Przemoc zaczyna się od wypaczonych, zdeformowanych słów


Nie mogę już tego słuchać. Łykamy te słowa jak kluski. Najpierw ciąża, płody i zarodki zostały zastąpione przez „dzieci poczęte”. Nie protestowaliśmy wystarczająco i nie rugowaliśmy tych przeinaczeń, a słowa zmieniły dyskusję o aborcji

Od dwóch lat w naszym języku te „dzieci poczęte” to po prostu: „dzieci”, zauważyliście? A wiadomo, że „dzieci” to słodkie blondyneczki z czerwoną kokardką we włosach. Tylko takie malutkie, dwucentymetrowe, w brzuszku, prawda?

Tak ustawiono paradygmat dyskusji o aborcji, w tym duchu procedowano w budynku TK na Szucha i ustalono, że prawa dwucentymetrowej „blondyneczki” i kobiety w ciąży są takie same. 

Ordo Iuris błyskiem, w ciągu paru miesięcy, wprowadziło do języka przesłankę „eugeniczną” i teraz rytmicznie kopiemy dziennikarzy, którzy zamiast mówić o EMBRIOpatologicznych przyczynach terminacji ciąży, czyli zniekształconych płodach i uszkodzonych genetycznie embrionach – powołują się na (rzekomo bliską nam) faszystowską eugenikę, pseudonaukę lat 20-tych wciąż odciskającą się w satrapiach.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Kaczyński chce licencji na bezkarne zabijanie i rabowanie


Wczoraj czytałam o tym, jak wciąż w Rosji przecina się jajowody kobietom przebywających na leczeniu w zakładach psychiatrycznych, by nie rodziły dzieci. To jest właśnie eugenika. Lebensborny, czyli hodowle dzieci zdrowych żołnierzy Wermachtu i 17-letnich jasnowłosych Valkirii – to była eugenika.

Mamy nowy sezon i premierę dwóch kolejnych słów: dewastacja i profanacja. I szlag mnie trafia, gdy dewastacją jest nazywane napisanie na murze kościoła numeru do Aborcji Bez Granic (22 29 22 597).

Nie. To nie jest dewastacja. Inny symbol, napis, nawet wulgarny – także nie jest dewastacją. Tak, jak nie byłoby nią napisanie tego słowa na ścianie Waszej sypialni. Przyklejenie plakatu, przypięcie ulotki, rozlanie czerwonej farby przed wejściem nie jest dewastacją kościoła.


Wyobraźcie sobie potop szwedzki. Oni dewastowali kościoły. I nie przyklejali szwedzkich ulotek o darmowej aborcji dla Polek w imię wdzięczności za lata 70-te, gdy Szwedki do nas po to przyjeżdżały. Oldskulowo palili ławy, rąbali obrazy, rozbijali rzeźby, robili siku po kątach, a wprowadzone tam ich konie robiły kupy na podłodze. Szwedzi nie sprejowali schodów.

Hamujcie język i brońcie go, by ulotka nie przykleiła się do pojęcia „dewastacji”. Reagujcie, gdy je słyszycie. To słowo ZNACZY.

Profanacja według PWN to zbezczeszczenie przedmiotów i miejsc przeznaczonych do celów kultowych; według Wiki: to naruszania sfery sacrum, powodujące pozbawienie poświęconych rzeczy lub konsekrowanych miejsc wartości kultowej.

Jak można sprofanować kościół? Może tak, jak robili to komunardzi we Francji – przerabiając go na gospodę, w której pije się do upodlenia, burdel albo miejsce, w którym gwałci się arystokratki? Albo „zwykłe” miejsca kaźni?  Choć to ostatnie to zapewne już desarkalizacja, czyli grzech najcięższy jaki człowiek popełnia na budynku.

Profanacją budynku kościoła nie jest natomiast powieszenie w nim plakatu, podniesienie kartonu z hasłem, czy wygłoszenie w jego murach społeczno-politycznego apelu, oskarżenia czy skargi. Zarówno samemu, jak i w parach czy grupkach. I politycy PiS i sami księża wygłaszają takie opinie, oskarżenia i apele non stop. Robią z tego wielkie widowiska i u Rydzyka i na Jasnej Górze.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Do przyjaciół policjantów


Profanacją nie jest robienie sobie w kościele zdjęć z tęczową flagą – symbolem osób nieheteronormatywnych, których tylu jest wśród pracowników KK. Nie jest umieszczenie w nim figury Jezusa, o którego seksualności niewiele wiemy, ani okrycie tej figury tęczową flagą. Żadne z powyższych nie pozbawia tego miejsca „wartości kultowej”.

Zanim utoniemy w precyzyjnie ustawionej (przez Ordo, bo PiS aż tak mądry nie jest) retoryce według której dokonujemy aktów wandalizmu i profanacji – zawalczmy o słowa, które będą usprawiedliwiać akty agresji wobec nas.

Biją nas, bo przeszkadzamy w obrzędach, albo przeszkadzamy tuż po obrzędach. Biją, bo ktoś na murze lub drzwiach napisał jakieś słowo.

Wojny toczy się w głowach i języku. Tę – wygrajmy!

A! Gdy nastolatki stojąc przed plebanią skandują w stronę księdza „Pokaż macicę!” to także nie jest „atak na księdza”. To żądanie okazania legitymacji w trakcie próby jego wepchnięcia się do dyskusji o prawach i „powinnościach” kobiet.

Ps. Mariusz Kamiński, ułaskawiony przez Dudę przestępca, stojący na czele policji i odpowiadający za jej działania pisał wczoraj o „profanowaniu” tablic.

fot. Facebook/Iwona Wyszogrodzka

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »