Adam Mazguła poinformował, że nie znalazł się na opolskiej liście Koalicji Obywatelskiej. Kilka miesięcy temu wstąpił do Platformy Obywatelskiej i mocno angażował się w budowanie poparcia dla niej. Cóż, to spodziewany obrót wydarzeń
Proponuję i jemu, i Lewicy, która zademonstrowała na moim przykładzie własną zdolność do otwarcia – by podobnie jak ja wystartował z tej listy, o ile to jest jeszcze możliwe. Adam ma spory potencjał przyciągania głosów.
Przeciw takiej decyzji staje przybierająca na sile propaganda „wspierania najsilniejszego”, w której zresztą sam Adam uczestniczył. Odwołuje się ta propaganda do silnego instynktu wyborców, którym odmówiono możliwości wolnego wyboru spośród kandydatów pluralistycznej wspólnej listy – a taki wybór pozbawiony groźby podziału głosów i strat na rzecz PiS umożliwiłby skuteczne dodanie elektoratów i krytycznie ważne korzyści zamiast strat z ordynacji D’Hondta. Takie zachowanie wyborców objawiło się w wyborczych plebiscytach już nie raz i miało swoje miażdżące efekty. To, że szkodzi to demokracji, eliminując pluralizm „politycznych skrzydeł”, nikogo nie interesuje w przeddzień „boju o wszystko”. Ale takie zachowanie wyborców przynosi również katastrofalne skutki strategiczne.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kasprzak: Obywatele RP bez wątpienia poważnie potraktują propozycję Lewicy
Wiele razy pracowicie pokazywałem symulacje rysujących się w sondażach wyników wyborczych w przeliczeniu na podział mandatów, argumentując na rzecz wspólnej listy – w czasach, kiedy to nie było modne, ujmując rzecz delikatnie. Wiele razy przestrzegałem przed wyborczymi klęskami, które były nieuchronnym wynikiem tego rodzaju strategicznych błędów tolerowanych z powodu wstydliwych partyjnych interesików, które okazywały się ważniejsze niż zwycięstwo, na które tak bardzo liczyliśmy. Każda z tych kasandrycznych prognoz okazała się niestety trafna. Oszczędzę tym razem męczących kalkulacyjnych szczegółów. Proszę zamiast tego o zaufanie w tej kwestii, bo zasłużyłem na nie przez lata.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak PiS sfałszuje wybory?
Wspólnej listy nie ma i już nie będzie. Nie mają dziś sensu zasadne skądinąd pytania, czyja to wina. Jak w rzeczywistości wygląda deklarowana powszechnie gotowość współpracy i otwarcia – widzimy, jeśli otworzymy oczy. Opozycyjnych list będzie po trzy w każdym okręgu. Stało się.
Premia D’Hondta przypadnie w tej sytuacji i PiS, i KO. Tu rzecz jasna wiele zależy od tego, kto wybije się na prowadzenie i oczywiście byłoby wspaniale, gdyby to była KO. Ale różnice w wysokości tej premii nie będą wielkie. To kwestia pojedynczych dodatkowych mandatów.
O wiele większe znaczenie ma w tej sytuacji, co wydarzy się u dołu tabeli wyników wyborczych. Na premię D’Hondta zrzucają się bowiem najsłabsze partie, które tracą, uzyskując zdecydowanie mniejszy procent mandatów niż głosów. Jeśli wspieranie najsilniejszego kosztem słabszych doprowadzi tych słabszych pod próg wyborczy, to kilka bezcennych procentów głosów po prostu stracimy. Ale równie zły będzie skutek wyniku którejś z dwóch słabszych partii (a grozi to obu – i Lewicy, i Trzeciej Drodze) poniżej wyniku Konfederacji. Tak czy owak stracimy nieporównanie więcej mandatów niż zyska ich KO.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Urna wyborcza w moim ogródku. Praktyczny poradnik wyborczy – część 1
Powtórzę – walcząc z „rozbijaniem głosów” stracimy więcej mandatów niż zyskamy na premii D’Hondta. Jeszcze raz: słaby wynik Lewicy i Trzeciej Drogi przyniesie im stratę w mandatach nieporównanie większą niż zyska w mandatach KO.
Nie istnieje w tej zawinionej przez wszystkich partyjnych liderów sytuacji żadna optymalna strategia dla wyborców. Wspieranie najsilniejszego – choć wydaje się racjonalne – jest jednak strategią z całą pewnością złą. Kto dziś uprawia propagandę wspierania najsilniejszego, działa wyłącznie na jego rzecz – nie na rzecz zwycięstwa nad PiS, bo tę nikłą niestety szansę wyłącznie jeszcze zmniejsza. Rozumiecie? Jeśli tak, powtarzajcie, proszę.
Jeśli dysponujący sporym potencjałem przyciągania głosów Adam Mazguła nie znalazł się na najsilniejszej liście, niech dołączy do listy słabszej. Wyborcom z opolszczyzny mówiłbym bez wahania: głosujcie na niego, bo warto. To porządny człowiek. Godny zaufania nieporównanie bardziej niż większość dzisiejszych posłów opozycji. Adam ma przy tym szansę dostać się do Sejmu nie kosztem kogokolwiek z opozycji, kto przegra z nim konkurencję. Dostałby się tam zdobywając swój własny mandat samodzielnie – kosztem PiS i Konfederacji. Powinien tak zrobić, jeśli tylko ma szansę. Ja spróbuję, skoro tę szansę mam, dzięki odważnej decyzji Lewicy.