Już sama inba nr 1 powinna mieć w rzeczywistości numer zdecydowanie wyższy, prawdopodobnie większy niż 100, bo konfliktów „ci u nas dostatek”. Zadarłem w niej z OSK, gdzie mam przyjaźnie, które cenię po ludzku oraz idee, które dobrze rozumiem i serdecznie wspieram. Dotyczyła bojowego zawołania „wypierdalać” oraz spraw, o których szczegóły teraz mniejsza, można je sobie sprawdzić tu, tu oraz tu. Straciłem na niej, bo – jak się mówi w niektórych kręgach – „lepiej mieć relacje niż racje”. Tej akurat mądrości nie podzielam – zwłaszcza, gdy idzie o robienie dobrej miny do bardzo złej gry w łamanie najbardziej podstawowych zasad. Nauczyła mnie ta sytuacja, by dobrej miny więcej nie robić.
Inba nr 2 dotyczyć będzie ławników Sądu Najwyższego wybranych przez Senat głównie spośród kandydatów zgłoszonych i rekomendowanych przez KOD. Znowu podpadnę, trudno… Odtrąbiono sukces – „niezależni ławnicy” trafiają do SN, hura! Wszyscy, którzy mieli się cieszyć, już się – mam nadzieję – nacieszyli. Pozostaje inna nadzieja, znacznie słabsza, że teraz zobaczą, co najlepszego zrobili. Sam dobrej miny do tego „sukcesu” robić nie zamierzam.
Instytucję ławników w SN wymyślił Duda i wpisał ją w swoje potworkowate ustawy o SN z 2018 roku – potem nowelizowanej. Ławnicy, których wybrano, rozpoczną kadencję 1 stycznia 2023 i zasiądą w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej oraz Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. Obie izby uznaje się na podstawie wyroków europejskich trybunałów za nie-sądy. Za takie uznają je niepokorni sędziowie i prawnicy powołujący się z determinacją na konstytucję i prawo międzynarodowe. Ławnicy będą w tych Izbach orzekali w składach trzyosobowych, w których zasiadać będzie również po dwóch nie-sędziów zawodowych.
W Sądzie Najwyższym na rozprawach w Izbach, które nie są sądami według orzecznictwa trybunałów międzynarodowych, podobnie jak w TK, Obywatele RP pojawili się dotychczas kilka razy. Wyłącznie po to, by nie wstać, kiedy nie-sędziowie wchodzą na salę. W jednej z takich sytuacji na ponaglającą pretensję strażnika, że kiedy sąd wchodzi, trzeba wstać, odpowiadaliśmy: „oczywiście – kiedy sąd wejdzie, wstaniemy” …
Teraz na te same sale symbolicznie wszedł i wstał Senat RP wbrew wyrokom trybunałów, determinacji sędziów i prawników nie uznających nielegalnych sądów, izb i sędziów, wbrew pryncypiom wielkich społecznych protestów. Z niezrozumiałą dumą zamiast wstydu wejdą teraz na te sale ludzie z rekomendacji KOD.
Sam mam rozprawę Izbie Kontroli – to skutek skargi kasacyjnej Ziobry. Rozpatruje ją nie-sąd z udziałem ławnika powołanego na podstawie sprzecznej z konstytucją i traktatami ustawy Dudy przez Senat poprzedniej kadencji. To raczej nie-ławnik w nie-sądzie. Czy rekomendowany przez KOD i wybrany przez Senat nowej kadencji ławnik będzie miał w tym samym nie-sądzie inny status? Czy Senat musiał wykonać niekonstytucyjną i niezgodną z unijnym prawem ustawę, czy raczej po prostu nie zdecydował się na opór, porzucając kontynuujących go sędziów i innych prawników zaangażowanych w obronę praworządności? W jakim celu KOD postanowił dołączyć ze swymi rekomendacjami?
Być może jest w tym jakaś logika. W końcu np. Prezes TK, prof. Andrzej Rzepliński wzywał sędziów TK o pozostanie w jego składzie nawet w mniejszości i kontynuowanie oporu wobec bezprawia. Była w tym jakaś racjonalność – zupełnie zrozumiała i oczywista, choć niekoniecznie słuszna. W przypadku ławników dostrzec byłoby ją trudno. Ich sprzeciw wobec neo-sędziów nie ma szans – z mocy pisowskiego prawa, któremu nagle postanowili być posłuszni, będą zawsze w mniejszości. Mogliby zbojkotować postępowanie nie-sądu i odmówić udziału w orzekaniu, to byłoby coś, ale wtedy nie wykonają obowiązku, a jako nieobjęci immunitetem zostaną ukarani, a przy tym w bardzo dwuznacznym świetle postawią Senat – nie sądzę więc, żeby taki był plan ich powołania, choć jeśli tak zrobią, będę ich przepraszał i szczerze podziwiał.
Jakiekolwiek były powody, rzeczywiste plany i intencje, w sposób przedziwny zrealizowano je w gronie – obawiam się – bardzo wąskim. Inne niż KOD organizacje obywatelskie nie zostały zapytane o zdanie. W tym organizacje sędziów i inne organizacje prawnicze. Decyzję o zawieszeniu na kołku pryncypialnie praworządnej postawy podjął najwyraźniej KOD, prezydium Senatu i senatorowie. Nikt nie pofatygował się i nie przedstawił jej choćby Porozumieniu dla Praworządności, zawartemu z udziałem wszystkich partii i wielu organizacji społecznych – po to, by „praworządności nie odpuścić”.
To puenta podsumowująca działania samego Porozumienia, obawiam się bardzo. Powstało ono – przypomnę – by przyjąć 10. postulatów niezbędnej reformy, a także, by dla ich realizacji wnieść projekt ustawy przygotowany z udziałem prawników stowarzyszenia Iustitia i będący przedmiotem konsensualnego poparcia środowisk prawniczych i obywatelskich. Złożenie projektu poselskiego przeciągnęło się jednak z niezrozumiałych powodów ponad jakąkolwiek potrzebę i do Sejmu najpierw trafił projekt Dudy przedstawiany jako kompromisowa odpowiedź na stanowcze warunki Komisji Europejskiej. Żadnej kampanii na rzecz „projektu Iustitii”, żadnego europejskiego lobbingu w tej sprawie nie przeprowadzono. Oddaliśmy tu inicjatywę Dudzie i Morawieckiemu, choć mieliśmy w rękach bardzo potężne atuty.
Po oczywistej w tej sytuacji porażce w Sejmie przedmiotem kontrowersji pomiędzy politykami i społecznikami w Porozumieniu było, czy rzeczywiście musimy akceptować „arytmetykę sejmową” i skoncentrować się na poprawkach do nieusuwalnie złej ustawy Dudy, czy może wbrew tej arytmetyce uprzeć się, odmówić udziału w uchwalaniu kolejnego jawnego bezprawia i „projekt Iustitii” wnosić znowu, wzmacniając tę inicjatywę możliwym poparciem takich instytucji jak Komisja Wenecka. Przypomnę, że wbrew „arytmetyce sejmowej” w tej samej batalii o sądy udało się uratować konstytucyjną kadencję Prezes Gersdorf oraz zwłaszcza „starych sędziów” SN, co do dziś sprawia, że SN nie jest bezwolnym narzędziem w rękach PiS. Nerwowe rozmowy o dalszych krokach zakończyły się spotkaniem w Senacie. Uzgodniono na nim, że „projekt Iustitii” wróci jako projekt senacki. Uzgodniono nawet daleko idący kompromis na tę okazję. Ponieważ PSL i PL 2050 nie chciały poprzeć ostrego potraktowania nie-sędziów w ustawie, te przepisy zdecydowano się wyłączyć z projektu w całości, wnosząc doń całą resztę spraw. Senat jednak również zajął się najpierw poprawkami do pisowskiej ustawy, choć gdyby nawet wszystkie one zostały potem przyjęte przez Sejm, ustawa nie spełniałaby warunków KE, wyroków TSUE i ETPCz. Sejm poprawki Senatu oczywiście jednak odrzucił — choć gdyby ktoś w PiS myślał, powinny zostać przyjęte, bo niczego istotnego by to nie zmieniło, a obciążyło opozycję odpowiedzialnością za stan bezprawia.
Senat projektu Iustitii jednak nie wniósł, nie podając powodów, rozmowy o tym politycy po prostu przerwali, zapominając o wcześniejszych ustaleniach. Zamiast tego Senat uchwalił własną ustawę o KRS. Z nikim nie konsultowaną, z ducha „dudzią”. Prawnicy twierdzą, że lepiej o niej nie wspominać. Wygląda ona na kontynuację owych naiwnych działań PSL i PL 2050, by zjednać przychylność Dudy dla konserwatywnego obozu „umiarkowanej reformy” i przy jego udziale osiągnąć jakikolwiek, choćby pretekstowy kompromis z Komisją Europejską.
Wybór nie-ławników wieńczy całą tę historię w sposób niezwykle charakterystyczny. Uczestnicząc w Porozumieniu dla Praworządności, Obywatele RP, którzy zresztą bardzo zabiegali o jego powstanie, byli związani lojalnością i słuchali zaleceń wszystkich innych organizacji Porozumienia, by tej dziwaczej polityki opozycji nie krytykować publicznie. Bo „lepiej mieć relacje niż rację”.
Obie inby mają w sobie coś bardzo podobnego. W pierwszej z ich pobłażliwość wobec przemocowej retoryki hasła „wypierdalać” i „jebać” doprowadziła w końcu do sytuacji, w której agresja i szczera nienawiść tłumu obróciła się przeciw sprawiedliwym jednostkom. Wraz z Obywatelami RP odpowiadamy za tę pobłażliwość – choć przecież od zawsze wiedzieliśmy, co w tych sprawach wolno, a czego absolutnie nie i ta wiedza określała wręcz naszą tożsamość. W inbie nr 2. pobłażliwość wobec niezrozumiałych kompromisów podszytych po prostu tchórzem nazywanym realizmem lub odpowiedzialnością, pobłażliwość w imię „relacji, które trzeba utrzymać” przetrąciła nam kręgosłupy w innych pryncypialnie ważnych sprawach. Tak się już nie chcę bawić. Skutki są wyłącznie złe.
Senat wybrał porządnych ludzi na ławników SN. Wielu z nich znam. Szanuję ich i darzę sympatią. Ale są nie-ławnikami legitymizującymi nie-sądy. Ich sympatię właśnie z pewnością tracę, choć swojej nie cofam. A słynne pisowskie gotowanie żaby ma również ten wymiar. Przyzwyczailiśmy się akceptować nieakceptowalne. Po naszej stronie. Pytań o nie-Senat posłuszny niekonstytucyjnym decyzjom już nie mam siły zadawać.
Fot. Gotujmy.pl
3 thoughts on “Ławnicy w SN, ugotowana żaba, inba nr 2”
Strasznie zawiły i mało czytelny tekst dla symetrysty. Jeśli chcecie „odbijać” państwo i przekazywać starym władcom (bo kradną podobno mniej) to jest to jedyna metoda. Mieć swoich gdzie się da. Akurat o reformie Dudy mam dużo lepsze zdanie, a o protestujących z kodersami pseudosędziach – bardzo złe. To okropne środowisko. Kruk krukowi…
Ten krótki komentarz jest też zdumiewająco zawiły i mało czytelny. Np. to zagadkowe „dużo lepsze zdanie” o reformie Dudy. Ile to zdanie ma liter lub słów? Zero, czy trochę więcej? A jakby były jakiekolwiek przykłady, argumenty, to może by było dłużej, ale mniej tajemniczo, zawile i bardziej czytelnie.
To samo dotyczy opinii o „pseudosędziach” protestujących razem z kodersami. Czy ta opinia ma jakąkolwiek treść, czy jest beztreściowa albo super tajna/prywatna/poufna/niedefiniowalna?
GM – wystaczyło napisać „jestem pisowcem” a cała reszta Twojego komentarza zbedna gdyz zawiera się w w tych 2ch słowach.