Po co władzy ta prowokacja, po co atak na tęczę, po co bezmyślna brutalność okazana młodym sprzeciwiającym się prześladowaniu tęczowych flag i ludzi? Po co to wszystko w dzień po zaprzysiężeniu Dudy na prezydenta RP i niedługo po gadkach córki Dudy o prawie każdego do życia bez szykan, przemocy, nękań i dyskryminacji?
Co im przeszkadza tęcza – znak w końcu przymierza między ludźmi i istotą boską? Po co ośmieszanie się i okazywanie słabości demonstrując brutalność władzy, wywoływanie celowe chaosu, brak profesjonalizmu policji, nieumiejętność przestrzegania procedur przez prokuraturę i sądy? Władza, która zamiast strzec porządku i ludzi – urządza burdy i ludzi atakuje, po co to robi? Po co okazywanie durnoty w grzebaniu w artykułach kodeksu karnego, jak wazie z numerkami, gdy zamiast bingo wychodzi z tego pośmiewisko.
PRZECZYTAJ TAKŻE: „Nigdy nie będziesz sama! Solidarnie przeciw queerfobii” – to hasło manifestacji poparcia dla osób LGBT
Pytam o to rzecznika rządu z czasów stanu wojennego w Polsce. Ze strachu – odpowiada spokojnie. Władza, która się trzęsie o swoją pozycję i stołki, której grunt usuwa się spod nóg, uderza; brutalnie i bezładnie. Zawsze w najsłabszych. Ma nadzieję w ten sposób wyglądać na mocną, przekonać o tym i siebie i resztę społeczeństwa. Starszy pan uśmiecha się dobrotliwie. Oni trzęsąc portkami myślą, że w ten sposób zmocarnieją, a tymczasem tylko ośmieszają i siebie, i nas.
Ludziom, także za granicą Mińsk miesza się z Warszawą. Różnica tylko taka, że w Mińsku można spokojnie w okolicach komisariatów kupować owoce i warzywa, a u nas to zaczyna być sport wyczynowy. Grozi spałowaniem, powaleniem na glebę, spędzeniem nocy w smrodliwym areszcie i postawieniem zarzutów karnych. Śliwki, gruszki i maliny w siatce zaczynają być groźniejsze niż kałasznikow pod pazuchą i odbezpieczony granat. Nie lepiej z próbą wybrania się zza granicy turystycznie do Warszawy i apetytem na batonika na Krakowskim Przedmieściu w centrum stolicy. Skutek ten sam. Pałowanie, powalenie, smród celi, podeptanie i ludzi, i procedur zatrzymania.
Nie ma co, przemiła reklama – chcesz przejść szybki kurs survival – sztuki przetrwania w nieprzyjaznym środowisku, gdzie władza brutalnie łamie zasady praworządności, a policja nie przestrzega procedur – Welcome to Warsaw.
Chcesz dostać w łeb, zostać oplutym, obrażonym, poniżonym i aresztowanym pod wymyślonym pretekstem – załóż koszulkę w kolorze tęczy, policja rozwali ci głowę o bruk, przyciśnie kolanem i założy nelsona. Nie będziesz wtedy wiedział, czy jesteś w Warszawie czy może to Minneapolis – Welcome to Warsaw.
Nam, warszawiankom, warszawiakom i prezydentowi Warszawy, to nie pasuje. Wolimy być miastem Chopina, Konopnickiej, Dulębianki i Kopernika niż nieobliczalnych policjantów spod znaku Ziobry. Gdy policja tuż przed Uniwersytetem Warszawskim wzięła ludzi w kocioł, inaczej niż w marcu 68, tym razem przed ludźmi wziętymi w policyjną pułapkę zamknięto bramy warszawskiego uniwersytetu… bo grasuje… koronarirus. Wolimy być miastem, w którym bramy uniwersytetu są dla niesłusznie atakowanych otwartym azylem.
PRZECZYTAJ TAKŻE: List otwarty Rafała Szymczaka do Mariusza Kamińskiego
W stupor wpędza też rozmówca Dominiki Wielowiejskiej w poranku tokfm 10 sierpnia 2020. To wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Dziennikarka słusznie wytyka Kalecie nieudolność władzy w egzekwowaniu prawa.
Margot wraz z innymi osobami nie musiałaby powstrzymać samochodu i zrywać głoszonych na nim nieprawdziwych, nienawistnych haseł, pomawiających osoby nieheteronormatywne i niecispłciowe, gdyby władza skutecznie egzekwowała postanowienia sądu.
Sąd Okręgowy w Gdańsku I Wydział Cywilny już 26 września 2019 roku (sygn. akt I C 1134/19) zakazał w ramach zabezpieczenia tak demonstrowanej mowy nienawiści. Kaleta zapytał, czy sąd zakazał jeżdżenia z tymi hasłami temu konkretnie samochodowi? I to był moment, kiedy wpadłam w stupor.
On to pytał serio. Nie, sąd nie wydał postanowienia w stosunku do tego konkretnego samochodu! Sąd wydał postanowienie, które obowiązuje w stosunku do treści – na każdym samochodzie! Gdyby podobne plakaty i krzykaczki głosiły, że 95 procent posłów i posłanek PiS w Sejmie to złodzieje i pedofile gwałcący dzieci, czy nadal minister Kaleta puszczałby teksty o wolności słowa i pytałby, czy sąd się wypowiedział akurat w stosunku do tego konkretnego samochodu?
Na żadnym więc samochodzie, zgodnie z postanowieniem sądu nie można pod pretekstem wolności słowa głosić nieprawdziwych treści poniżających haseł, dehumanizujących, siejących nastroje pogromowe tekstów dotyczących ludzi i ich orientacji psychoseksualnej. Sąd wypowiedział się przeciwko ich rozsiewaniu. Margot zaprotestowała przeciwko lekceważeniu postanowienia sądu.
PRZECZYTAJ TAKŻE: KMPT wizytuje policyjne miejsca detencji po nocnych zatrzymaniach w Warszawie
Zatrzymania obywatelskie samochodów z podobnie nienawistnymi, kłamliwymi, podburzającymi do nienawiści hasłami, kończyły się dla obywatelskiej postawy źle. Ci, co zatrzymywali samochody blokując im przejazd dostawali mandaty. Łamiący postanowienie sądu pozostawali bezkarni i pod ochroną policji. Nieprzystojne i niegodne treści wielkimi literami zamieszczane na samochodach i wykrzykiwane przez szczekaczki krążyły po miastach nadal.
Trzeba było akcji Margot, żeby to powstrzymać i wyegzekwować postanowienie sądu? Wygląda na to, że tak właśnie jest.
Powstaje więc pytanie, komu służy utrzymywana z naszych podatków policja? I czyje zlecenia realizuje ministerstwo sprawiedliwości mówiące cytatami z tekstów skrajnie prawicowych organizacji i wysyłających do mediów wiceministrów, którzy nie rozumieją podstawowych zasad działania prawa i postanowień sądowych?