KO prezentuje ruch kontroli wyborów jako panaceum na czary przy urnach. Obawy o fałszerstwo wyborcze są przedmiotem troski polityków, ekspertów i dziennikarzy. Wskazywana jest tutaj szczególnie propaganda TVPiS i Lex Tusk. Nie są to jednak rzeczywiste sposoby, w które PiS wybory sfałszuje. I zrobi to przy całkowitej bierności opozycji. Dlaczego?
Po pierwsze, wybory nie będą równe, czego wymaga art. 96 Konstytucji. 22 mandaty w 21 okręgach zostaną przyznane niewłaściwie. Ordynacja wyborcza wymaga zachowania zbliżonej proporcji pomiędzy liczbą uprawnionych, a liczbą mandatów do zdobycia w okręgu. W przypadku zmian demograficznych PKW ma obowiązek złożyć do Sejmu wniosek o odpowiednie zmiany liczby mandatów w okręgach. PKW wywiązała się z tego obowiązku, a Sejm oczywiście wniosek odrzucił. Zmiany te powinny wyglądać w sposób następujący:
W sytuacji, gdy o większości parlamentarnej decyduje kilka mandatów, te 22 najprawdopodobniej będą przesądzające. Nawet przy wyniku z 2019 roku opozycja zdobyłaby o 4 mandaty więcej. W tym roku, wszystko wskazuje, że ten wynik opozycji będzie lepszy, zatem różnica byłaby jeszcze większa.
Po drugie, referendum. PiS nie chodzi tu o wygranie referendum, a nawet o uczynienie z uchodźców głównego tematu wyborów (już widać, że ten temat, inaczej niż w 2015, „nie niesie”). Chodzi o możliwość nieograniczonego i niekontrolowanego finansowania kampanii przez podmioty zależne od rządu. Zasady finansowanie w ordynacji wyborczej i ustawie referendalnej są całkowicie odmienne. W przypadku kampanii wyborczej finansowanie jest nadzorowane bardzo restrykcyjne, a złamanie przepisów obłożone poważnymi finansowymi karami za niewielkie wykroczenia. W przypadku kampanii referendalnej panuje całkowita wolna amerykanka. Kampanię może prowadzić organizacja społeczna, która istnieje co najmniej od roku. Restrykcje dotyczące finasowania praktycznie nie istnieją.
To nie jest teoretyczne zagrożenie. Orlen stać na przekazanie dowolnie wysokiej kwoty do jednej z fundacji PiS. Przez przypadek w tej kampanii wystąpią politycy PiS (bo przecież sprawę pasożytów i drobnoustrojów wnoszonych do Polski przez uchodźców od dawna jest przedmiotem ich troski). Opozycja może mieć nawet problem z wykupieniem billboardów, bo wszystkie będą zajęte. Nie mamy Pana płaszcza i co Pan nam zrobi.
Można było zrobić aferę na cały świat w sprawie Lex Tusk, które rzeczywiście może wpływać na wynik wyborów, choć nie wiadomo, w którą stronę. Ale w kwestiach, które spełniają nie tylko rzeczywiste, ale i konstytucyjne znamiona fałszerstwa zapanowało milczenie.
Nie to, że opozycja nie potrafiła się dogadać w sprawie wspólnych list spowoduje, że te wybory przegramy. Na własne życzenie. 22 mandaty zostaną przydzielone bezprawnie. Kampania wyborcza partii rządzącej zostanie sfinansowana bezprawnie. Milczenie opozycji oznacza zgodę.