W weekend tysiące Białorusinów stało w godzinnych kolejkach, aby podpisać się pod kandydaturami alternatywnych wobec Łukaszenki kandydatów na urząd prezydencki. Wybory w tym kraju mają się odbyć w sierpniu
W Mińsku obywatele przynieśli flagi Unii Europejskiej i historyczne biało-czerwono-białe flagi Białorusi. Słuchali „Mury” Jacka Kaczmarskiego, polskiego barda opozycji antykomunistycznej.
Zwolennicy opozycji zażądali uwolnienia znanego blogera z Homla Siarhieja Cichanoǔskiego, który został zatrzymany w piątek. Najdłuższa kolejka była wśród tych, którzy chcieli złożyć podpis pod kandydaturą Swiatłany Cichanoǔskiej, żony zatrzymanego blogera, który zamierza kandydować w wyborach i zbiera niezbędne 100 000 podpisów poparcia.
Wiele osób chcących podpisać się pod kandydaturami przedstawicieli opozycji przybyło także do innych miast — Brześcia, Reczycy, Grodna, Homla i Maładziecznego.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Niemieckie służby alarmują – rewolta całkiem możliwa
Białoruskie media zwracają uwagę, że dawno nie było takiego entuzjazmu wśród przeciwników obecnego prezydenta na etapie zbierania podpisów. Według „Naszej Niwy”, w kolejkach gromadziły się dziesiątki tysięcy ludzi.
– Jesteśmy świadkami budzenia się Białorusi. Dotychczas niespotykanego — komentuje białoruski publicysta Jarasłaǔ Ramanczuk. Jego zdaniem, przez 25 lat epoki Łukaszenki Białorusini czekali tak, jakby wierzyli w „dobrego cara”, liczyli na sumienie i prawdę wierząc w „sowieckie media państwowe i ideologów”.
– Od 1996 r. nie wierzyli w opozycję polityczną i obywatelską, która przez prawie 25 lat wskazywała społeczeństwu na rażące naruszenia ze strony władzy. Nie wierzyli w obrońców praw człowieka, którzy pokazywali fakty łamania praw człowieka. Nie wierzyli tysiącom obserwatorów, którzy ze łzami w oczach, z protokołami w rękach, ze zdjęciami, materiałami wideo pokazali, jak wola wyborców była wyrzucana na wysypisko śmieci. Nie wierzyli dziesiątkom tysięcy skazanych. Nie wierzyli partiom politycznym, które krzyczały, dzwoniły, pytały i otwierały oczy na prawdę — pisze Ramanczuk.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kraje bałtyckie wyspą demokracji w Europie Środkowo-Wschodniej. Dlaczego?
Jego zdaniem, koronawirus pomógł wstrząsnąć Białorusinami. Pomógł, żeby zasłona spadła z ich oczu. W trakcie pandemii zobaczyli tysiące odmian kłamstwa. Nagle okazało się, że cały kraj kłamie. Kłamstwo stało się normą życia, standardem pracy władz.
– Dlatego miliony Białorusinów wyszli przeciwko kłamstwom. Rażącym, bezczelnym i wszechstronnym. Dlatego otwarcie stoją w kolejkach. Nie, nie za tanią kiełbasą czy alkoholem. Oni stoją w kolejce, aby poprzeć prawo wyboru politycznego — konkluduje Ramanczuk.
Cyt. za: Nasza Niwa, Biełaruski Partyzan
fot. Nasza Niwa