Pomysł wydaje się sprytny i „chodzi w kuluarach”.
Dwa bloki opozycji przeciw PiS. Jeden konserwatywny, drugi lewicowy. Jeden liczy na przejęcie głosów wahających się dotychczasowych zwolenników PiS. Drugi kumuluje „energię protestów” i jest bezkompromisowy w sprawach rozdziału kościoła, aborcji, praw LGBT, uchodźców na granicy i wszystkich tych tematów, które „polityczne centrum” wolało dotąd uznawać za „tematy zastępcze” i unikało „radykalnych” stanowisk w obawie przed utratą znacznej części poparcia. Ten pomysł jest samobójstwem. Niestety będzie nim również za chwilę, kiedy kolejne sondaże ujawnią skutki Polskiego Ładu i skandalu Pegasusa, notowania PiS znowu spadną, opozycja upewni się, że warto czekać, a komentatorzy uwierzą, że wybory obecna władza przegra zaplątany we własne nogi zupełnie niezależnie od tego, kto i z czym przeciw niej wystartuje.
Polityka
Dwa bloki opozycji przeciw PiS. Jeden konserwatywny, drugi lewicowy. Jeden liczy na przejęcie głosów wahających się dotychczasowych zwolenników PiS. Drugi kumuluje „energię protestów” i jest bezkompromisowy w sprawach rozdziału kościoła, aborcji, praw LGBT, uchodźców na granicy i wszystkich tych tematów, które „polityczne centrum” wolało dotąd uznawać za „tematy zastępcze” i unikało „radykalnych” stanowisk w obawie przed utratą znacznej części poparcia. Ten pomysł jest samobójstwem. Niestety będzie nim również za chwilę, kiedy kolejne sondaże ujawnią skutki Polskiego Ładu i skandalu Pegasusa, notowania PiS znowu spadną, opozycja upewni się, że warto czekać, a komentatorzy uwierzą, że wybory obecna władza przegra zaplątany we własne nogi zupełnie niezależnie od tego, kto i z czym przeciw niej wystartuje.
Polityka
Z politycznego punktu widzenia oczekiwany sojusz Hołowni z Tuskiem wydaje się aberracją, ponieważ wartość Hołowni – o czym jemu samemu mówić jest niezręcznie – polega głównie właśnie na tym, że nie jest Tuskiem i ze „starą polityką” nie ma niczego wspólnego. Ten atut Hołownia straci natychmiast, kiedy się z Tuskiem dogada, ustalając podział miejsc na wspólnej liście. Mamy tu doświadczenia.
Na przykład Barbara Nowacka i jej Inicjatywa Polska. Przystępując do KO Nowacka wygłosiła kilka skądinąd słusznych deklaracji, że w sytuacji „walki o wszystko” pora zapomnieć o najważniejszych nawet postulatach i skoncentrować się na ratowaniu państwa. Można tu pominąć rozważania o szansach jej postulatów nawet w sytuacji wygranej KO z PiS, bo jej postulaty nadal będą „kontrowersyjne” i sondażowo kłopotliwe, a zagrożenie prawicowym populizmem nie zniknie. Wystarczy przyjąć do wiadomości, że Barbara Nowacka na tym sojuszu straciła cały swój polityczny potencjał i samodzielną siłę. Nie wniosła żadnych „lewicowych głosów” do Koalicji, a przeciwnie – na lewicy straciła wiarygodność. Podobny los czeka Hołownię i Hołownia dobrze o tym wie. Sojusz z Tuskiem w dodatku pozbawi go szans na przeciągnięcie głosów wahających się konserwatywnych pisowców. Ale straty odniesie również Tusk, bo obecność Hołowni może odstraszyć tych zwolenników PO/KO, którzy wiążą nadzieje z jej domniemanym „lewym skrzydłem” kojarzonym dotąd – nieważne, czy słusznie, ważne, że kojarzonym – z Rafałem Trzaskowskim.
Dobrej alternatywy dla Hołowni nie ma w żadnym scenariuszu według reguł, do których politycy przywykli. Narracyjnie jest w kłopocie i kiedy musi uzasadnić odmowę porozumienia, mówi z konieczności – jak mówi się zwykle w takich razach – o różnicach programowych. Konia z rzędem temu, kto je wskaże, Hołownia o tym kłopocie dobrze wie, celując przecież w to samo „centrum”, w które mierzy również Tusk. Dlatego będzie z pewnością twierdzić, że program PL 2050 przede wszystkim jakiś istnieje, a programu Platformy nie ma. Wszystko to gadanina, w dodatku niezbyt prawdziwa, a chodzi w niej wyłącznie o to, że porozumienie z KO byłoby dla projektu PL 2050 wyrokiem. Startując jednak osobno i chcąc „się policzyć” Hołownia skończy z kolei jak Biedroń, który w wyborach europejskich zamiast spodziewanych na podstawie sondaży kilkunastu procent wylądował z wynikiem 6%, więc niewiele ponad progiem. Większość zwolenników „nowej nadziei” Wiosny Biedronia przy urnach, w lęku przed PiS, zagłosowało jednak na „starą politykę” KE Schetyny, próbując „obstawić pewniaka”. Wyjściem dla Hołowni – w moim przekonaniu jedynym – są prawybory. Tylko one – zapewniając w miarę swobodny wybór bez zagrożenia ze strony PiS – pozwolą mu policzyć szable.
W całej tej dzisiejszej gadaninie – a może już tylko wczorajszej? – i Tuskowi, i Hołowni chodzi prawdopodobnie o „logikę etapu”. Obaj wierzą być może, że PiS z notowaniami na poziomie 20% lub mniej nie będzie już stanowił zagrożenia i że wybór będzie swobodny. Osobny start PL 2050 będzie nie tylko możliwy, ale będzie tym skuteczniejszy im bardziej Hołownia odróżni się od Tuska. Patrząc w ten sam sposób Tusk wykorzystuje czas, kiedy lęk przed trzecią kadencją PiS wyznacza wszystkie polityczne wybory po opozycyjnej stronie dla utrwalenia pozycji PO kosztem konkurencji, więc zwłaszcza Lewicy, ale również właśnie PL 2050.
Ale nie o prawyborach tym razem, a o czystej arytmetyce. O tym, czym grożą pomysły inne niż start przeciw PiS jedną listą. Wyobraźmy sobie dwa takie bloki przeciw PiS. Jeden z nich nazwałem tu KO. Może to być sojusz z PSL i Hołownią, więc „konserwatywny”, wbrew podniesionym tu zastrzeżeniom, z których wynikałaby raczej rekomendacja, by KO dogadała się jednak z SLD, „skręcając na lewo” i pozostawiając sojuszowi Hołowni z PSL grę na przeciągnięcie wyborców PiS, przy równoczesnym ratowaniu tożsamości kogoś w polityce nowego. Nie ma to jednak znaczenia dla czysto arytmetycznej lekcji z podstaw D’Hondta. Drugi z dwóch bloków opozycji nazwałem tu SLD – znów tylko umownie. Polityka nie ma tu żadnego znaczenia, bo znosi ją arytmetyczny wyrok.
Elementarz arytmetyki D’Hondta
Pod uwagę wziąłem dwa przykładowe rozkłady głosów – w obu opozycja dostaje w sumie więcej lub tyle samo głosów, ile PiS:
Wariant pierwszy:
PiS | 49 |
KO | 26 |
SLD | 25 |
Wariant drugi natomiast to:
PiS | 35 |
KO | 20 |
SLD | 15 |
Podane wyżej wartości są umowne. To ani nie są procenty, ani nie prawdziwe wyniki. Algorytm D’Hondta potrafiłby prawidłowo podzielić 12 mandatów w typowym okręgu między trzy partie również w przypadku 3 głosów dla jednej z nich, 2 dla kolejnej i 1 dla ostatniej. Ilości bezwzględne nie mają tu znaczenia – chodzi wyłącznie o proporcje i to liczone w bardzo specyficzny sposób. Otóż liczby głosów dla każdej z partii dzieli się kolejno przez 1, 2, 3 itd. – przez kolejne liczby naturalne. Operacja ta dla drugiego z powyższych wariantów wygląda następująco (wystarczy przeczytać kilka pierwszych wierszy, by zrozumieć całość):
Nazwa | Głosy | Dzielnik | Iloraz |
KO | 20 | 1 | 20,000 |
KO | 20 | 2 | 10,000 |
KO | 20 | 3 | 6,667 |
KO | 20 | 4 | 5,000 |
KO | 20 | 5 | 4,000 |
KO | 20 | 6 | 3,333 |
KO | 20 | 7 | 2,857 |
KO | 20 | 8 | 2,500 |
KO | 20 | 9 | 2,222 |
KO | 20 | 10 | 2,000 |
PiS | 35 | 1 | 35,000 |
PiS | 35 | 2 | 17,500 |
PiS | 35 | 3 | 11,667 |
PiS | 35 | 4 | 8,750 |
PiS | 35 | 5 | 7,000 |
PiS | 35 | 6 | 5,833 |
PiS | 35 | 7 | 5,000 |
PiS | 35 | 8 | 4,375 |
PiS | 35 | 9 | 3,889 |
PiS | 35 | 10 | 3,500 |
SLD | 15 | 1 | 15,000 |
SLD | 15 | 2 | 7,500 |
SLD | 15 | 3 | 5,000 |
SLD | 15 | 4 | 3,750 |
SLD | 15 | 5 | 3,000 |
SLD | 15 | 6 | 2,500 |
SLD | 15 | 7 | 2,143 |
SLD | 15 | 8 | 1,875 |
SLD | 15 | 9 | 1,667 |
SLD | 15 | 10 | 1,500 |
Wyjaśniam: pierwsze dwie kolumny powtarzają po 10 razy nazwę i wynik (głosy) każdego z komitetów. Kolumna obok zawiera dla każdego z komitetów dziesięć kolejnych dzielników. Kolejna kolumna zawiera wynik dzielenia ilości głosów przez kolejne dzielniki — dwóch pozycji na lewo. To według wartości tych ilorazów – a nie wg głosów – D’Hondt przydziela mandaty w Sejmie partiom. Tę tabelę należy więc następnie uszeregować według wielkości ilorazów – od największego do najmniejszego. Rezultat będzie następujący (ilość głosów nie ma tu już znaczenia, więc ją sobie w tabeli darujemy):
Mandaty | Nazwa | Dzielnik | Iloraz |
1 | PiS | 1 | 35,000 |
2 | KO | 1 | 20,000 |
3 | PiS | 2 | 17,500 |
4 | SLD | 1 | 15,000 |
5 | PiS | 3 | 11,667 |
6 | KO | 2 | 10,000 |
7 | PiS | 4 | 8,750 |
8 | SLD | 2 | 7,500 |
9 | PiS | 5 | 7,000 |
10 | KO | 3 | 6,667 |
11 | PiS | 6 | 5,833 |
12 | KO | 4 | 5,000 |
13 | PiS | 7 | 5,000 |
14 | SLD | 3 | 5,000 |
15 | PiS | 8 | 4,375 |
16 | KO | 5 | 4,000 |
17 | PiS | 9 | 3,889 |
Tej akurat tabeli warto przez chwilę przyjrzeć się uważnie, bo ona wyjaśnia całą sytuację. W tej kolejności przydziela się mandaty w okręgu. Mandat nr 3 należy się PiS, ponieważ jego wynik podzielony przez 2 dał rezultat wyższy niż wynik SLD podzielony przez 1. PiS dostaje również mandat nr 5 ponieważ wynik PiS podzielony przez 3 jest wyższy niż wynik KO dzielony przez 2, a w przypadku mandatu nr 9 wynik PiS dzielony przez 5 przewyższa wynik KO dzielony przez 3. Itd.
W powyższej tabeli na zielono zaznaczono pierwszych 8 mandatów. W okręgu 17-mandatowym trzeba do tego dodać oczywiście mandaty w wierszach zaznaczonych na pomarańczowo. Startująca w dwóch blokach opozycja dostała dokładnie tyle samo głosów co PiS. Wśród okręgów o ilości mandatów od 8 do 17 jedynie w trzech przypadkach podział mandatów odpowiada faktycznej równowadze głosów i PiS dostaje połowę. Zaznaczone są na czerwono w zestawieniu poniżej. W pozostałych PiS zyskuje przewagę.
Wariant I różni się nieznaczną przewagą opozycji i przede wszystkim rozkładem – dwa opozycyjne bloki dostają niemal po tyle samo głosów. To przynosi korzystniejszy rezultat, bo już nie w dwóch, a w pięciu przypadkach okręgów połowie głosów PiS odpowiada połowa mandatów, co zaznaczono znów czerwonym kolorem. Co więcej, w dwóch przypadkach to opozycja dostaje więcej niż PiS, co zaznaczono z kolei kolorem zielonym – to efekt wspomnianej nieznacznej przewagi. Bilans jednak i tak wypada niekorzystnie i w obu wariantach suma mandatów PiS jest większa niż suma mandatów opozycji.
Okręgi | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | Mandaty W sumie | |||
Komitet | Głosy | |||||||||||||
Wariant I | PiS | 49 | 4 | 5 | 5 | 5 | 6 | 7 | 7 | 7 | 8 | 9 | 63 | |
KO | 26 | 2 | 2 | 3 | 3 | 3 | 3 | 4 | 4 | 4 | 4 | 32 | ||
SLD | 25 | 2 | 2 | 2 | 3 | 3 | 3 | 3 | 4 | 4 | 4 | 30 | ||
Wariant II | PiS | 35 | 4 | 5 | 5 | 6 | 7 | 7 | 7 | 8 | 9 | 9 | 67 | |
KO | 20 | 2 | 2 | 3 | 3 | 3 | 3 | 4 | 4 | 4 | 5 | 33 | ||
SLD | 15 | 1 | 2 | 2 | 2 | 2 | 3 | 3 | 3 | 3 | 3 | 24 |
Nie przeprowadziłem rachunków dla równorzędnej rywalizacji PiS vs. jedna lista opozycji. Zrozumienie powyższych tabel pozwoli natychmiast przewidzieć rezultat. Przewagę w mandatach ma oczywiście ten, kto ma przewagę w głosach. Tę przewagę zmniejszą okręgi o parzystej ilości mandatów. W nich ta przewaga musi być znaczna, by dać prowadzenie.
Loteria, prawda? Owszem – i to jak każda loteria, albo jak ruletka: krupier zawsze wygrywa. Bez cienia złudzeń proszę. Więcej niż jedna lista przeciw zjednoczonemu przeciwnikowi, to jak chęć rozbicia banku. Podobno to się czasem zdarza…
CDN.
2 thoughts on “Dlaczego dwa bloki opozycji są samobójstwem – elementarz D’Hondta”
Warto przeczytać. Nie o dhondta wyłącznie chodzi. A właściwie to ma on znacznie mniejsze znaczenie niz inne czynniki.
https://oko.press/to-nie-dhondt-wygrywa-wybory-oko-press-odpowiada-na-rozterki-politykow-jaka-wybrac-strategie/
https://ekskursje.pl/2022/01/wigilia-u-karpiow/
W artykule OKO.press jest kilka nieprawd. Np. ta, że D’Hondt dorzuca premię wszystkim najsilniejszym, a nie tylko zwycięzcy. To prawda, że wszystkim, ale nierówno. Łatwo sprawdzić licząc. W OKO.press Michał Danielewicz pisał przed wyborami 2019, że wiara w „zjednoczoną opozycję” jest mitem, bo właśnie w konkurencji partie opozycji mają szansę zmobilizować swoje rozłączne i podzielone w wielu ważnych sprawach elektoraty i pokazywał wielkość tego efektu. To oczywiście prawda i te same wybory z 2019 pokazały właśnie ten efekt, na który sam wielokrotnie wskazywałem, sprzeciwiając się koalicjom zawartym w partyjnych gabinetach, odbierających demokratycznym wyborcom wybór, skazującym ich na głosowanie np. na Ujazdowskiego, bo tak za nas wymyślił Schetyna itd. Poparcie kandydatów opozycji do Senatu było średnio o 5% niższe od sumy głosów oddanych na partie opozycji do Sejmu. Ta strata spowodowała nieznaczną przewagę w Senacie zamiast wielkiej. W Sejmie jednak trzy bloki zniwelowały przewagę tej samej wielkości 5% (milion głosów!) całkowicie, a nawet więcej. PiS wygrał te wybory. Taka była cena trzech bloków! Tyle co milion głosów straty! I druga kadencja PiS. Wszystkie te odkrycia o tyle mnie dziwią, że są oczywiste. Od lat o nich powtarzamy.
Nieprawda zatem. D’Hondt przy tego rodzaju układankach ma znaczenie większe niż wszelkie spekulacje polityczne. Dlaczego tak jest — pokazałem. To charakterystyczne. Ten artykuł w OKO.press pochodzi z lata 2019. Jesienią znaczenie D’Hondta się potwierdziło. 5% przewagi w głosach, a PiS rządzi.
Wyjściem z dylematu razem dla D’Hondta, czy osobno dla zwiększenia liczby głosów są prawybory, które wciąż proponujemy. Innego rozwiązania nikt jeszcze nie zaproponował. Dominuje pieprzenie. Nikt na tę propozycję nigdy nie odpowiedział.