Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił w piątek Tomasza Sikorę, którego sąd pierwszej instancji skazał na dwa miesiące ograniczenia wolności za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza na służbie
1 maja 2018 r. przez centrum Warszawy przemaszerowali skrajni nacjonaliści (nieistniejące już ugrupowanie Szturm). Grupa pokojowo protestujących osób próbowała zablokować ten marsz. Wśród nich był Tomasz Sikora.
Policja oddzieliła kontrdemonstrantów ciasnym kordonem. To wtedy Tomasz stracił równowagę i upadł na ziemię, co według policji było popchnięciem funkcjonariusza i pociągnięciem go za rękę. Został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza na służbie, czyli o czyn z art. 222 § 1 kodeksu karnego.
3 lipca 2019 roku Sąd Rejonowy w Warszawie (sędzia Marek Krzysztofiuk) uznał Sikorę za winnego zarzucanego mu czynu i skazał na dwa miesiące ograniczenia wolności (nienadzorowane prace społeczne). Był to pierwszy przypadek skazania za blokadę demonstracji faszystowskiej. Kara być może nie była wysoka, ale wyrok był rażąco niesprawiedliwy. Na ławie oskarżonych razem z Tomkiem siedział Filip J., jeden ze Szturmowców, który ugryzł policjanta w rękę. On dostał 6 miesięcy ograniczenia wolności.
Od tej decyzji Sikora się odwołał i dzisiaj sędzia Piotr Kluz z Sądu Okręgowego w Warszawie wydał wyrok uniewinniający.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Kluz uznał, że wiarygodność zeznań policjantów, które obciążają Tomasza Sikorę, jest wątpliwa, ponieważ zeznania te są identyczne. Na dodatek nie pokrywają się z aktami sprawy. Obaj funkcjonariusze zeznali, że pełnili służbę od godz. 9 do 17, zaś protokół zatrzymania jest z godz. 17:45.
Odnosząc się do całości zdarzenia sąd uznał za niedopuszczalne:
- Przetrzymywanie ludzi w kordonie bez podstawy prawnej, nawet bez legitymowania. Było to pozbawienie wolności.
- Wartościowanie dowodów z zeznań świadków przez sąd I instancji, jakoby znajomi kłamali w obronie Tomka.
- połączenie spraw Tomasza Sikory i Filipa J. W obu sprawach nie ma zbieżności ani podmiotowej, ani przedmiotowej. Nie powinno się tych dwóch osób sadzać na jednej ławie oskarżonych.
Zdaniem sądu zgromadzenie Szturmowców było legalne w momencie zgłaszania, bo to oczywiste, że zgłaszający nie informują, że będą głosić treści faszystowskie i nazistowskie. Ale zgromadzenie to przestało być legalne przez głoszone na nim hasła.
Wyrok jest prawomocny.
Współpraca: Piotr Stańczak, Małgorzata Nowogońska
fot. Janusz Polowczyk/facebook