Przez lata i pod różną szerokością geograficzna Andriej Januariewicz Wyszyński, z pochodzenia Polak, z wykształcenia prawnik, z zawodu prokurator generalny ZSRR, z wiary rosyjski komunista – uchodził za wzór cynicznego prawnika gotowego uzasadnić, że największa zbrodnia i świństwo są zgodne z prawem. Zasłynął jako oskarżyciel w procesach pokazowych i autor maksymy: „Dajcie mi człowieka a paragraf znajdę”
No cóż, dla wielu, choć nie wszędzie, ciągle jeszcze jest to przykład prokuratora doskonałego.
Myślałem, że nic nigdy nie przebije w moich oczach Andrieja, a właściwie skoro był on z pochodzenia Polakiem, to Andrzeja W.
Do 5 marca 2021 roku.
Tego dnia bowiem przeczytałem postanowienie Sądu Najwyższego – Sygnatura akt II DIZ 27/21/s — w składzie: przewodniczący Ryszard Witkowski, Jarosław Sobutka i Konrad Wytrykowski – sprawozdawca. No i esencja: SN postanowił „na podstawie k.p.k w związku z k.p.k. zażalenie pozostawić bez rozpoznania”.
Na mój rozum, innymi słowami, zażalenie pozostawiono bez rozpoznania ponieważ kodeks postępowania karnego po prostu jest jaki jest. A przecież byłem pewien, że ta władza niczym mnie już nie zaskoczy.
Kolejna lekcja pokory, kolejny dowód, że prawdy oczywiste takie nie są. Dałem się zaskoczyć! Skontaktowałem się więc ze znajomą profesor prawa i zadałem jej pytanie, czy rzeczywiście jest tak, jak mi się wydaje. Znajoma zamilkła i po dobrej minucie poprosiła, abym powtórzył jej uzasadnienie, bo co prawda słyszy co czytam, ale nie wierzy.
Powtórzyłem.
Poprosiła ponownie.
Trochę się zdenerwowałem i powiedziałem, że nie, nie będę powtarzał w nieskończoność i przesłałem jej zdjęcie.
Oddzwoniła po godzinie i stwierdziła mocą swego autorytetu prawniczego, że tkwię w mylnym błędzie. Chociaż nie lubię się mylić, odetchnąłem.
Wyjaśniła mi, że postanowienie to jest, według Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, jakie jest, nie dlatego, jak mi się wydawało źle, błędnie i bez sensu, że kodeks postępowania karnego jest jaki jest, ale dlatego, że Izba Dyscyplinarna po prostu nie przywiązuje większej wagi do wyraźnego wskazania w postanowieniu konkretnego numerka w k.p.k.I rozłączyła się, nader szybko.
No cóż Fukuyama ogłosił kiedyś światu koniec historii, Izba Dyscyplinarną 5 marca 2021 ogłosiła najwyraźniej koniec prawa zaklętego w numerkach artykułów kodeksu w Polsce.
Chociaż nie, z drugiej strony, ta sama Izba Dyscyplinarna działając w sprawie dyscyplinarnej sędzi Cz. potępiła ją za brak takiego „numerycznego przywołania” konkretnego przepisu z k.p.k. W sprawie II DSS 2/18 , w uzasadnieniu uznano bowiem, że nie sama decyzja uchylenia tymczasowego aresztowania była błędna, lecz podstawa, jaką do tej decyzji podano.
Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego mówi nam więc jasno i prosto: jest tak, bo tak mówię, że tak mówi prawo, wszelkie dodatkowe szczegóły, gdzie i jak są już zbędne. Koniec. Prosto, jasno i bez wątpliwości.
Skoro jest, jak jest, to żadna apelacja czy Strasburg, Bruksela albo inne Luksemburgi ani nie pomogą ani nie zaszkodzą. Bo nie.
A jak ktoś się jednak odważy i będzie pytać o szczegóły?
Na coś takiego może się tu – w Polsce – i teraz – w 2021 roku – zdobyć tylko jakiś szaleniec. A szaleńców wymiar sprawiedliwości nie obsługuje. Zostawia to służbie zdrowia.
Chociaż…
fot. Flickr.com