Złote pleśni

Dawniej mieliśmy złote myśli. Dziś wszystko spleśniało. Szpital na stadionie Narodowym okazał się scenografią dla TVP. Pokazówką za miliony, którą utworzono tylko po to, by Morawiecki miał o czym gadać na konferencjach, a Holecka czym się zachwycać w Wiadomościach. Idea pomocy bliźniemu i ratowania zdrowia Polakom spleśniała jak francuski ser

Kompletnie spleśniała nam stabilizacja. Dawniej stabilizacja była synonimem zastoju. A nawet zacofania. Podśmiewywano się z niej i wyszydzano. Dialektycy mówili, że skoro coś stoi to znaczy, że się cofa (bo świat idzie do przodu).

O szarych i nudnych czasach Gomułki mówiono „nasza, mała stabilizacja”. Było biednie, ale stabilnie. Zgrzebnie i do dupy, ale stabilnie. To stare dzieje. W czasach boomu gospodarczego, gdy radosne bulgoty kapitalizmu przysłoniły nam szersze widzenie spraw, wszyscy kupowaliśmy sobie lepsze samochody, a byle durnia stać było na wyjazd do Dubaju czy na Teneryfę. Nikt nie myślał o stabilizacji tylko wszyscy o podboju. O rozwijaniu się i o zdobyczach.

Gromadnie pędziliśmy drogimi SUV-ami po nowych autostradach w pogoni za zyskiej i przyjemnościami. Śmialiśmy się, że za chwile Niemcy będą szukać u nas roboty, a wartość dolara tak spadła, że nasi znajomi, którzy wyjechali przed laty zarabiać do USA, nagle wydali nam się całkiem biednymi ludźmi.

To już stare dzieje. Dziś wyszydzana stabilizacja jest wybawieniem, dziś to światowy sukces. Rekord olimpijski . Rząd pieje jak kogut po zerżnięciu całego kurnika, że ma oto na jakimś odcinku stabilizację. Fakt, to zawsze sukces, gdy mimo bajzlu, coś się jednak kręci.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Akcja Obywateli RP. Edukuj policjanta, polityka,dziennikarza


W kryzysie pandemicznym spadki są rekordowe, choć władza przekonuje, że sytuacja jest stabilna. Słowo „stabilność” jest dziś kotarą językową, która zasłania nieudolność, błędy i rządową wszechporażkę. Gdy usłyszymy z ust premiera Morawieckiego, że jest stabilnie, to możemy być pewni, że coś się rządowi znowu wykopyrtnęło. Sytuacja jest tak stabilna jak pijany łyżwiarz, czy kombajnista po wypłacie. Jak trafiony cegłówką majster na budowie. Jak antyterrorysta po spotkaniu z Czarzastym.

W mediach przeczytałem, że w jakimś DPS-ie na Dolnym Śląsku zmarło w ciągu zaledwie kilku miesięcy 46 osób, ale jak uspokaja kierownictwo ośrodka, sytuacja jest… stabilna. To ma nas uspokoić? Myślę, że kierownictwo nie tylko DPSu, ale także kierownictwo kraju, będzie spokojne, gdy większość umrze, bo jak umrą to nie będą protestować.

Mamy obecnie w Polsce największą umieralność od czasów II wojny światowej. To trzeba złotymi zgłoskami wyszyć na wielkim gobelinie, który powiesi się na Zamku Królewskim w Warszawie jako dowód sprawności ekipy Mateusza.

Z tych tysięcy obywateli, którym bajkę życia przerwał covid-19, wielu na pewno wierzyło, że głosując na PiS znajdą się w raju.

Niestety nie mieli pojęcia, że stanie się to tak szybko.

Mem: Pic na wodę fotomontaż 

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »