Wstrzymanie wypłat dla Polski to rozpoczęcie „trzeciej wojny światowej” – stwierdził premier Morawiecki w rozmowie z brytyjskim dziennikiem Financial Times. Ta wiadomość wstrząsnęła mną, gdyż jestem z pokolenia, któremu mówiono, że jak się skończy III Wojna Światowa, to kamień na kamieniu nie zostanie
Wyjrzałem za okno, przejrzałem Internet i póki co nie jest źle, pomyślałem sobie lekkomyślnie. Ale zaraz zganiłem się za tę lekkomyślność: Premier jest na pewno lepiej poinformowany niż ja i wie o tym, o czym ja nic nie wiem. Może już nawet zna rozmiar katastrofy, która nas czeka na końcu tej drogi? Póki co nie wiem, ale pewnie za chwilę się dowiem. I tej chwili się boje.
Kiedyś mówiono, że III Wojna Światowa będzie wojną błyskawiczną, huk silników przemierzających Polskę zwieńczony grzmotem zrzucanych na nasz kraj bomb atomowych. Wtedy oczekiwaliśmy tego ataku i podobno byliśmy gotowi! No, to teraz pewnie podobnie.
Kiedyś atak groził nam z terenu Niemiec, Francji i innych państw, wtedy zwanych kapitalistycznymi. To akurat się nie zmieniło – te państwa to przecież tak zwane „twarde jądro Unii”, która nas atakuje.
Wtedy mieliśmy sojuszników – inne państwa socjalistyczne. Teraz niestety ich nie mamy. Może poza Węgrami. Dzisiaj, co gorsza dla nas, do tej listy atakujących dopisali się nasi ówcześni sojusznicy – czyli wtedy państwa socjalistyczne. Czechy i Słowacja a nawet Rumunia – już o Niemieckiej Republice Demokratycznej – która przerobiła się na Niemcy – nie wspominając. Dzisiaj oni są także w obozie wroga.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Czy niemożliwe jest możliwe?
Białorusi i Rosji co prawda w tym obozie wroga, czyli Unii Europejskiej, nie ma, ale Litwa, Łotwa i Estonia – ówczesne republiki ZSRR – już tam są. Co gorsza Białoruś i Rosja nie są, jak wtedy, naszymi sojusznikami, ale to wrogowie z innego, lokalnego konfliktu. Bardziej pokojowego, bo póki co polega on głównie na przerzucaniu przez mur z drutu kolczastego materiału biologicznego nazywanego – przez nie rozumiejących uwikłania Polski, w dającą się manipulować Rosji i Białorusi totalną opozycje – uchodźcami albo nawet ludźmi.
O tym, że sytuacja jest poważniejsza niż mi się wydawało z boku, ostatecznie przekonało mnie kolejne działanie rządu – przedstawienie przez wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego oraz ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka – już w kilka dni po ogłoszeniu, iż Polska jest ofiarą III Wojny Światowej – założeń nowej ustawy o obronie ojczyzny. Jestem pewien, że ta ustawa wejdzie w życie do 1 listopada 2021roku.
Premier i cały rząd mają zapewne nadzieję, że opozycja się opanuje i zjednoczy pod dowództwem premiera albo wicepremiera i równym krokiem pomaszeruje z rządem ku zwycięstwu. Rząd daje im szansę pokazania, że jednak są Polskimi patriotami i rozumieją, gdzie leży interes narodowy. Dla tego rządu to oczywiste, że jest potrzeba – jest ustawa albo nowelizacja.
Co prawda malkontenci twierdzą, że rząd ten wielokrotnie udowodnił, że jak jest ustawa to media narodowe udowadniają, że jest i potrzeba, ale nie bądźmy drobiazgowi: ustawa-potrzeba czy potrzeba-ustawa to prawie to samo. Liczy się, że jest plan i pomysł! Chociaż to Unia zaczęła a my się tylko bronimy, to obóz rządowy jest pełen nadziei i optymizmu, że zwycięstwo jest pewne.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Exit, ale nie Pol
Jeżeli komuś słowo obóz skojarzyło się z drutem kolczastym, to z góry zaznaczam, że nie ja ponoszę za to odpowiedzialność, ale to wina rzeczywistości, dla uwięzienia której concertina to czasami za mało, potrzebny jest jeszcze ekran telewizora. I to na ekranie tego telewizora trzeba śledzić zwycięską kampanię premiera i wicepremiera oraz sromotną porażkę Unii Europejskiej.
I choćby rzeczywistość nas atakowała ze wszystkich stron, to tego co jest w Telewizji Narodowej musimy się trzymać, jak tonący metalowej belki. Ta co prawda na powierzchni nas nie utrzyma, ale zapewni błogą ciszę i święty spokój w odmętach, na dnie.
Jedyny kłopot to to, że nie ma tam czym oddychać.
fot. Flickr: Jarosław Kaczyński, Mariusz Błaszczak, Mateusz Morawiecki