Wokanda: prawo i co prawo znaczy?

Widziane z wnętrza sądowej sali prawo przestaje być abstrakcją. Kiedy służy obronie praw jednostki, staje się potrzebne jak powietrze do oddychania. Wiele jeszcze trzeba zrobić, by prawo stało się takim fundamentem ustroju, który potrafi podtrzymać demokrację. Będzie tak wówczas, gdy każda i każdy z nas będzie mógł przed sądem dochodzić nie tylko praw "politycznych", ale również "zwykłych" - w szkole, w szpitalu, w urzędzie.

Media są ważne

Nie ma "nielegalnych demonstracji". Nie ma "przepychanek z policją". Tych i wielu innych rzeczy nie wiedzą dzisiejsze media. Pomóż nam budować takie, z których opinia kształtuje "kulturę prawną". Niech się dzięki nim znajdzie odważny sędzia - obok tych bohatersko orzekających w sprawach politycznych - który zdecyduje o adopcji przez parę jednopłciową. Niech się znajdzie taki, który uzna, że ustrój polskiej szkoły skrajnie narusza konstytucyjną wolność zarówno nauczania jak indywidualnego rozwoju. Niech normą stanie się finansowa odpowiedzialność państwa za naruszenia prawa do zdrowia przez zatrute powietrze, do ochrony zdrowia przez zrujnowane szpitale. Media kształtują kulturę prawną. O ile same ją mają.
Wesprzyj nas

Wokanda: prawo i co prawo znaczy?

Sprawa za protest przed MEN. Oskarżona Gabriela Lazarek. Szukamy świadków

Gabriela Lazarek i mec. Jerzy Podgórski przed budynkiem sądu

Gabrysia mówi, że stanęła w obronie kobiety, której policja nie chciała przepuścić do domu. Policja upiera się, że żadnej kobiety nie było. Nie ma nagrań z tego zdarzenia – nawet policyjnych. Jest jedynie słowo Gabrysi przeciwko słowu funkcjonariuszy policji

W czwartek 7 października 2021 roku w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia odbyła się rozprawa Gabrieli Lazarek, którą  policja oskarżyła o „znieważenie funkcjonariusza, stosowanie wobec niego przemocy fizycznej i używanie gróźb karalnych w celu zmuszenia do zaniechania czynności służbowych”. Wszystko to miała uczynić „działając publicznie, bez powodu, okazując rażące lekceważenie porządku prawnego” . To są zarzuty z kodeksu karnego (art. 226kk i art. 224kk) zagrożone karą pozbawienia wolności do lat trzech.

Oskarżenie ma związek z wydarzeniami sprzed roku, podczas demonstracji przed MEN na Alei Szucha. Osoby biorące udział w tamtym proteście domagały się ustąpienia ministra Czarnka z zajmowanego stanowiska, zaprzestania niszczenia polskiej edukacji oraz indoktrynacji dzieci i młodzieży, a postulat protestujących brzmiał: „Czarnek, idź do diabła!”. Demonstracje odbywające się w tamtym czasie zaczęły być – na skutek osobistej interwencji Jarosława Kaczyńskiego – wyjątkowo brutalnie tłumione przez policję, m.in. zaczęto używać nagminnie gazu łzawiącego, pałek teleskopowych, a zatrzymane osoby wywożono do odległych komisariatów.

Gabrysia składając przed sądem wyjaśnienia opisała wydarzenia z 9 listopada ub. roku: – Wracając z pracy dowiedziała się o manifestacji przed Ministerstwem Edukacji. Sprawa destrukcji polskiego szkolnictwa jest dla niej bardzo bolesna – tym bardziej, że syn jest uczniem liceum. Kiedy dotarła pod budynek MEN przyłączyła się do osób manifestujących. Z tego, co zapamiętała, było tam mnóstwo policji, która po jakimś czasie zablokowała ulice zamykając ludzi w kotle. W pewnym momencie zauważyła kobietę, która próbowała przedostać się przez policyjną blokadę tłumacząc, że wraca z pracy i chce po prostu dojść do swojego domu. Policjanci niewzruszeni blokowali kobiecie przejście, a jeden z nich zapytał: „A skąd się pani tutaj wzięła?”. To pytanie zadane przez policjanta kobiecie, która będąc w wolnym wydawałoby się kraju – chciała po prostu wrócić do swojego domu – wydało się absurdalne i nie na miejscu w ustach funkcjonariusza, który powinien być osobą zaufania publicznego, strzec bezpieczeństwa obywateli i działać wyłącznie na podstawie i w granicach prawa – Gabrysia postanowiła interweniować, by policjanci przepuścili kobietę.

Funkcjonariusze jednak byli odporni na jakiekolwiek argumenty, a coraz ostrzejsza dyskusja zakończyła się wypowiedzeniem przez Gabrysię zdania, na które jeden z funkcjonariuszy momentalnie zareagował powaleniem jej na ziemię, zakuciem w kajdanki i wywiezieniem do odległego komisariatu. Zdanie wypowiedziane przez Gabrysię brzmiało: „Na szacunek trzeba sobie zasłużyć, a wy zachowujecie się jak skurwiałe, służalcze pisowskie psy” i było jej reakcją na opresyjną – zdaniem Gabrysi – postawę funkcjonariuszy i powtarzanie, iż „są tu, by pilnować prawa i oczekują, by zwracać się z szacunkiem do policji”. Gabrysia zaznaczyła, że w zdaniu wypowiedzianym do policjantów odniosła się do tego, co się stało z instytucją policji za rządów PiS. Uczestnicząc w wielu protestach widziała przecież, że funkcjonariusze od kilku lat zachowują się w sposób niegodny policyjnego munduru, a zamiast pilnować przestrzegania prawa oraz strzec bezpieczeństwa ludzi, słuchają wyłącznie partyjnych poleceń i sami łamią prawo – co potwierdzają liczne postanowienia i wyroki sądów.


Cała akcja spacyfikowania i wywiezienia Gabrysi odbyła się na tyle szybko i sprawnie, że prawdopodobnie nikt z uczestników manifestacji tego nie zauważył. Gabrysia pamięta, że kiedy zbliżali się do radiowozu, policjant prowadzący czynności nakazał otworzyć szeroko przednie drzwi, żeby zasłonić ją przed ludźmi – żeby nie było widać, jak ją wrzucają do radiowozu. Na komisariacie przy ul. Jagiellońskiej, gdzie spędziła noc w areszcie, była traktowana w sposób urągający podstawowym prawom człowieka, co niestety od pewnego czasu jest policyjnym standardem. Kajdanki, którymi spięto ręce Gabrysi z tyłu – na plecach – przełożono do przodu dopiero wtedy, gdy po wielu prośbach pozwolono jej się napić wody, a zaoferowano jej do picia wodę z kranu – w policyjnej ubikacji. Prawnikowi, który przyjechał na komisariat nie pozwolono zobaczyć się zatrzymaną, a jej samej nie informowano o obecności prawnika mimo, iż domagała się jego obecności podczas przesłuchania.

Prowadzący czynności policjant – ten sam, który poczuł się urażony przez Gabrysię – zachowywał się przez cały czas w taki sposób, jakby chciał ją celowo upokorzyć – okłamywanie i uniemożliwianie kontaktu z prawnikiem (mimo iż ten cały czas czekał przed komisariatem), przetrzymywanie w kajdankach nawet podczas próby zaspokojenia pragnienia, oferowanie do picia wody z kranu z policyjnej toalety – to nie jedyne przejawy traktowania, które można określić jako upokarzające. Jeszcze w radiowozie policjant groził Gabrysi, że „jeśli się nie zamknie, to wyląduje w kaftanie bezpieczeństwa”, a widząc namalowane na jej paznokciach symbole Strajku Kobiet powiedział, że „powinna się wstydzić noszenia symboli SS”. Na komisariacie zarządził kontrolę osobistą, by – jak twierdził – „upewnić się, czy zatrzymana nie ma przy sobie żadnych środków albo rzeczy zakazanych”. Sprawa zatrzymania Gabrysi była później badana przez sąd, który stwierdził jednoznacznie, że jej zatrzymanie było bezpodstawne oraz przeprowadzone nieprawidłowo. To drugie jest o tyle bulwersujące, że trzeba naprawdę lekceważąco podchodzić do policyjnych procedur, do policyjnej służby, żeby sąd uznał czynności policyjne za nieprawidłowe, albowiem wystarczy po prostu prawidłowo wypełniać policyjne formularze i protokoły oraz przestrzegać procedur (a nie są one skomplikowane), żeby czynności były przez sąd uznawane za przeprowadzone prawidłowo.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Znieważenie, zniesławienie i aresztowane transparenty. Rok później

Po złożeniu wyjaśnień przez oskarżoną sąd przesłuchał świadków – policjantów, w tym samego pokrzywdzonego, sierżanta sztabowego Pawła Orkiszewskiego. Pokrzywdzony policjant pytany przez sąd – czy wie w jakiej sprawie został wezwany odpowiedział bez namysłu: – Tak, w sprawie pani Lazarek. Tego dnia przed Ministerstwem Edukacji odbywało się nielegalne i niezarejestrowane zgromadzenie, w związku z tym zablokowaliśmy ulicę tak, by tłum biorący udział w tej nielegalnej manifestacji nie rozpierzchł się po Warszawie. Pani Lazarek chciała przedostać się poza kordon i dopytywała, dlaczego jej to uniemożliwiam, na co otrzymała odpowiedź, że nie jest nikim upoważnionym do tego, by jej się tłumaczyć z czynności służbowych. Pani Lazarek była agresywna, używała wulgarnych sformułowań i nie reagowała na wezwania do zachowania zgodnego z prawem. W radiowozie również przejawiała wielką agresję – cały czas się rzucała, bałem się, że zostanę uderzony i dlatego wydałem dyspozycję przepięcia kajdanek do tyłu.

Na pytanie sądu – z czego wynika stwierdzenie pokrzywdzonego, sierżanta sztabowego policji z wieloletnim stażem – że zgromadzenie, które blokowali było nielegalne, pan policjant odparł: – Wie pan co, wysoki sądzie, było rozporządzenie zakazujące organizowania zgromadzeń i przełożeni też nam przekazali, że zgromadzenia są nielegalne.

Sąd zapytał, czy pokrzywdzony funkcjonariusz wie, że znieważenie nie jest wystarczającym powodem do zatrzymania osoby, bo można przecież wylegitymować i spisać dane osoby – policjant odpowiedział: – Proszę pana wiem, policjant nie musi, ale może zatrzymać i ja podjąłem taką decyzję.

Sąd przesłuchał jeszcze jednego świadka – kierowcę policyjnego radiowozu, który niewiele wniósł do sprawy, bo siedząc za kierownicą radiowozu nie widział samego zdarzenia, ale stwierdził – podobnie jak sierżant Orkiszewski – że „zatrzymana znieważyła sierżanta Orkiszewskiego, była wulgarna i agresywna, również w samochodzie zapięta pasami i w kajdankach, ponieważ cały czas się wierciła”.

Po przesłuchaniu świadka sąd postanowił odroczyć sprawę, a na wniosek obrońcy Gabrysi postanowił zwrócić się do Komendanta Głównego Policji o dostarczenie wszelkich nagrań policyjnych z protestu pod MEN 9 listopada 2020 roku.

Policja na razie twierdzi, że nie ma żadnych nagrań – byłby to chyba jedyny przypadek, kiedy policja nie wzięła na akcję kamer. Sąd zwróci się również na wniosek obrońcy Gabrysi do Komendanta Głównego o sprawdzenie, czy na sierżanta sztabowego Pawła Orkiszewskiego wpływały ostatnio jakieś skargi, a jeśli tak, to czego dotyczyły i czy zostały wyciągnięte jakiekolwiek konsekwencje służbowe. Ten drugi wniosek sądu wydaje się być o tyle zasadny, że wszystkie osoby obecne na sali sądowej odniosły wrażenie, że o sierżancie nie można powiedzieć, że wzbudza zaufanie, a przecież policjant jako osoba, która ma strzec bezpieczeństwa ludzi – zaufanie wzbudzać powinna.

Sprawa Gabrysi jest sprawą z kodeksu karnego, w przypadku skazania grożą jej trzy lata pozbawienia wolności. Gabrysia twierdzi, że stanęła w obronie kobiety, której policja nie chciała przepuścić do domu, natomiast policja upiera się, że żadnej kobiety tam nie było. Nie ma żadnych nagrań z tego zdarzenia – nawet policyjnych, jest jedynie słowo Gabrysi przeciwko słowu funkcjonariuszy policji.

Być może ktoś z uczestników protestu 9 listopada 2020 roku przed MEN „Czarnek, idź do diabła” widział, a może sfilmował stojącą obok Gabrysi i policjantów kobietę i mógłby udostępnić to nagranie (zdjęcie), bo w tej chwili jedynymi świadkami w tym procesie są funkcjonariusze policji.

To, że zeznania funkcjonariuszy policji różnią się nie tylko od zeznań osób przez policję oskarżanych, ale także różnią się od rzeczywistych wydarzeń, można było wyraźnie zaobserwować podczas tego procesu – obydwaj funkcjonariusze zeznawali dokładnie to samo, przy czym jeden z nich w ogóle zdarzenia nie widział, bo cały czas siedział w samochodzie stojącym za kordonem policji i Gabrysię zobaczył dopiero, kiedy otworzyły się drzwi i wrzucono ją na podłogę radiowozu.

Obydwaj policjanci zeznali, że obawiali się ataku tłumu, bo demonstrantów było wielokrotnie więcej niż trzymających ich w kordonie funkcjonariuszy i byli agresywni. Pozwolę sobie w związku z tym zacytować fragment relacji Maćka Piaseckiego z OKO.press, który był na tej samej manifestacji, co policjanci, ale widział coś zupełnie innego: „Od początku protestu na miejscu była policja w dużej liczbie. Na jedną osobę przypada około trzech funkcjonariuszy, 6-osobowy oddział właśnie „rozmawia” z parą. Gdzie się nie obejrzę, są policjanci”.

Gabrielę Lazarek broni pro bono mecenas Jerzy Podgórski. Termin kolejnej rozprawy sąd wyznaczył na 10 grudnia 2021 roku.

O autorze

Poprzednio w Wokandzie

Prawo w internecie

Dane Google Trends - częstość wyszukiwania haseł o sądach odpowiada najwyraźniej wyłącznie użytkowym potrzebom. Im "bliżej ludzi", tym zainteresowanie większe...

Wspieraj obywatelskie media

Od mediów zależy poziom kultury prawnej społeczeństwa, ale także wśród sędziów.
Wesprzyj nas