Rozterki domorosłej demokratki. Głosować czy nie?

Nikt mnie demokracji nie uczył, do szkół chodziłam wszak w PRL, jak całe moje pokolenie zresztą. Trochę starsze i trochę młodsze też. To, które teraz rządzi, i to które jest w opozycji. I Ci, którym jest wszystko jedno

Moje poczucie, rozumienie demokracji wynikało z jakiejś wewnętrznej potrzeby sprawiedliwości w wolności, z czytania książek, oglądania filmów, a później rozwijało się w miarę pisania, negocjowania i przestrzegania treści umów, statutów, także ustaw, zarządzania zespołami ludzi. Ze współpracy z prawnikami, przeważnie mądrymi, kompetentnymi i uczciwymi, którzy mieli w sobie tę samą potrzebę. Z ocierania się o ludzi, którzy jeździli na Zachód uczyć się, jak działa demokracja, organizacje pozarządowe, instytucje państwowe. Z organizowania, współorganizowania i uczestniczenia w rozmaitych przedsięwzięciach, debatach, spotkaniach, negocjacjach, szkoleniach.

Podstawową zasadą tej mojej wydreptywanej demokracji było dążenie do tego, że jeśli coś mnie dotyczy, to chcę mieć na to wpływ, do przestrzegania zawartych uczciwych umów, uzgodnionych statutów. I bycie przyzwoitą, sprawiedliwą, odpowiedzialną. Tylko tyle, bo III RP po 4 czerwca 1989 r. nadal nie uczyła mnie demokracji. Nie tłumaczyła czym będzie nowa konstytucja, kto, jak i dlaczego tak nad nią pracuje, czemu ma służyć, dlaczego ta poprzednia była zła, oprócz tego, że komunistyczna, jak i dlaczego trzeba będzie zmienić prawo, czyli ustawy i rozporządzenia żeby dostosować je do nowej konstytucji, co nam ta wolność rzeczywista i formalna daje, oprócz możliwości handlowania na chodniku czy stadionie.

Za to usilnie III RP usiłowała mnie nauczyć „niewidzialnej ręki wolnego rynku”, co dziś ośmielam się metaforycznie przetłumaczyć na „żeby proceder cinkciarzy i przemytników, czyli przedsiębiorczego narodu Polaków, był legalny”.  Nie dziwię się zatem biznesom „ministra” Szumowskiego i że to nie pandemia powstrzymuje oburzony naród przez zmieceniem go z firmamentu polskiej polityki, bo oba zjawiska wywodzą się właśnie z takiej cinkciarsko-„wolnorynkowej” mentalności. I wasalskiej.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Notatki prof. Marcina Króla. Demokracja i przeszłość najnowsza


Nie uczyła nas ta III RP czemu teraz mają służyć podatki i telewizja publiczna, i że teraz one są nasze, a nie reżimowe i że trzeba je płacić (w tym abonament) i wymagać, a nie jak przez setki lat omijać, kombinować, szukać luk, byle wykołować aparat państwowy zaborców, okupantów, uzurpatorów, że teraz to jest nasze.

Nie ustanowiliśmy 4 czerwca świętem państwowym wolnym od pracy, później nie obchodziliśmy rocznicy uchwalenia konstytucji. Ot, ustawa jak setki innych, tych w których zawsze szukamy dziur, żeby coś zachachmęcić.

Szybko nas nasi wybrańcy doprowadzili do mdłości i zniechęcenia, jednych grubymi kreskami, innych teczkami, jeszcze innych Magdalenkami, z tej lub z drugiej strony, uwłaszczaniem komunistycznej nomenklatury i uwłaszczaniem nowej nomenklatury, bezpardonowym, drapieżnym kapitalizmem rodem z XIX wieku, w którym trzeba było jakoś przeżyć, nie dać się okraść jakimś Baksikom czy innym Grobelnym i patrzeć jak to nowe nasze (?) państwo jest bezradne wobec różnych jaskrawych nadużyć, wyłudzeń, pokrętnych uwłaszczeń ludzi na świeczniku i bezlitosne dla szaraków. Jak każda dopadająca władzy ekipa neguje niemal wszystko co poprzednia wprowadziła, bo pojęcia „ciągłość państwa”, „budowanie zaufania do państwa”, „racja stanu” rozumiana jako dobrostan społeczeństwa po najsłabszą jego jednostkę, nie miał racji bytu.  


Mimo to robiliśmy swoje, budowaliśmy tę naszą nową Polskę po kawałeczku, wokół siebie, troszkę szerzej wokół, jeszcze trochę dalej od siebie. Było coraz ładniej, coraz dostatniej (choć nie wszystkim), coraz więcej mogliśmy, dzięki wyrzeczeniom i ciężkiej pracy. Oprócz upadania to również powstawały firmy, NGOsy, a reforma samorządowa była gigantycznym krokiem w lepszą przyszłość i jako jedyna, mimo podejmowania wielu wysiłków, zwłaszcza przez obecnie nam panujących, przetrwała partyjniackie zawieruchy. Mam podejrzenie, dlaczego.

Z latami, ogromnym wysiłkiem (zwłaszcza w kontekście braku ciągłości negocjacji przez kolejne „władze”), NGOsy były już blisko wymożenia na rządzących odpowiedniego procesu demokratycznych konsultacji społecznych, ale przyszedł pisowski walec i zawrócił nas o 30 lat, a stara się o 100, o 300.

Generalnie to przestaliśmy zwracać uwagę na to co wyczyniają przez każde kolejne cztery lata ludzie wybrani przez nas do „władzy” (tak swoją drogą, warto zauważyć, że np. w takich Stanach Zjednoczonych nie używa się określenia „władza”, „rząd”, jest prezydent i administracja, używa się „czwarta władza” w odniesieniu do mediów) i tylko szliśmy głosować na tego kogo nam partie wystawiły. Bo my byliśmy zajęci budowaniem i radzeniem sobie z gąszczem bzdur jakimi nas owi wybrańcy raczyli, z urzędnikami, którzy tak jak w PRL traktowali nas jak złodziei, wyłudzaczy i krętaczy. Poniekąd przecież słusznie, bo my ciągle nie byliśmy państwem, tylko państwo od nas żądało, więc frajerstwem byłoby się nie migać, nie przenosić swoich majątków do rajów podatkowych, zatrudniać na czarno itp. Bo tym „na czarno” to tylko państwo oszukujemy, a nie tego człowieka, któremu odbieramy opiekę zdrowotną i emeryturę.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Zaczyna się od ołówka, potem nagle na dłoniach zatrzaskują nam kajdanki


Cały czas to lubimy, choć „szarą strefę” przez mozolne lata udało się znacząco ograniczyć.  Na dodatek ci, których wybieraliśmy, różnili się od nas tylko tym, że byli w partii i postanowili kandydować. Stanowcza większość nie miała i nie ma lepszych kompetencji, większego doświadczenia życiowego i szerszej, głębszej i dalszej perspektywy rozwoju kraju i świata, skutków swoich poczynań jako polityków niż miliony obywatelek i obywateli, a część wszystko stanowczo mniejsze. Niektórzy mają oczywiście większe doświadczenie zasiadania w Sejmie czy Senacie przez lata. I to oni właśnie doprowadzili Polskę do roku 2015 i 2020. Chociaż nie, to my doprowadziliśmy wybierając ich bezrefleksyjnie, popierając jak jakieś stado baranów kolejne partyjne dyktaty i mówiąc „nic się nie da zrobić”, „przecież po to są partie”. No, nie po to są.


Zgadzam się z twierdzeniami czy pokrzykiwaniami, że przed 1989 r. walczyliśmy, jako społeczeństwo, o wolność. Choć to „my” w zestawieniu z „walczyliśmy” jest sporym nadużyciem, zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie, że w wyborach 1989 frekwencja wynosiła jedynie 62%. No, ale niech będzie, walczyliśmy. O wolność. I wychodzi na to, że każdy o swoją wolność. Nie o demokrację.

Odbębniliśmy kontraktowe wybory 4 czerwca i wszyscy rozeszli się do swoich walk o byt w nowej rzeczywistości, ciemni jak tabaka w rogu. Tak ciemni, że wielu z nas za chwilę zagłosowało na niejakiego Tymińskiego, wycinając Mazowieckiego. Tak ciemni, że wielu jest gotowych spłacać rzekomy dług wdzięczności polskiemu kościołowi do końca świata (to zdaje się już niezbyt długo), spłacać nie swoim (ależ skąd!) tylko wspólnym i cudzym. Jest gotowe spłacać nie tylko pieniędzmi i ziemią, ale także dobrem (w tym zdrowiem i życiem) każdego kogo jeden albo drugi biskup, czy proboszcz, wskaże palcem. W ponoć demokratycznym od 30 lat kraju rządzi autorytarna, międzynarodowa organizacja z siedzibą w obcym państwie. I każda kolejna „władza” naszej Polski godzi się na to bez mrugnięcia „demokratycznym” okiem.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Notatki prof. Marcina Króla. Nowa demokracja wobec przeszłości


Tego, czego sama nauczyłam się o demokracji przez te wszystkie lata, to to, że mimo iż nie jest systemem doskonałym, to jedynym, w którym jednostka może liczyć na sprawiedliwość, jest jedynym w którym, przynajmniej teoretycznie, jednostka jest przed niezależnym sądem równa całemu aparatowi państwa. Nauczyłam się tego, że nie znosi pośpiechu i jednocześnie wymaga natychmiastowych i zdecydowanych reakcji, gdy się ją lekceważy. Każdy wyjątek w szanowaniu zasad robi w niej trudny do zalepienia wyłom. Bo każdy wyjątek otwiera szeroką bramę dla antydemokratów, populistów i chachmętów. Wiele wyłomów robi jej osnowę kruchą, splątaną, łatwą do rozszarpania. Każdy wyłom jest pretekstem do podważania innych demokratycznych procedur.

Nasza „demokracja” ma grzech pierworodny: zmiana ordynacji między pierwszą a drugą turą wyborów w 1989 r. A jeśli PiS zmieni ordynację między turami w 2020 to co? Ma grzech drugi – oddania się w lenno Watykanowi, co skutkowało kupczeniem z episkopatem w sprawie przyjęcia Konstytucji w 1997 r. i kupczenia z episkopatem w sprawie wejścia do Unii Europejskiej.

O pierwszej transakcji – sprzedania praw kobiet, zmielenia 1,7 mln podpisów żądających referendum, wspominam tylko dla porządku choć według mnie to wtedy wielu ludzi przekonało się, że to państwo znowu jest czyjeś, nie nasze. To wtedy była demonstracja „władzy” i jej stosunku do obywateli i przede wszystkim obywatelek. Nie wtedy, gdy Lepper rozsypywał zboże na torach, a górnicy palili opony w Warszawie, a właśnie wtedy gdy połowie społeczeństwa odebrano istotną część praw z obietnicą, że zabiorą więcej. Właśnie przyszedł cierpliwie wyczekiwany czas na to dalsze zabieranie.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Jaki był powód ataku Andrzeja Dudy na mniejszość LGBT?


Kto wie jakie byłyby losy KOD, gdyby na samym wstępie nie zakpił sobie z demokracji w pierwszym „tymczasowym” statucie? Ja i wiele innych osób wysyłało uwagi, absolutnie wszystkie zostały zlekceważone, bo trzeba było szybko. Kto wie jakie byłyby losy Polski opartej na Konstytucji 3 Maja, gdyby nie została uchwalona fortelem? Mówi się, że obowiązujący wówczas system oraz rozpasanie szlachty i magnaterii były takie, że zmienić to można było tylko sposobem, łamiąc zasady. Pewnie tak, tylko, że później było, co było i Targowica miała dodatkowy (abstrahując od sytuacji geopolitycznej tamtego czasu) argument: oszukano nas, was, naród oszukano!


No i mamy 2020 rok. Wybory prezydenckie po pięciu latach demolowania Polski przez PiS i akolitów. Początkowo „jedynie” w warunkach absolutnej dominacji w mediach kandydata rządowego, a następnie, dodatkowo, w warunkach pandemii, które to warunki nie dotyczyły tego jednego kandydata. Wprowadzane są wbrew prawu i obyczajom kuriozalne zmiany w ordynacji, Państwową Komisję Wyborczą pozbawia się jej uprawnień do organizacji wyborów, partyjne paniczyki drukują bezprawnie jakieś pakiety do głosowania, „ministerstwo” udostępnia przedsiębiorstwu dane PESEL milionów obywateli, nie ma komisji, nie ma lokali wyborczych. I co? I tzw. prodemokratyczni kandydaci nie widzą większych problemów oprócz tego, że mają utrudnioną kampanię…

Pieprzą coś „nie możemy poddać tej walki walkowerem”. Jakiej walki? Jedyna Małgorzata Kidawa-Błońska – jak to ona, pokrętnie zamiast wprost – mówi, że nie weźmie udziału w tej hucpie. Do tej pory nie wiadomo, co konkretnie miała na myśli, ale historia ją zapamięta: jako jedyną która miała wystarczająco dużo odwagi i poczucia obowiązywania zasad (choć nie jest też pewne, czy aby na pewno o zasady chodziło) żeby się sprzeciwić. A powinni wszyscy! No, ale panom marzy się tron… I to jest najważniejsze. Pani wicemaszałkini Sejmu zapłaciła ogromną cenę za swoją postawę.

Doszło do ewenementu na skalę światową, otóż zarządzone wybory prezydenckie się po prostu nie odbyły. Nie, że odpowiednie organa państwa coś uchwaliły i odwołały. Nie, wyszło dwóch gości przed mikrofony i powiedziało, że wyborów nie będzie i już. Bo tak. I oczywiście mówią, że to wina opozycji, a nie własnej niekompetencji i snów o wielkości i wszechmocności.

Mamy więc ciąg dalszy. Jeszcze 10, jeszcze 13 maja (i tygodnie wcześniej) pandemia była bezwzględną przeszkodą dla przeprowadzenia wyborów (Konstytucja i Ordynacja wyborcza tylko przy okazji), była narażaniem życia i zdrowia milionów obywateli. Ale już 15 maja, gdy Koalicja tzw. Obywatelska zmieniła kandydatkę na kandydata, to troska o zdrowie i życie obywateli przestała mieć znaczenie. O Konstytucji już nawet w nawiasie nie warto wspomnieć. O rażącym łamaniu praw obywatelskich (nawet w pandemii obywatel ma prawa, zwłaszcza, gdy nie ogłoszono stanu jakkolwiek wyjątkowego) w ogóle nie ma co mówić, bo przecież tzw. opozycja sama za nim głosowała! Za wszystkimi tymi bzdurami wprowadzanymi bokiem do ustaw niby antyepidemicznych. A wszystkie nadużycia policji i Sanepidu są zgodne z tym „prawem”, więc wolno aresztować bez zarzutów aktywistów, wolno wlepiać aktywistom kary administracyjne po kilkanaście tysięcy, wolno nie wlepiać żadnych kar uczestnikom wieców wyborczych, bez maseczek, bez dystansu. No, bo plebiscyt zastępujący wybory jest najważniejszy…


PRZECZYTAJ TAKŻE: Bierzesz mandat – luzik. Nie bierzesz – wniosek do Sanepidu


I zaczynają się nawoływania, że czniać zasady, trzeba wyprowadzić Dudę z pałacu! Aha, bo przecież PiS to wszystko robi, żeby grzecznie i demokratycznie oddać władzę prezydencką. Po to wprowadził na pierwszego sędziego Sądu Najwyższego swoją posługaczkę (byłoby to obraźliwe, gdyby nie udowodniła jaką rolę w SN pełni). Po to prezesem Trybunału Konstytucyjnego zrobił panią od obiadów i kolacji dla prezesa z dorobkiem sędziowskim kilku spraw dyscyplinarnych.

Nie miałam zamiaru brać w tym udziału. Nie, nie dla swojego komfortu moralnego, bo czułabym się równie parszywie, jak będę się czuć głosując. Bo rzygać mi się chce na całą tę klasę polityczną, która przez pięć lat młócki ustroju Rzeczpospolitej Polskiej i obywateli miała i jedno i drugie gdzieś głęboko z tyłu, która z jednej strony nadal pluska stópki w ciepłej wodzie, a z drugiej mówi mi, że to jest wojna. Jeśli to jest wojna, to kto jest mięsem armatnim? Osoby LGBT+? Kobiety? Uchodźcy? Imigranci? Kogo jeszcze poświęcicie, szanowni „demokraci”? Rudych i piegowatych? Żydów znowu? I o co jest ta wojna? O przyszłość? Jaką? Bez PiSu u władzy? A co z tym PiSem zagnieżdżonym w głowach i duszach ludzkich?


PRZECZYTAJ TAKŻE: Przed głosowaniem pomyśl, czego oczekujesz od państwa


Nie byłam w stanie zaangażować się do zbierania podpisów pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego, tak byłam rozbita postawą kandydatów. Ciągle miałam nadzieję, że się opamiętają, że jest przecież inny sposób. Solidarnościowy! Zbyt późno przyszło mi do głowy oddzielenie samego etapu głosowania 28 czerwca od zademonstrowania PiSowi, że nawet w kilka dni zbierzemy milion, a nie tylko sto tysięcy, mimo pandemii, mimo ich brudnych gier. Więc tylko dołożyłam swój podpis na liście pewnej bibliotekarki w miasteczku nieopodal, zostawiając sobie czas na decyzję na później.

No i podjęłam ją: pójdę zagłosować 28 czerwca. Właśnie na Trzaskowskiego. Pójdę dlatego, że PiS się przestraszył tych ponad 1,6 mln podpisów zebranych w tydzień. Przestraszył się, że być może będzie musiał naprawdę, a nie różnymi ordynacyjnymi i organizacyjnymi mykami, sfałszować oficjalne wyniki głosowania (nie nazwę tego wyborami nigdy). A to już nie są przelewki. Tego naprawdę się boją. Że umoczą się wszyscy i to po czubki ich cynicznych łbów.

I dlatego uruchomił najobrzydliwszą nagonkę na ponad dwa miliony obywateli i obywatelek, odczłowiecza ich, wprost ogłasza, że to nie są równe normalnym ludziom osoby. Mówi, że lesbijki (L), geje (G), osoby biseksualne (B), transpłciowe (T) + osoby queer (Q), aseksualne (A), interseksualne (I), panseksualne (P) nie są ludźmi tylko ideologią. Mówi, że skrót zestawienia wszystkich dyskryminowanych systemowo i kulturowo osób, które z powodu swojej odmienności są szykanowane, opluwane, bite i mordowane (i dlatego trzeba do szkół wprowadzać zajęcia antydyskryminacyjne, a nie żeby promować homoseksualizm), to oznaczenie ideologii, a nawet ideologii neobolszewickiej, a nie ludzi.


Uruchomił ją dlatego, żeby mieć czym walić w Trzaskowskiego, bo Biedroń już się nie liczy, bo ultrakatoliccy Kosiniak-Kamysz i Hołownia nie wychylą się zbyt głośno, bo wyborcy Bosaka [autora „Nowego porządku. Tez konstytucyjnych” odbierających wprost prawa obywatelskie kobietom, osobom LGBT+ i nieczłonkom narodu polskiego – red.] może wtedy zagłosują na Dudę. Bo w sumie co za różnica, którego faszystę wybiorą. Duda ma większe szanse, uruchamia czy raczej odnawia i wzmaga falę nienawiści, otwarcie kładzie solidne podwaliny systemu faszystowskiego, tylko po to żeby pokonać Trzaskowskiego bez ordynarnego oszustwa.

Z dwóch milionów ludzi zrobił sobie instrument, kij do okładania konkurenta, nie bacząc jakie czyni spustoszenie. A tak naprawdę do okładania nas wszystkich, którzy patrzymy, jaki szlam wylewa się z różnych niby demokratów i uświadamiamy sobie, że propaganda działa na ukryte uprzedzenia, że rządy PiS pod rękę z klerem wywaliły na wierzch wszystkie skrywane obrzydlistwa polskich dusz, bez względu na to, na kogo głosują. I także do okładania tych, którzy milczą, których nie obchodzi polityka i nawet tych, którzy ten szlam sączą, bo chyba nawet nie zdają sobie sprawy w jakim bagnie się pogrążają. Przekroczył wszelkie granice dla swojego chwilowego celu – wygrania wyborów prezydenckich, żeby mógł dalej bezproblemowo pogrążać Polskę w otchłani. A może to właśnie ta otchłań jest celem? Tylko kto może marzyć o unicestwieniu swojego kraju?


PRZECZYTAJ TAKŻE: Represje i zastraszania. Policja zatrzymała dwie osoby za plakaty z Szumowskim


Chcę więc, żeby PiS musiał te wyniki bardzo sfałszować. A jako, że wszystko robi beznadziejnie, to się i na tym wyłoży. Dlatego zagłosuję. Zagłosuję na Trzaskowskiego nie tylko dlatego, że wokół jego kandydatury gromadzi się to niebagatelne wzmożenie po opozycyjnej stronie. Także dlatego, że uważam go za najlepszego z kandydatów (z resztą… uważałam i nadal uważam, że Schetyna specjalnie wysłał go na bój o Warszawę, żeby nie kandydował na prezydenta Polski. Takie tam niskie partyjne rozgrywki), choć przecież nie idealnego, a w naszych rękach jest żeby był najlepszym od ’89 r. prezydentem. Jeśli jednak wygra także oficjalnie.

Będę głosować także dlatego, że przekonała mnie Elżbieta Podleśna, jej jeden wpis na Facebooku. Otóż PiS swoim zarządzeniem siedmiu dni na zebranie 100 tys. podpisów poparcia dla nowego kandydata wywołał przekorną mobilizację i entuzjazm, jakich dawno nie było, a w zasadzie jakich w ogóle nie było przez ostatnich pięć lat. Opozycja wszelaka powinna podziękować prezesowi, bo sama z siebie nie jest już zdolna do takich zrywów.

I tego entuzjazmu, któremu obojętne są i pandemia i prawo, do którego się nie przyczyniłam, nie mogę zlekceważyć. Mogę za to zrobić co w mojej mocy żeby musieli sfałszować wyniki już pierwszej tury głosowania. I żeby to fałszerstwo było oczywiste. Żeby pobudki ewentualnego wprowadzenia stanu wyjątkowego w związku z „nagłym wzrostem zachorowań na COVID-19, spowodowanych przez nieodpowiedzialne kampanie kontrkandydatów Dudy” po pierwszej turze również były oczywiste i żeby ten entuzjazm wtedy nie zgasł.  

I żeby może w końcu zaczęła być szansa na naukę demokracji. Np. pod patronatem prezydenta RP Rafała Trzaskowskiego.

O autorze

12 thoughts on “Rozterki domorosłej demokratki. Głosować czy nie?

  1. Brawo za konkluzje, ktora z naddatkiem rekompensuje slabosc argumentow.

  2. Spokojnie tekst czytam i zgadzam się , głową kieaz , że to samo czuję . I nagle dochodzę do zdania „ultrakatolicki Hołownia” . Przepraszam ale nie.
    Z czego taka opinia, czy łaskawa pani pofatygowała się z programem, czy choć na moment zatrzymała się i posłuchała go lub obejrzała?
    Nie , nie zagłosuje na Trzaskowskiego bo jest elementem systemu, którego nigdy nie zaakceptuje. Nie , pan Trzaskowski jest dokładnie tym czego nienawidzę. Uśmiechniętym motylem

    1. Dokładnie to samo. Jestem ateistką i ten „ultrakatolicki” Hołownia daje mi nadzieję na normalność i wolność moich przekonań, a Trzaskowski? To co zawsze … w najlepszym razie obstrukcję. Z faktu, że ktoś nie wypiera się swojej wiary potrafimy wyciągnąć tylko jeden wniosek „że jest klęcznikiem”, albo „na usługach kleru”, tymczasem Hołownia to nowa jakość i wielka szansa, która zostanie zmarnowana, przez nasze zaślepienie.

  3. Bardzo przekonuje Twoja konkluzja. Jednak ja mam zupełnie inny instynkt. Entuzjazm maszerujących do plebiscytu mnie przeraża. Im on jest większy — tego się nauczyłem, zwłaszcza w ostatnich 5 latach — tym chętniej ci wszyscy ludzie rozstaną się z najważniejszymi postulatami demokracji, żeby tylko zdobyć i utrzymać władzę „naszych”. To jest przy tym kolejny krok na wojennej ścieżce. Obawiam się, że ten, w którym przekroczymy punkt bez powrotu. Decyzja została podjęta, tłum ruszył i nic go nie zatrzyma. Tak, on może zmieść władzę PiS. Ale to i tak droga do katastrofy. „Nasi” nie nauczyli się niczego. Nasz entuzjam przekonuje ich dodatkowo — „tak trzymać, jest moc, jest dobrze”.

    1. Wg mnie alternatywą jest marazm beznadziei na 20-30 lat. Po 15 może ktoś zacznie wyciągać jakieś wnioski, ale pewności nie mam.
      Tak, załatwili nas na cacy. Przestraszyli się spadania słupków dla partii i panicznie rzucili ostatnie atu na stół zamiast wytrzymać, przetrzymać. A ludność łyknęła, bo w całej partii nie ma chyba w tej chwili lepszego kandydata niż Trzaskowski. I nie zastanowiła się ta ludność, że jesienią byłby jeszcze lepszym kandydatem. No ale jak miała pomyśleć, na jakiej bazie miała pomyśleć. Cały tekst jest o tym, że nie ma żadnej bazy.

      1. Nie ma, fakt. Też o tym pisałem. Kilka procent, trzeba się jakoś ogarnąć.

    2. „Chcę więc, żeby PiS musiał te wyniki bardzo sfałszować. A jako, że wszystko robi beznadziejnie, to się i na tym wyłoży. Dlatego zagłosuję. ”
      Dokładnie z tego powodu byłam przeciwniczką bojkotu wyborów 10 maja, choć w pierwszym odruchu chciałam bojkotować.
      Bojkot nic nam nie dawał. Nic. Nie zgadzam się z Pawłem Kasprzakiem w tej kwestii. Nawet jeśli ktoś jest oszustem, i uczestniczę w jego oszukańczej grze, bo w innej nie mogę, to grając uczciwie walczę, a ta walka nie jest legitymizowaniem oszusta. Oszust jest oszustem, a ponieważ to trochę „Gang Olsena”, liczyłam na to, że się wyłożą.

      „Zagłosuję na Trzaskowskiego nie tylko dlatego, że wokół jego kandydatury gromadzi się to niebagatelne wzmożenie po opozycyjnej stronie. Także dlatego, że uważam go za najlepszego z kandydatów …”

      Nic się nie gromadzi samo. Trzaskowski został „napompowany” sterydami, jest na marketingowym dopingu. Wpompowano w niego bardzo dużo pieniędzy i obietnic. To wzmożenie to efekt korupcji politycznej. Jakim cudem wszyscy odwrócili się od Hołowni (przecież te nasze media, to też jego media, w nich brylował, był ceniony) i co? Znielubili go bo kandyduje? Nie wierzę. Odwrócili się od niego, przemilczają go albo manipulują informacjami o nim, bo jest rywalem RT. A dlaczego mu to robią? Dla pieniędzy. Zlecenie od tych zleceniodawców to inna stawka, zwykle wielokrotność tej na normalnym rynku. To (najpewniej obiecane) zamówienia reklam. To wzmożenie zostało kupione.
      1 mln 600 tys podpisów to także podpisy sympatyków innych kandydatów (mój, moi znajomi ludzie Hołowni zbierali podpisy dla RT, bo wspólna sprawa) (połowa tych głosów wróci do innych kandydatów). Zamiast dziękuję był zmanipulowany wywiad w GW z żoną Hołowni, przemilczanie lub szkalowanie. Np. dziś Offemina publikuje info – co kandydaci oferują w kampanii kobietom. Cytują ich słowa z kampanii, a Hołownia? Cytat o aborcji z 2013 roku. Obrzydliwa manipulacja.
      Sondaże: Trzaskowski wygrywa z Dudą! Naprawdę? Wszystkie nasze media o tym piszą, jakby wygrywał o kilka procent a nie o 0,5 % i nie podają że w II turze Hołownia ma większą (kilkuprocentową) przewagę. Manipulacja.
      Niemal każdy krytyk Hołowni sam biega do kościoła, przyjmuje kolędę, mówi „szczęść Boże”, ale czuje się jak ateista, bo nie lubi kleru, ale lubi swojego proboszcza, bo jest OK). Oportunizm i hipokryzja. Nigdzie, w żadnej grupie nie spotkałam tylu ateistów ile na profilach i grupach Hołowni, bo on ma nam cos do zaoferowania. Ale Ci nowocześni demokraci wszystko wiedzą.
      „Ale już 15 maja, gdy Koalicja tzw. Obywatelska zmieniła kandydatkę na kandydata, to troska o zdrowie i życie obywateli przestała mieć znaczenie. O Konstytucji już nawet w nawiasie nie warto wspomnieć. O rażącym łamaniu praw obywatelskich (nawet w pandemii obywatel ma prawa, zwłaszcza, gdy nie ogłoszono stanu jakkolwiek wyjątkowego) w ogóle nie ma co mówić, bo przecież tzw. opozycja sama za nim głosowała! ”
      No tak, dokładnie tak samo to czuję (uważam że wezwanie do bojkotu było zmotywowane tym, że KO uświadomiła sobie że MKB nie wygra i szukali wyjścia) i dlatego NIE ZAGŁOSUJĘ NA TRZASKOWSKIEGO. On reprezentuje partię, która zgodziła się na ten przekręt, pomogła go przeprowadzić. Polska ich nie interesuje tylko własny partyjny interes. I mają dostać w nagrodę mój głos? Ja wpłaciłam na kampanię Hołowni kilkaset złotych, a oni (demokraci) faulami wyeliminowali mojego kandydata z wyścigu. I mam im przekazać mój głos? Niech go odkupią. A Polska? No właśnie. Co z Polską? Nie wiem co zrobię w II turze. Rzygać mi się chce. I jeśli po PiS spodziewałam się wszystkiego, to nie spodziewałam się, że PO(KO) będzie grało tak samo.

      Przekonuję znajomych, że aby wygrać wybory, trzeba w I turze głosować na Hołownię, ale ślepi, głusi, zakochani w RT. Nie wierzę w wygraną RT, a nawet jeśli pokona PAD na głosy, wątpię w to. czy zostanie prezydentem. PiS coś zaszachruje. Czy zrobiłby to z Hołownią? Pewnie też, ale Hołownia, w przeciwieństwie do KO jest dobrze przygotowany i nadąża za PiS, a czasem nawet jest przed.

      GŁOSUJĘ NA HOŁOWNIĘ. Hołownia, nie miał żadnych narzędzi, żeby coś zrobić, jest niezależny i nie mógł się wycofać, bo my obywatele płaciliśmy na jego kampanię. Nie miał naszej zgody. Musiał grać, ale partie nie musiały. KO, jeśli MKB poległa, powinno było przekazać poparcie WKK lub SH, ale wolało zaryzykować dobrem Polski i wystawić nowego kandydata. „Wyrolowało” rywali, robi śliczne filmiki, z amantem w roli głównej, panie sikają po nogach, panowie boją się stanu wyjątkowego i nazywacie to „wzmożeniem”. Jak powietrze ujdzie z tego „balona” to będzie wieli zwis.

      Choć niemal w całości zgadzam się z Pani oceną sytuacji, podobnie jak inni publicyści potyka się Pani o stereotypy i uprzedzenia (Hołownia) i podwójne standardy (RT). Trzaskowski nie jest najlepszym kandydatem, bo nie jest liderem swojej partii. Będzie naszym długopisem, a PO ma tyle długów do spłacenia za to „wzmożenie”, że czeka nas noc. To trzeba przerwać, ale nie wiem jak. „Dylemat wagonika.”

      Przepraszam za ten ton. Jest we mnie gniew. Źle znoszę brak spójności. Spójność to fundament. Jak cegły będą się rozjeżdżały, to budowla runie. Właśnie dlatego nie potrafimy niczego zabudować trwale. Nasze „budowle” nie rosną, tylko wciąż są burzone i klejone z rozbiorowych cegieł. Zaprawa oszukana, jak to u nas.

      Hołownia jest inny, jest spójny. Wydaje mi się, że Paweł Kasprzak także (choć za mało go znam), nie zawsze się z nim zgadzam, ale pełen szacunek za spójność.
      Proszę posłuchać Szymona, poczytać, wysłuchać argumentów kiedy staje przeciwko, kiedy broni swoich przekonań.
      Jeśli dostrzega Pani przekroczenia partii i KO w szczególności, to w I turze nie wolno Pani głosować na Trzaskowskiego, bo to będzie nagrodzenie ich za przekręty. Zło jest złem, a w tym co zademonstrowało KO nie ma ani odrobiny dobra, jest tylko mniej zła.
      Każdy kto widzi to, co Pani, i tak jak Pani ma tylko dwie opcje: może te wybory zbojkotować, lub (jeśli chce głosować) powinien w I turze głosować na Hołownię. Proszę poczytać co o Hołowni pisze Przemek Staroń. Pozdrawiam.

      1. Ma Pani ogromnie dużo racji. O Hołowni pisze także Kuba Wygnański (to chyba jedyna osoba, o której mówię „mój guru” i na dodatek z pełnym przekonaniem tak mówię, w sferze organizacji pozarządowych). Przemyślę. Nie będę teraz rozwijać mojego lakonicznego, że Trzaskowski jest wg mnie najlepszy. Po prostu staram się w tym uważaniu oderwać go od partii i mam wrażenie, może kompletnie błędne, że to da się zrobić. I to niestety zależy przede wszystkim od nas, a dopiero w drugiej kolejności od niego. Dziękuję Pani za ten komentarz.

        1. Gdyby Trzaskowski był liderem swojej partii, być może, ale nie jest.

          Każdy ruch PO jaki wykonują od 5 lat pokazuje, że Paweł Kasprzak ma rację (pisał przed 10.05), oni nie chcieli wygrać. Skoro teraz w kampanię RT mogli wrzucić takie zasoby i uzyskać dla RT dobry wynik wyjściowy, to dlaczego nie mogli tego zrobić wcześniej?
          Jeszcze raz to zacytuję > „Nasi” nie nauczyli się niczego….<. Niczego nie zrozumieli po 2015, potem niczego kiedy trzeba było wspierać KOD i Obywateli (czekali, aż ktoś – my- zrobi za nich to, co należało do nich).
          Przejęli KOD. Zawłaszczają demokrację, tak jak Kościół zawłaszczył Wartości, a prawica patriotyzm. Niczego nie rozumieli kiedy wystawili MKB, a kiedy zrozumieli poszachrowali. Kiedy pojawił się wirus, tylko niedoświadczony Hołownia dał radę, wszyscy doświadczeni politycy, wyjadacze polegli.
          "Wprowadzili" RT – wciąż uważam, że nieuczciwie, że w sporcie RT byłby zdyskwalifikowany, ale w polityce, zawsze się znajdzie jakiś pożyteczny idiota i klepnie przekręt. Przecież to PO pierwsze zaszachrowało z sędziami TK. Wcześniej owszem, wiedziałam, że wprowadzili swojego sędziego, ale traktowałam to jak słuszne zwycięstwo. Dopiero kiedy PiS zaczął dobierać się do TK, dopiero pod TK zrozumiałam, że PO zrobiła to samo. Zrobiła dziurę w systemie (i zrobiła ich wiele, bo miała "swój" TK, wtedy traktowałam to lekko, "co ja mogę", głosowałam na "mniejsze zło"), i PiS miał argument. Trudno mi wtedy było bronić PO skoro to, oni pierwsi, mimo to byłam na każdej manifestacji, choć mieszkam na drugim końcu Polski. Nie broniłam PO, tylko Polski, ale tym samym broniłam PO. Trudno pomyślałam. Działałam na miarę moich możliwości. A oni przegrywali, lub bardzo słabo wygrywali wszystkie bitwy.
          I teraz znowu się nie przygotowali. Nie są przygotowani. Sprzyja im to, że są duzi i że PiS woli ich jako rywala. Posługują się Wartościami jak rzeczami.
          Trzaskowski wreszcie opublikował program "nie miałem czasu". Serio? Ktoś to kupuje? To on sam sobie robi kampanię, sam pisze program i sam publikuje? I elity (bo na niego głosuję elity) to kupują? Przecież chodzi o to, żeby mówić "mam program", "Hołownia się czepia", "jest lepszy (zerżnięty) z Hołowni". Kto ma teraz głowę, żeby wgryzać się w program? Są skuteczni? Na to wygląda, ale Polska? Grają Polską!

          Dlaczego RT nie wypełnił ankiety Latarnika Wyborczego? Są wszyscy tylko nie PAD i RT. Bo co tam obywatele, to ich wojna, a obywatele niech głosują na nich. A Polska? "Polska jest nasza" (czyli ich). Polska to łup. PO ma wpływy, a jakie, to widać po kampanii RT, ale nie użyła ich wcześniej w walce z PiS. Teraz walczą o tort z wisienką, o SPP, o reklamy w swoich mediach. O koryto. Tak, w tej kwestii PiS ma rację. Oni nie walczą o Polskę. Oni blokują (blokowali) każdego, kto im zagraża na każdym szczeblu. To nic, że geniusz, ma być nasz. Totalny nepotyzm pod płaszczykiem demokracji.
          Nie powstał żaden system (ścieżka kariery) dla ludzi z prowincji, dla ludzi niezamożnych, dla ludzi utalentowanych, który pozwoliłaby im rosnąć. Nie, oni muszą wchodzić w układy. Jak nie jesteś w układzie (PO) to nie masz szans. Dlatego wygrał PiS. Moje środowisko to PiS. Ma wielu utalentowanych, fajnych ludzi. Są konserwatywni. Nie mieli szans. Wykorzystał to PiS i kler.
          Nasi (radykalna lewica albo koniunkturalne PO) oczekują, że porzucą swoje przekonania. Widać to po tym jak traktują Hołownię. Ma takie same Wartości jak lewica, ale musiałby demonstracyjnie wyrzec się swojej wiary, żeby chcieli go "przyjąć". I to ma być postulowanie wolności!
          A PO? Mówi to, co chce usłyszeć lewica, a robi to czego oczekuje kler.

          Łk 19,41-44)
          "Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi. Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia."

          Ten cytat z Ewangelii bardzo koresponduje z nastrojem publikowanych tu artykułów. Jeszcze możemy to zmienić. Idę roznosić ulotki Szymona. Wydrukowałam je sama. Pozdrawiam.

          1. Nie trzeba być liderem swojej partii żeby być prezydentem. W Polsce nie ma systemu prezydenckiego jak we choćby we Francji czy USA. W Polsce to premier powinien być liderem swojej partii.
            PO ma mnóstwo grzechów na sumieniu, tyle, że mimo wszystko, przeważnie, działały bezpieczniki. Ich planowany chachmęt z sędziami TK był gówniarski, ale TK orzekł, że był gówniarski. Czy teraz jest to do wyobrażenia? Tak, PiS dostał dostał okazję do ukręcenia argumentu, że PO zaczęła. No, ale Pani bardzo powołuje się na dobro Polski. Polska wtedy usadziła PO. Bo mimo wszystko za czasów PO Polska nie była tak bardzo bezbronna jak w tej chwili. A Pani powtarza pisowską propagandę.
            Oczywiście, że niewypełnienie Latarnika jest słabe. Ale tak, wierzę RT, że chciał wypełnić go sam, a nie żeby za niego wypełniali go ludzie PO. Bo to on kandyduje, a nie PO.
            Pani wybaczy, ale przytoczę swój dzisiejszy post z Facebooka, w sprawie programu:

            Prawdopodobnie jest nieczytelne, że gdy pisałam o Senacie, miałam na myśli inicjatywy referendalne.

            I na koniec, jest wystarczająco wiele argumentów naukowych, w tym filozoficznych i socjologicznych, żebym z okazji głosowania na kandydatów na urząd prezydenta państwa, musiała być częstowana ewangelią. Pozdrawiam wzajemnie.

    3. ” tym chętniej ci wszyscy ludzie rozstaną się z najważniejszymi postulatami demokracji, żeby tylko zdobyć i utrzymać władzę „naszych”.
      Właśnie tak. Obserwuję to na każdym kroku. Teraz kiedy prowadzę tyle rozmów o Hołowni .
      Słyszę, że muszą głosować na Trzaskowskiego, bo jest liberałem (więc pytam „a Polska?” i po co wchodzili w KOD?, milkną), albo słyszę, że muszą głosować na liberała bo są liberałami. Muszą na Trzaskowskiego bo gwarantuje liberalizację aborcji – pytam „a Polska?” – Polska bezwzględnie potrzebuje liberalizacji aborcji i tylko Trzaskowski, przecież nie ten „klęcznik”. Muszą głosować na RT, bo ma charyzmę (a Polska? pytam – ale ma charyzmę, a Hołownia to komik). Mówię relacja państwo-Kościół (i podaję program SH (żaden kandydat nie ma programu), słyszę „na pewno stoi za tym Kościół, piąta kolumna, Soros, Solorz … a Trzaskowski mówi o transparentności”, a Polska? „Trzaskowski jest taki nowoczesny”.
      Ktoś płacze, że żaden z kandydatów nie widzi mniejszości narodowych – wrzucam mema, gdzie Hołownia o mniejszościach – „nie zagłosuję na tego „ministranta”, zagłosuję na Trzaskowskiego” – a Polska? „On ma doświadczenie polityczne”.
      Oczywiście, że mogę się mylić co do Hołowni, ale to, co mi doskwiera najbardziej to rozczarowanie elitami. Oportunizm, konformizm, koniunkturalizm, nepotyzm. Żadnych zasad, żadnych Wartości. Oni w ogóle nie rozumieją czym są Wartości. Mają wiedzę, wykształcenie, brylują na salonach, mają tytuły i dorobek zawodowy, cenię ich, ale jest mi za nich wstyd. Hołownia obnażył ich małość. Walczą o wolność, tak, walczą o wolność dla siebie samych. Nie dla Polaków, a już na pewno nie dla każdego (co najwyżej dla wykluczonych, pod warunkiem, że to oni zdefiniują wykluczenie).
      Dlaczego o tym piszę? Bo rzecz w tym, że nie powinni mówić „zagłosuję na RT”, tylko „wybiorę rozwiązanie, które będzie najlepsze dla Polski” I póki ich kandydat jest „najlepszy”, można odnieść wrażenie, że wybierają dobre rozwiązanie, ale kiedy coś się rozjeżdża (jak teraz sondaże II tury, i zgodnie z logiką należy głosować w I turze na Hołownię, bo tylko on realnie wygrywa z PAD), okazuje się, że jednak zagłosują na swojego (bo swój). A Polska? „(Tylko) RT gwarantuje demokrację (ale startuje dzięki niedemokratycznej zagrywce!), „ale to przecież fortel był, przesadzasz.”
      Pan pewnie też „nie widzi” Hołowni. Może jest coś czego nie wiem. Ja widzę dla Polski (teraz) w nim jedyną szansę. Ale musi wejść do II tury, a elity „wzmożone”.
      ” „Nasi” nie nauczyli się niczego. Nasz entuzjam przekonuje ich dodatkowo — „tak trzymać, jest moc, jest dobrze”.

      Jesteście jasnym punktem na ich tle. To, co robicie wymaga osobistego kodeksu moralnego, a potem wierności własnym przekonaniom i dużej odwagi. Dziękuję Wam za wszystko co zrobiliście dla Polski.

  4. @Ewa Borguńska
    Zamknęła Pani rozmowę. Podejrzewam, że zacytowana Ewangelia zmieniła Pani odbiór moich słów. Jestem ateistką, dlatego czytam Ewangelię. Jest kanwą naszej kultury, a duch zamieszczanych tu tekstów jest jak żywcem wyjęty z zamieszczonego cytatu. Podejrzewam, że bierze mnie Pani teraz za Pisowskiego trolla. Nie jestem nim. Próbuję zrozumieć świat wokół mnie, aby wiedzieć jak zapobiec katastrofie.
    Jak mamy się ze sobą porozumieć (w konserwatywnym kraju) i wspólnie coś zbudować kiedy wystarczy wzmianka o Bogu, by rozmowa została jednostronnie zamknięta? Póki co, to kler ma przewagę, więc to oni urządzą nam Polskę, bo my jesteśmy „ponad” takie źródła. Ten cytat nie był argumentem.
    Jestem o wiele bardziej krytyczna w stosunku do PO niż Pani.
    Zgadzam się „za czasów PO Polska nie była tak bardzo bezbronna jak w tej chwili”, ale jeśli jestem zarządcą budynku, to mam obowiązek dobrze go chronić przed „włamaniem”. PO nie wywiązała się z tego zadania. Zlekceważyła zagrożenie wtedy i lekceważyła przez całe 5 lat, także teraz. Nie można porównywać tych win, co nie zwalnia jej z odpowiedzialności. Odpowiada za „nieumyślne spowodowanie wypadku” i powinna ponieść konsekwencje, tymczasem my teraz przywrócimy ją do łask. Wiem, że to z mojej strony idealizm, uważam, że ideał powinien być punktem odniesienia.

    „Nie trzeba być liderem swojej partii żeby być prezydentem.” Oczywiście, że nie trzeba, ale lepiej kiedy to jest lider. Po pierwsze to znaczy, że ma kompetencje lidera (Prezydent powinien być liderem), a po drugie nie powstanie krępująca relacja kiedy jestem „przełożonym swojego przełożonego”. Mamy ją teraz w relacji PAD i JK. Oczywiście nie podejrzewam, że to będzie aż tak słaby Prezydent, ale… nie jestem pewna czy będzie wystarczająco silny. Duda też odgrażał się, że nie będzie notariuszem. Powiedzieć można wszystko.

    „A Pani powtarza pisowską propagandę.” – to, że jestem krytyczna wobec swoich, i widzę zarzucane im przez PiS winy jako winy, nie znaczy, że powtarzam propagandę. Nie akceptuję popularnej u nas zasady Kalego. Od swoich oczekuję więcej i wybaczam im mniej. Wina jest winą, bez względu na to, kto o niej mówi.
    Pozdrawiam.

Comments are closed.

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »