łatwo można było dojść do wniosku, że większych jaj wymaga protest naprzeciw wrogiego tłumu w demokracji niż naprzeciw policji wyobcowanego społecznie reżimu. A przy tym jeszcze… Amerykańska masakra w wietnamskim My Lai była identyczna z rosyjską w ukraińskiej Buczy. Pod każdym względem. Była też jedyną z bardzo wielu, w której opinia publiczna poznała wszystkie fakty i nawet doszło w tej sprawie do procesu. Tyle, że skazano w nim jednego tylko oficera i nikogo więcej. Dostał 3,5 roku za wymordowanie niemal 400 osób i zbiorowe gwałty o okrucieństwie nie do wyrażenia. Prezydent Nixon zmniejszył te karę do pół roku — w areszcie domowym. Nikogo innego nie skazano.

Ten jeden skazany był zresztą dla Amerykanów bohaterem… Nie tylko dla kumpli z wojska. W latach tamtej wojny doprawdy to samo dało się mówić o pozwalających na nią Amerykanach, co dziś mówi się o Rosjanach. Jest różnica, owszem, i to całkiem jasna. Ale ona nie jest jakościowo istotna. Można przykłady wymieniać w nieskończoność i w ciągłym zdumieniu, jak bardzo powtarza się historia, jak podłość łączy systemy ponad granicami i żelaznymi kurtynami…

PRZECZYTAJ TAKŻE: W pułapce realnego populizmu

No nic, nie chcę nawet podejmować sporu o tamtą historię. Jest piekielnie trudna. Chcę tylko przypomnieć zapomnianą i piękną historię pięknych ludzi. Ich gigantyczny wysiłek skończył się wszędzie polityczną porażką rewolty. Ale gruntownie przeorał świat. Nic już nie wróciło do przytulnej dla niektórych, zakłamanej i okrutnej normy z lat 50. Zmieniło się wszystko.

Manifest z Port Huron kończy się zdaniem: „Jeśli wydajemy się dążyć do nieosiągalnego, niech będzie wiadomym, że czynimy tak, by uniknąć niewyobrażalnego”.

Jak wiele innych, ta myśl jest oczywiście wciąż aktualna. Zawsze tak było — i pewnie zawsze będzie. Obywatele RP w swoim programie napisali: „Idealizm jest dziś pierwszą potrzebą realistów”.

Z manifestu SDS można się nauczyć wielu rzeczy przydatnych i na dzisiaj. Wszystko jedno zresztą, czy chodzi o walkę z PiS, czy o aborcję, czy może o klimat.

Tekst można znaleźć online TUTAJ.

Na zdjęciu: Tom Hayden, jeden z przywódców organizacji Studenci na rzecz Demokratycznego Społeczeństwa

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Starsze opinie, komentarze, listy