Pomysł PiS na ordynację wyborczą, gdzie Polska podzielona jest na 100 okręgów wyborczych, wygląda bardzo podobnie jak historia z podatkowym Polskim Ładem. W Polskim Ładzie z tabelek excelowych wyglądało, że się uda, a gdy zaczął się rok 2022, rzeczywistość pokazała, że system podatkowy jest bardziej złożony, niż zakładali „stratedzy” z PiS
To, co proponuje PiS w zmienionej ordynacji wyborczej, nie spełnia wymogów Konstytucji, zawiera wewnętrzne sprzeczności, a wynik wyborczy PiS przy 100 okręgach wcale nie musi być lepszy.
100 okręgów wyborczych według PiS
Spróbujmy z tego, co funkcjonuje jako przecieki prasowe na temat pomysłu „100 okręgów wyborczych”, stworzyć model wyborczy. Wiemy, że 100 okręgów wyborczych do Sejmu ma się pokrywać z dzisiejszymi okręgami wyborczymi do Senatu i w każdym okręgu ma być wybieranych od 3 do 8 posłów. Ewentualne zmiany w kodeksie wyborczym nie mogą być sprzeczne z Konstytucją, więc wybory do Sejmu muszą nadal być równe i proporcjonalne.
Aby wybory były równe, mieszkańcy każdego okręgu wyborczego muszą mieć porównywalną moc głosu, czyli liczba wybieranych posłów musi być proporcjonalna do liczby mieszkańców danego okręgu wyborczego. Jeżeli zastosujemy mechanizm z obecnego kodeksu wyborczego, przeliczania liczby mieszkańców na mandaty poselskie, to natrafimy na pierwszy problem. W trzech okręgach wyborczych otrzymamy wynik – dwóch posłów, czyli mniej niż zakładane przez PiS minimum trzech posłów w najmniejszych okręgach. Dzieje się tak, bo okręgi senackie nie były wyznaczone z zachowaniem zbliżonej liczby mieszkańców pomiędzy okręgami. Mimo że w każdym okręgu wybieramy jednego senatora, w okręgu 69 – Częstochowa mieszka dziś 198 tys. ludzi, a w okręgu 30 Oświęcim – 628 tys. ludzi.
Dodatkowo PiS w swoich wyliczeniach nie wziął pod uwagę zmian demograficznych, które zachodziły w Polsce przez ostatnie 11 lat, kiedy po raz ostatni przeliczono liczbę mandatów na podstawie liczby mieszkańców. Przy ustalaniu liczby posłów wybieranych w nowych okręgach wyborczych, należy brać pod uwagę aktualne dane na temat liczby mieszkańców w okręgach wyborczych, a nie dane historyczne z 2011 roku.
Jeżeli w trzech okręgach wyborczych będziemy wybierać po dwóch posłów, dojdzie do bardzo dużej dysproporcji liczby mieszkańców pomiędzy okręgami. W okręgu 67 – Malbork na jednego wybieranego posła będzie przypadać 104,9 tys. mieszkańców, a w okręgu 68 – Myszków 71 tys. mieszkańców. Dysproporcja to ponad 47%, o tyle mniej ważny będzie głos mieszkańców okręgu 67 w stosunku do mieszkańców okręgu 68. Nie może być więc mowy o spełnieniu konstytucyjnego wymogu równości wyborców.
Ilu posłów wybieralibyśmy w którym okręgu? Poniższa mapa przedstawia wynik przeliczenia liczby mieszkańców według stanu na 30.06.2022 na liczbę posłów.
Co na to D’Hondt?
Przeliczanie głosów na liczbę mandatów poselskich metodą D’Hondta jest problematyczne przy tak małych okręgach wyborczych. System robi się wyjątkowo niekorzystny dla wszystkich poza największymi ugrupowaniami. Znacznie wzrósłby efektywny próg wyborczy w poszczególnych okręgach. W okręgach trzymandatowych trzeba by zdobyć ponad 20% głosów, aby móc liczyć na jeden mandat i to przy założeniu korzystnego rozkładu głosów na inne ugrupowania. Ugrupowanie z poparciem na poziomie 9-10% w skali kraju mogłoby nie wprowadzić do Sejmu żadnego posła. Taki system wyborczy przestałby być proporcjonalny.
Możemy założyć, że taka ordynacja doprowadziłaby do powstania tylko dwóch koalicji startujących w wyborach, a do wygrania całych wyborów kluczowe byłyby wyniki w okręgach cztero- i pięciomandatowych.
Powyższa tabela pokazuje, że w zmienionej ordynacji wyborczej, 292 posłów (ponad 63%) zostałoby wybranych w okręgach cztero- i pięciomandatowych. Wynik w tych okręgach w największym stopniu decydowałby o wyniku całych wyborów. W okręgach czteromandatowych najczęściej byłby remis, każda z dwóch startujących koalicji uzyskałaby 2 mandaty, chyba że któraś z nich przekroczyłaby 60% głosów, co dawałoby podział mandatów 3:1. W przypadku okręgów pięciomandatowych wynik ponad 50%, ale mniej niż 66,66% głosów oznaczałby podział mandatów 3:2. Wynik lepszy niż 66,66% głosów skutkowałby podziałem mandatów 4:1.
Wyniki wyborów prezydenckich z 2020 roku przeliczone na wyniki wyborów sejmowych
W doniesieniach prasowych na temat wewnętrznych (zaawansowanych) prac w PiS nad zmianami ordynacji wyborczej przebija się wątek analizowania możliwych korzyści wyborczych na podstawie wyników wyborów prezydenckich z 2020 roku. Wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich na poziomie powiatów możemy przyporządkować okręgom wyborczym do Sejmu. Daje to możliwość porównania, ile dodatkowych miejsc w Sejmie mógłby zdobyć PiS przy 100 okręgach w porównaniu z dzisiejszymi 41 okręgami. W tym porównaniu zakładam, że liczba wybieranych posłów w okręgach wyborczych została ustalona na podstawie liczby mieszkańców podanej przez PKW na dzień 30.06.2022. Taka analiza zakłada, że wyborcy, którzy w 2020 zagłosowali na Andrzeja Dudę w wyborach do Sejmu, głosują na koalicję PiS. Podobnie wyborcy Rafała Trzaskowskiego głosują na szeroką koalicję wszystkich partii opozycyjnych.
Wynik Andrzeja Dudy z drugiej tury wyborów prezydenckich z 2020 roku to 51,03% głosów. Jeżeli PiS razem z koalicjantami uzyskałby w wyborach do Sejmu we wszystkich powiatach taki sam wynik jak Andrzej Duda w 2020 roku, to w ordynacji wyborczej, gdzie jest 100 okręgów, miałby 240 posłów. Co ciekawe w obecnej ordynacji (41 okręgów wyborczych) wynik przeliczenia głosów na mandaty poselskie byłby dokładnie taki sam. Jeżeli wynik wyborczy do Sejmu byłby 45% dla koalicji PiS i 55% dla koalicji partii opozycyjnych, a rozkład głosów dla PiS w powiatach byłby proporcjonalny do wyniku Andrzeja Dudy w 2020 roku, PiS przegrałby wybory i wprowadziłby do Sejmu 206 posłów. Przy obecnej ordynacji wynik byłby trochę lepszy dla PiS – 209 posłów. Przy większej skali porażki PiS wyniki są podobne – liczba mandatów uzyskanych przez PiS w zmienionej ordynacji jest mniejsza niż przy dzisiejszych okręgach wyborczych.
Ordynacja wyborcza, gdzie jest 100 okręgów, w sposób naturalny doprowadza do sytuacji, gdzie startują tylko dwie koalicje wyborcze. Przy rozkładzie geograficznym głosów takim samym jak w wyborach prezydenckich z 2020 roku, nie daje ona żadnych dodatkowych mandatów poselskich w porównaniu ze scenariuszem, gdzie takie same dwie koalicje wyborcze konkurują w 41 okręgach wyborczych.
O co chodzi PiS?
Dlaczego więc na rok przed wyborami mamy ze strony PiS wrzutkę na temat radykalnych zmian w ordynacji wyborczej, skoro te zmiany nawet nie bardzo pomagają PiS wygrać wybory? Myślę, że PiS zależy na tym, aby wybory odbyły się według obecnej ordynacji wyborczej bez wprowadzania jakichkolwiek zmian. Najważniejsza zmiana, jaka jest konieczna przed wyborami w 2023 roku, to korekta liczby wybieranych posłów w okręgach wyborczych, tak aby liczba posłów wynikała z aktualnej liczby mieszkańców. Zasady, w których okręgach powinno się dodać, a w których odjąć mandaty poselskie są jasno opisane w kodeksie wyborczym. Skala zmian jest bardzo duża, bo według aktualnych danych na temat liczby ludności należy zmienić liczbę wybieranych posłów w 21 okręgach, czyli ponad połowie. Nie chodzi tu o faworyzowanie którejś konkretnej partii, ale zachowanie równości głosu wyborczego pomiędzy okręgami wyborczymi. PiS może kalkulować, że na takiej korekcie liczby wybieranych posłów pomiędzy okręgami straci i próbuje ustawić dyskusję o zmianach w kodeksie wyborczym w sposób – albo nie zmieniamy nic, albo my forsujemy 100 okręgów wyborczych.
Opozycja nie może ulegać takiemu szantażowi. Jest szereg zmian, które należy wprowadzić w kodeksie wyborczym przed wyborami. Oprócz opisanej powyżej korekty demograficznej PKW po każdych ogólnopolskich wyborach przedstawia Sejmowi swoje rekomendacje zmian w prawie wyborczym. Są też raporty ekspertów Fundacji Batorego, którzy opisują konieczne zmiany w wyborczych zasadach. To gotowe materiały do dyskusji w Sejmie, co zrobić, aby przyszłoroczne wybory były równe, tak jak wymaga tego Konstytucja i aby można je było sprawnie przeprowadzić. Wiem, że opozycja nie ma dziś większości do przeprowadzenia takich zmian w kodeksie wyborczym przez Sejm. Nie jest to jednak powód, aby nie składać własnych propozycji zmian i mówić głośno, że są one fundamentalne dla prawidłowego przeprowadzenia wyborów w roku 2023.
O autorze
Michał M. Majewski
Michał M. Majewski – analityk systemu wyborczego, autor petycji do Senatu dotyczącej zmian w kodeksie wyborczym dla zapewnienia prawidłowej liczby wybieranych posłów w każdych wyborach do Sejmu.
Tekst petycji do Senatu w sprawie zmian w kodeksie wyborczym – https://www.senat.gov.pl/prace/petycje/wykaz-tematow-petycji/petycja,684.html